Pamiętam, że był to jeden z pierwszych filmów oryginalnych Netflixa, który był bardziej promowany w Polsce. Nic dziwnego - swego czasu komedie z Adamem Sandlerem wydawały się być przepisem z gotowej probówki.

Tym razem jest podobnie, aczkolwiek inaczej...
Nadal jest to luźna, swobodna komedia, jaką można sobie wyobrazić po większości ról głównego duetu (Sandlera wspiera Jenifer Aniston). Komedia nie bawi do rozpuku, a intryga nie jest pierwszej klasy; ale nadal była to dość przyjemna podróż. Przede wszystkim film nie dłużył się niemiłosiernie, a kilka razy przyprawił o uśmiech na twarzy.

Sandler wciela się w rolę policjanta, któremu marzy się kariera detektywistyczna. Na ekranie towarzyszy mu małżonka - fryzjerka, którą również fascynują zagadki kryminalne. Para ma szansę wykazać się talentem dedukcji, kiedy zostają wplątani w życie pewnego miliardera.

Daleko temu do przygód Holmesa, czy Poirot, chociaż widać w tym pewne elementy parodyjne, okraszone strukturą typowej komedii.

Ot, taki luźny, niedługi i niezobowiązujący seans. Nada się na stresujący dzień, czy leniwy wieczór. Nie oszukujmy się - żadna zapowiedź nie obiecywała niczego więcej.
Prosto, ale miło i sympatycznie.

Po więcej "flashbacków", tekstów, recenzji, a także komentarzy i newsów ze świata kina - zapraszam na moją stronę na FB: Przez Projektor.