PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=11903}

Zabójcy

Assassins
1995
7,0 36 tys. ocen
7,0 10 1 36209
4,7 15 krytyków
Zabójcy
powrót do forum filmu Zabójcy

Ilość kiczu zawartego w tym filmie jest wprost powalająca. Nie do wiary, że w 1995 oni tak z tym jeszcze na poważnie. No ale takie to były czasy ;)
Miguel Bain - najbardziej irytująca postać w filmie. Na jej przykładzie widać, jak cienkim aktorem jest Antonio Banderas. Najbardziej wkurzały te jego ciągłe "uciociociocio", "echeche / ichichichi" - skąd on to bierze? (And sweet Jesus, why?!?) Jak normalnie dość lubiłem tego aktora, tu z trudem dotrwałem do końca. Tak jest, jak się jest sławnym dzięki ładnej buzi i latynoskim rysom.
Stallone - rola do bólu oklepana, nudna i taka sama jak wszystkie jego role. Przykro mi, ale żaden z panów nie jest dla mnie wiarygodny jako zabójca (proszę porównać np. z przedstawicielami tego zawodu w trylogii Bourne'a, czy gdziekolwiek indziej).
Filmu nie ratuje również Electra - ta postać miała ogromny potencjał, który pozostał całkowicie zmarnowany. A szkoda, bo mogłaby tu odegrać znacznie lepszą rolę. Kojarzy mi się tu mocno z Catherine Banning z "Afery Thomasa Crowna" - tak samo jak tam, tajemnicza, ruda kobieta z charakterem, o której wiemy bardzo niewiele.
Na koniec największe mielizny fabularne:

--- SPOJLER !!! ---

1. Po jaką cholerę było wskrzeszać postać Nikolaja? Pojawia się tylko po to, żeby od razu zginąć. Jeśli to on pociągał za wszystkie sznurki, to kto wydał wyrok na niego? On sam? Bez sensu.
2. Partia szachów - nie mogę przebaczyć olania tego wątku (skończyło się na jednym szachu) - rozumiem, że i Banderas i Stallone byli po prostu za głupi, żeby pociągnąć to do końca :>

Gruntowny

Kompletnie bez sensu jest porównywanie schematu postaci zabójcy kina najnowszego, typu cykl Bourne'a, a kina lat 90. Zabójcy niczym nie odstają od wzorców ludzi działających na zlecenie w tamtych latach, w ówczesnym kinie. I jak na tamte czasy były to postacie wystarczająco przekonujące. To, że teraz mamy bardziej zimnych drani, więcej wyrachowania i piękną choreografię walk nie oznacza, że prezentowane postaci zabójców mają cokolwiek wspólnego z rzeczywistością - raczej nie mają. To tylko kino.

Dla mnie jest to jedna z lepszych ról Banderasa. Fajna mimika, nadmiar energii, pewne cechy psychopatyczne. Super mi się oglądało tę postać.

Kompletnym dyletanctwem jest też pisanie, że rola Stallone'a była jak wszystkie jego role. Tak może napisać, ktoś kto zaledwie obejrzał kilka jego filmów. Owszem - rola ta była bardzo podobna do sporej części jego ról, ale na boga, nie do wszystkich. Stallone zapisał się w historii kina nie tylko z powodu bytności w wysokobudżetowych filmach akcji, ale właśnie dzięki odgrywanym rolom: Rambo to klasyka kina i jest bardzo, bardzo dobry pod względem aktorskim - nie piszę tu o kontynuacjach, a jedynie o pierwszej części - ten film jest nadal dobry, nawet teraz. Rocky to również zupełnie inna rola i świetne przeobrażanie się bohatera z kiepsko wysławiającego się osiłka w elokwentnego biznesmena. Można by wymienić jeszcze kilka - Stallone może i w każdym filmie korzysta w jakiś sposób ze swojej muskulatury, ale nie wszystkie jego role są identyczne. To nigdy nie był i nie jest zły aktor, jakkolwiek do najlepszych mu sporo brakuje.

Gruntowny

moim zdaniem błędem jest rozpatrywanie tego filmu jako jakiegoś arcydzieła, jest to prosty film akcji klasy B, moim zdaniem przyzwoicie jak na rok 95 zrobiony, na plus fajny dźwięk broni, w końcu poprawnie zrobiony bo w większości filmach są jakieś głuche łoskoty albo w ogóle zero stłumienia, wiadomo że gra aktorska trochę drewniana ale to nie Gorączka z Al Pacino i De Niro ... ;)

ocenił(a) film na 9
Gruntowny

Coś takiego...za bardzo bliźniaczą rolę Ledgera pokochali, a Ciebie nerwy biorą...