Zabójczy numer

Lucky Number Slevin
2006
7,6 85 tys. ocen
7,6 10 1 84720
6,8 19 krytyków
Zabójczy numer
powrót do forum filmu Zabójczy numer

Nieznośny

użytkownik usunięty

Nie dość, że pomysł nie jest oryginalny (te wszystkie zwroty akcji, to w ostatnich latach w kinie normalka, dalibyście sobie spokój), to jeszcze film ten ma nieznośną manierę, jest efekciarski, a scenarzysta chciałby chyba pokazać, co z niego za przebiegły gość. Oprócz Liu i ewentualnie Hartnnetta (za którym wszak nie przepadam), aktorstwo na słabym poziomie! I to takich asów, jak Kingsley i Freeman! Muzyka momentami patetycznie podłącza się pod dramatyczne sceny (fu, nie cierpię tego).
Podsumowując: nieoryginalny, obliczony na efekt, nieprawdopodobny, ale paradoksalnie w pewnych momentach przewidywalny, ze słabą grą, kiepskim humorem i sileniem się na nie wiadomo co. Niketóre sceny nie wiadomo, po co. Na plus - wartka akcja, ale co z tego, jak patrz powyżej. Ale pewnie będzie się podobał, a nawet widzę, że już ma swoich fanów. Ale o gustach...

ocenił(a) film na 10

..widze że twoim zdaniem mało orginalny... ja dawno nie oglądałam takiego filmu z takim zwrotem akcji....i nie zgodzę się niestety z tobą że jest on przewidywalny,... może zdarzyło ich kilka... w całym filmie.. (ale to i tak pod koniec)... humor był moim zdaniem też niezły.... (na pewno lepszy niż kiepski humor angielski-najgorszy humor jaki isnieje- i m.in: "Swięty gral" - w ogóle nie wiem co tam może ludzi śmieszyć)... jeśli chodzi o humorek w Zabójczym Numerze to uważam że sie udał... przynajmniej jak w kinie byłam na premierze tego filmu to jednak ludzie się śmiali... może to kwestia charakteru, ale ja bardzo lubie taki własnie humor..... co do wartkiej akcji to racja :) - wszystko się dzieje szybko i nie wiiem co tak na prade chcesz od reżysera. stworzył bardzo fajny filmik... no zgodzę się tylko z tą muzyką... jednak to mała wada, porównaniu z tyloma zalaetami tego filmu....

użytkownik usunięty
Ewcia_13

;) Tak myślałam, że nie odmówisz sobie jakiejś złośliwości pod adresem filmu, który z kolei ja mam w ulubionych - nie pomyliłam się więc. Mógł Ci się nie podobać, bo powiem Tobie w zaufaniu, że wiele ludzi nie kuma angielskiego humoru i jest dla nich głupi ;) ale inni (wtajemniczona sekta? masoni) go uwielbiają, więc nie przejmuję się, że akurat Tobie się nie podoba.

ocenił(a) film na 10

hehe.,.. szczerze to nawet nie wchodziłam na twój profil i nie patrzyłam jaki film cię inteesuje..

hiehie...po prostu to był najgorszy film jaki kiedykolwiek obejrzałam.. tzn. komedie.... (bo mogę jednak powiedzieć że są filmy które choć z początku wydają się fajne to pod koniec okazuje się ze są bez ładu i składu...)

ocenił(a) film na 8
Ewcia_13

tak się składa, że pojęcie humoru wprowadzili Anglicy... polecam "Smieszność" - znakomity film między innymi o subtelnej różnicy między dowcipem a humorem...

ocenił(a) film na 6
Filo_20

Mimo że nie jestem aż tak negatywnie nastawiony do tego filmu (w ocenianiu gry aktorskiej itd.) uważam że z pewnymi aspektami należy się zgodzić.

Rzeczywiście nastała moda na zupełnie NIEOCZEKIWANE i SUPER-ZASKAKUJĄCE zakończenia, trwa już zresztą kilka lat. Nawet jeśli sam film trąci myszką ale posiada takie zakończenie to go w oczach wielu ratuje. Z przeciętnego wyrasta od razu na nie wiadomo jakie arcydzieło. Są też i tacy którzy nie dają się omamić i widzą ile obraz jeden z drugim wart byłby bez tejże emocjonującej końcówki. Kilka lat temu (cholera, to już ponad 10 !!!!) w krótkim odstępie czasu wyszły dwa filmy które powalają do dzisiaj tj. Siedem Finchera i Podejrzani Singera. Obydwa te filmy od początku do końca to bardzo wysoki, wyśrubowany wręcz, poziom, a końcówki chociaż rzeczywiście zabijające były tylko dodatkowym smaczkiem w tych pysznych daniach. Do dzisiejszego dnia obejrzałem obydwa dziesiątki razy i mimo że w kolejnych seansach niespodzianki już nie było, były na tyle dobre że przyjemność ich powtórnego oglądania była wcale nie mniejsza. Później nastała era Ritchiego i Shyamalana. O ile zakończenia w Porachunkach i Przekręcie to były raczej zabawne kumulacje wydarzeń które gromadziły się przez cały film o tyle filmy Shyamalana grały z widzem od początku do końca w "głupa". Końcówki też były cokolwiek naciągane, o ile jeszcze w Szóstym Zmyśle do zaakceptowania (oraz jego klonie pt Inni - to identyczny niemal przypadek) ale w następnych już raczej wzbudzające śmiech. Ostatnich filmów Shyamalana już nawet nie oglądałem - bo tak szczerze nie było po co... Obecnie w "zaskakujących" zakończeniach prym wiedzie Piła i jej kolejne części - to chyba najbardziej prymitywny przypadek, oraz... no właśnie, Zabójczy Numer. I gdzie ulokować ten ostatni tytuł ? Jasnym jest dla mnie że chociaż, owszem przyjemnie się go oglądało to wracać do niego nie będę, bo w tym filmie ważne jest TYLKO zakończenie - nic innego. Sam film jest o... niczym. Gość łazi w ręczniku, spotyka piękną sąsiadkę, dostaje w pysk, gada ze zramolałymi mafiozami, kocha się z tą sąsiadką itp. Ten film nie posiada jakiegoś niepowtarzalnego klimatu ani akcji która by do niego przyciągała kolejny i kolejny raz. Baaaaardzo daleko mu do wspomnianych Siedem czy Podejrzanych (inny gatunek - wiem), ale daleko mu także do pokrewnych i ujmujących arcydzieł Ritchiego - a to już coś znaczy... Koleżanka zakładająca ten temat użyła stwierdzenia "obliczony na efekt" - moim zdaniem bardzo trafnie oddającego jaki jest ten film w istocie...

Kilka postów wyżej niejaka ewcia rozbiła mnie w drobny mak twierdzeniem że nie rozumie kogo "Święty Graal" może śmieszyć. I tu jest chyba sedno - Monty Pythona po pierwsze TRZEBA rozumieć ;-) A śmieszy np mnie i te miliony widzów na całym świecie i to od kilkudziesięciu lat... A że różni się poziomem i rodzajem humoru od amerykańskich sitcomów lub ich polskich podróbek, cóż...

ocenił(a) film na 10
Gregg

no więc nie weiem cotu trzeba rozxuemieć patrząc na dwóch facetów (debili) wydających odgłosy stukając kokos o kokosa i udających że jeżdżą na koniach ....... hmmm... to jest głupie - nie śmieszne...