Przeczytałam wiekszość wypowiedzi i właściwie nie były w nich wziete pod uwagę dwie ważne rzeczy: Kanada to nie Polska, panuje tam jednak trochę inna kultura, inny stan umysłu. Druga ważna dla mnie rzecz to to że w miare trwania filmu postać irytującego nastolatka z muchami w nosie zostaje skontrastowana przez niespełnioną, nie najmłodszą , nie najładniejszą i ogólnie rozchwianą emocjonalnie kobiete. Film jest irytujący, jest trudny, ciut nużący. Jest też pięknie nakręcony. Ach i nie wiem czy to kwestia tłumaczenia które miałam czy samego dialogu między postaciami, które były zupelnie nielogiczne i niegramatyczny (jednak myslę że to tłumaczenie). Czy warto obejrzeć? Jeśli ktoś lubi filmy o trudnych relacjach, pokazane w ładnych kadrach, zupełnie nie amerykańske, ale tez nie europejskie, troche nieskładne i ogólnie męczące to jest to film dla niego. Dla mnie nie ma porównania do "wyśnionych miłości" które podobały mi się o wiele bardziej, Jednak dla mnie to takie mocna 6/10. Nie poczułam tej głębi, ale tez nie czuje żebym zmarnowała czas. Czy to sztuka dla sztuki? Nie sądze, ponieważ Xavier pokazuje nam konflikt matki i syna. I całkiem trafnie udaje mu sie ten konflikt nakreślić, Mnie to jednak jakos nie wzrusza.
Myślę, że na pewno tłumacz nawalił, pamiętam, że przy scenie gdy Hubert pyta się matki co by zrobiła gdyby on umarł padła tak nielogiczna odpowiedź, że przerwałam film i poszukałam angielskiej wersji tej sceny która miała sens.
Zaczynam być dumna ze swojej decyzji obejżenia filmu z angielskimi napisami. To w końcu jedna z najpiękniejszych scen w tym filmie. A co do ogólnej opini o filmie, poruszyło mnie najbardziej to, że film Xaviera jest oparty na jego własnych doświadczeniach i patrząc na ten film, jak na debiut, uważam, ze doskonale wybrał tematykę.
Myślę, że sama muszę oglądnąć ponownie ten film tylko, że tym razem z angielskimi napisami. Zbyt dużo straciłam.
W tej scenie było tak:
- Co byś zrobiła, gdybym dzisiaj umarł?!
- Umarłabym jutro...