Świetna obsada, bardzo dobra drugoplanowa rola Bruce'a Willisa w roli zimnokrwistego zabójcy. Dobry pomysł na film - odpowiednio "zakręcony" scenariusz a rezultat... taki sobie. Mimo wszystko coś tu nie zagrało tak do końca. Film ogląda się niby dobrze - potrafi zaskoczyć (przynajmniej niektórych bo pozostała wszędzie "węsząca spisek" część widzów może się zbyt szybko pokapować co w trawie piszczy ;) ). Ale tak jak mówię coś nie zagrało, być może to zbyt "klasyczna" reżyseria... Ktoś tu wspomniał o pokrewnych Porachunkach czy Przekręcie Guya Ritchiego - tamte obrazy zyskały właśnie pełną wigoru i świeżości reżyserią, świetnym, niecodziennym montażem, w końcu humor i luz tych filmów również zrobiły swoje. Chyba właśnie tych cech najbardziej mi zabrakło w tym obrazie. "Lucky Number Slevin" można obejrzeć bez uszczerbku na zdrowiu ja jednak wątpię żebym do tego filmu wracał po latach - bo nie ma tak po prawdzie po co...