Oczekujący kina moralnego niepokoju i wewnętrznych rozterek bohaterów na tle wiatru muskającego poranne fale mogą - delikatnie mówiąc - być lekko rozczarowani.
Wielbiciele kina kopanego na piątkowe popołudnie będą zadowoleni. Mieszanina Kill Billa, Johna Wicka, Kapitana Bomby, Harley Quinn i Desperado. Dzielna bohaterka dzielnie walczy z hordami napastników, a napastnicy są na tyle dobrze wychowani, że z szacunku dla naszej damy giną w najwymyślniejszy sposób. A gdzie kucharek sześć to i garnek granatów się znajdzie. Zdaje się oprócz śmigłowców szturmowych pojawiła się każda broń, łącznie z bagnetami na pistolety i działkami Gatlinga. Film od razu mówi żeby go nie brać na poważnie tylko wzrok napawać totalną rozwałką.
Niemniej, nawet w żartach stara się przemycić prawdy życiowe. Pamiętajmy zatem aby przed walką nie wdychać gazu rozweselającego, nie wystawiać głowy z samochodu podczas cofania oraz nie spóźniać się na spotkania z dziećmi. I najważniejsze - w bibliotece zachowujemy ciszę, bo zdenerwowana Pani Bibliotekarka jest gorsza niż Pani z Dziekanatu bez porannej kawusi.