to ma być ten najlepszy gangsterski film od czasów ''chłopców z ferajny''? to jest jakaś kpina!
żałuje tych 90 minut wyjętych z życia
Film jest genialny, może nie sama jego fabuła, ale sposób konstrukcji; sceny, muzyka, dialogi - wszystko było mistrzowskie.
Zgadzam się, film rewelacyjny, świetny klimat, trzymający w napięciu do samego końca.
Doskonała gra aktorska, dialogi, obraz naprawdę może się podobać, dawno nie oglądałem tak dobrego gangsterskiego filmu
Wszystko prawda, jednak sama fabuła moim zdaniem kiepsko prowadzona. Pomimo wielu atutów, ogromnego entuzjazmu z jakim podchodziłam do filmu, wręcz łudziłam się, że w końcu dam serduszko ;) srogo się zawiodłam. Moim zdaniem gigantyczny potencjał, nie tyle zmarnowany, co niedoszlifowany. Klimat dla mnie znikomy, średnio wciągający. Jednak bardzo dobre kreacje aktorskie i strona techniczna.
Zawsze podchodzę do filmu z czystą kartką, staram się na nic nie nastawiać, bo zawsze wyobrażenia o nim są inne niż rzeczywistość. Fabuła była dynamiczna i nowoczesna, zdecydowanie inna niż np Ojca Chrzestnego, gdzie skupiano się na aspekcie psychologicznym. Można to zaliczyć jako wadę, ale szczerze powiedziawszy mi to nie przeszkadzało, bo film nadrobił klimatem. Nie potrafię zrozumieć czemu cię nie wciągnął, bo ja zostałem pochłonięty w całości.
No ja automatycznie się nastawiam. Czasami nakręcam się po trailerze, czasami przez obsadę, czy też nawet sam opis i często jestem rozczarowana, przez co pewnie ocena od razu spada jedno, dwa oczka. Nie potrafię inaczej :P Też nie mam pojęcia, generalnie bardzo lubię tego typu kino. Może za jakiś czas podejdę do filmu po raz 2 na chłodno i spodoba mi się bardziej. Bo i tak bywało
Mogłabyś wymienić 3 filmy, które cię wciągnęły?
Zdaje mi się, że Kill The Irishman to jest film na raz. Teraz poziom endorfin spadł i prawdopodobnie drugi seans by mnie rozczarował, a klimat nie wciągnął.
Hm.... jeśli miałabym wybrać pierwszą trójkę z filmów, które nie odstają za bardzo gatunkowo od Zabić Irlandczyka na pewno Ojciec chrzestny ;) Donnie Brasco. I święci z Bostonu. choć oczywiście jest tego więcej.
Święci z Bostonu kompletnie mnie nie wciągnęli, jak dla mnie nieklimatyczna papka nieudolnie naśladująca Tarantino. Pozdrawiam ;-)