Lubię ten film - często do niego wracam, choć w moim osobistym przekonaniu do pięt nie
dorasta kultowym 1 i 2 części - dlaczego??? Ano tamte owszem były humorystyczne, ale były
też całkiem na serio, w 1 i 2 Gibson faktycznie miał tendencje samobójcze po śmierci żony,
czy potem Riki - jego skłonność do autodestrukcji miała pełne psychologiczne podstawy - tu
niestety tego zabrakło - ot struga wariata ku uciesze gawiedzi + przegięcie w kierunku
czystej komedii sensacyjnej...W moim prywatnym odczuciu zabrakło ładunku
emocjonalnego który postaci czyni bardziej wiarygodnymi, co próbowano nieudolnie
nadrobić wątkiem z zastrzeleniem przyjaciela syna Marthough przez niego samego - może i
momentami ckliwe ale to już nie to.
PS. Jak dla mnie minus również za Rene Russeu - wielkie szkapiaste babsko z wiecznie
skrzywionymi ustami jakby połknęła coś nieświeżego - ale to tylko moje prywatne odczucie...
Ech szkoda Patsy Kensit...