To, że Dolan wystąpił tutaj w osobie reżysera, napisał scenariusz i dodatkowo zagrał główną rolę zdecydowanie zasługuje na uznanie. Ponieważ były to jego przeżycia, film wyglądał autentycznie. Oglądało się
świetnie, widać było zawartą w filmie prawdę i nie wątpię, że niektórzy widzowie utożsamili się z postacią Huberta. Można było ujrzeć wiele uczuć - zawiść, nienawiść czy miłość, gra aktorska była w moim
odczuciu dobra. Spodobała mi się również muzyka, prosta, jednakże stanowiła piękną kompozycję wraz z ujmującym obrazem. Francuskie kino jest bardzo intrygujące, nie tylko jeżeli chodzi o ten film (mam na
myśli świetne dzieła takie jak ''Amelia'' czy ''Życie jest piękne''), wzbudzają u mnie najlepsze odczucia. ''Zabiłem moją matkę'' dostaje ode mnie 8/10, bo jest dobrze, nawet bardzo dobrze i chętnie obejrzę kiedyś
go ponownie, ale nie było rewelacyjnie, bez przesady. :) Szkoda mi tylko, że film nie wzbudził większego zainteresowania i przeszedł bez wyróżnień.
Ja się osobiście jak najbardziej utożsamiłam ;) W końcu jakiś film, w którym obraz rodziny nie jest "jak z bajki", tylko - dla niektórych osób - stuprocentowo rzeczywisty. Dopiero po obejrzeniu filmu dowiedziałam się, że reżyser to jednocześnie odtwórca głównej roli, przez cały seans myślałam: "O, w końcu dobrano odpowiadającego aktora, wczuł się i nieźle zagrał". Teraz rozumiem :) Mnie też szkoda, i także dlatego, że znów przeczytałam wiele opinii w stylu: "Kolejny jakiś tam film o geju". Nie rozumiem, po co autorzy takich komentarzy w ogóle mają konto a tym portalu. W końcu - jak piszesz - mnogość uczuć i doświadczeń jest imponująca jak na dość prosty wątkowo film. I skupiono się na związku bohatera z matką. Tak w ogóle, czy w filmie widzimy Dolana jako Huberta, czy Dolana jako Dolana...? ;)