Niestety bardzo mocno da się odczuć młody wiek reżysera. Film pod względem warsztatu bez zarzutu, a nawet lepiej. Niestety sama treść nie przemawia do mnie. Pyskówki między matką a synem bynajmniej nie pokazują skomplikowania relacji, subiektywne spojrzenie i ocenę człowieka "matka" jest wyjątkowo jednostronne. Zadufany człowiek "syn" pochyla się tu wyjątkowo długo nad swoim pokrzywdzeniem przez los, tępotą matki, i swymi (oczywiście jednostronnymi) próbami dojścia do porozumienia. Film trwa półtorej godziny, a męczy tak, że trzeba go oglądać na raty, bo to monotematyczne 'marudzenie' głównego bohatera (nie tylko w monologach, ale również przez obrazy serwowane aby nachalnie ukazać 'dramat' głównego bohatera). Przypomniał mi czasy lektur szkolnych i tragicznego Wertera, o którym przez cały czas czytania krótkiego, przecież, utworu, myślałam tylko "niech się to już skończy" - bez cienia empatii niestety..