Jak dla mnie to jedna z najlepszych ról Sandlera. Ten aktor kojarzył mi się zawsze z komediami i to raczej takimi, które średnio przypadały do mojego gustu. W takiej roli widzę go po raz pierwszy i szczerze mówiąc żałuje że podobne role trafiają mu się tak rzadko. Niektórzy się czepiają tej roli, twierdzą że był sztuczny że grał bez wyrazu, mają prawo do swojego zdania ale ja mu uwierzyłem, uwierzyłem w jego cierpienie i za to daje mu i temu filmowi wielki plus.
Każdy radzi sobie z tragediami inaczej... nie rozumiem zarzutu, który mu niektórzy stawiają że zagrał jedną miną, kompletnie bez mimiki. Kto powiedział że uczucia muszą się nam malować na twarzy jak kolory tęczy. To był jego sposób on chciał to wszystko w sobie zdusić/zapomnieć jego twarz momentami wydawała mi się martwa, tak jak martwe było jego życie i to właśnie sprawia że idealnie tu pasował. Daje 9 po przeczytaniu niektórych durnych komentarzy zastanawiałem się czy nie dać im na przekór 10 ale zamiast tego dodałem go do ulubionych (może przy kolejnym seansie podniosę) na obecną chwilę odebrałem go na 9 i chcąc być fair wobec twórców nie będę kombinował, uczciwie zapracowali u mnie na to solidne 9:)