do tematu!
Najpierw mamy kilkuminutową, czystej wody kreskówkę. Ewidentnie podpuszcza się dorosłych, którzy oglądają filmik wraz z dziećmi, by uwierzyli, że oto będą mieli do czynienia z kolejną popłuczyną po starym Disneyu. Już słyszymy w ustach księżniczki oraz leśnego ptactwa zaśpiewy życem wyjęte z przedwojennej "Królewny Śnieżki" czy czegoś podobnie arachaicznego. Już-już zyskujemy rozpaczliwą pewność, że tylko bardzo małe dziewczynki wytrzymają na seansie do końca bez ziewania.
I oto nagle ma miejsce totalne odwrócenie schematu. Księżniczka ląduje we współczesnym Nowym Jorku a to co mówi i czyni - z miejsca zaczyna wyglądać na zachowania słodkiej idiotki pomiędzy ludźmi zdroworozsądkowymi. I w tym momencie uwaga dorosłych zostaje na powrót przykuta do ekranu, robi się o wiele ciekawiej. Odczuwamy wdzięczność dla scenarzysty za to mrugnięcie, za to, iż jednak nie zamierza obrażać resztek naszej inteligencji.
Ale, o dziwo, ta (czytelna tylko dla trochę starszej części widzów) ironia plus to przymrużenie oka - są podane w sposób tak umiejętny, iż w najmniejszym stopniu nie odstraszają dzieciaczków od oglądania. To nadal jest ciekawa bajeczka. Zatem w swojej kategorii: mistrostwo świata.
Chętnie się pod tym podpisuję rękami i nogami.
Nie zabrakło zabawnych momentów, jak choćby dziurawe zasłony.
Piosenki wpadają w ucho.
Bardzo fajnie odwzorowane postacie z "Kreskówki" i Świata realnego, zwłaszcza królowa i Nathaniel.
Jak dla mnie to lekka komedia, która nie meczy nadmiarem ani patosem. Miła odskocznia od obecnych produkcji.