Dołączam się do pochlebnych opinii na temat tego filmu. "Zabójczy numer" to przede wszystkim inteligentna rozrywka, widz musi przez cały czas główkować, aby nie przeoczyć żadnego ważnego elementu układanki. Ciekawie opowiedziana fabuła niepozwala widzowi na odpoczynek. Początkowe sceny wprowadają spory chaos do opowiadanej historii, ale po jakimś czasie widz układa sobie wszystko w całość i niby wie o co chodzi, ale tak mu sie tylko zdaje... :)
Na początku film przypomina odrobinę komedię, ale im dalej, tym robi się groźniej. Reżyser bawi się widzem, a widz dobrze bawi się ogladając całą historię. I nawet jeśli coś uda mu się odgadnąć, to i tak, prędzej czy później, da się przechytrzyć. Ale o to właśnie chodzi:] Filmowi nie brakuje suspensu, również od strony wizualnej wszystko jest naprawdę dopracowane (w ogóle ciekawy wystrój wnętrz). Co tu pisać, film godny polecenia, może nie arcydzieło, ale napewno oglądanie "Zabójczego numeru" nie będzie zmarnowanym czasem. W skali 1-5 oceniam film na 4:)
A aktorzy? Lucy Liu gra w końcu pozytywną postać, Morgan Freeman dla odmiany wręcz na odwrót. Ben Kingsley jako Shlomo znakomity, a Josh Hartnett także miło zaskakuje.
Z kolei Mr.Goodkat w wykonaniu Willisa to takie połączenie jego wcześniejszych ról z "Szakala" i "Jak ugryźć 10 milionów" ale przecież Bruce idealnie nadaje się do takich ról, co jest widoczne w tym filmie:) Jako jego fan stwierdzam, że po pięciu latach kręcenia przeciętnych produkcji (z wyjątkiem "Sin City") w końcu zagrał porządne kino. Życzę mu więcej takich pomysłowych filmów! "To były czasy..." - mówi na początku filmu Mr.Goodkat; faktycznie przypominają się dni świetności Willisa;)