Cała akcja opiera się na jednej postaci. Jeśli pojawiają się inni bohaterowie, to jedynie na kilkanascie sekund. Żeby tego było mało, sceneria jest jednolita, bo gdzie okiem sięgnąć, tam rozpościerają się piaski Nevady. Jednak film nie nudzi. Owszem, scenariusz momentami mocno kuleje, ale ogląda się to bez wyrzutów sumienia, że traci się czas przed ekranem tv. I tylko przykro mi bardzo, bo liczyłem, że popatrzę sobie na Ashley Scott, a tymczasem ona zrobiła mnie w konia i zagrała...głos w słuchawce :/ Niektóre kobiety to mają chore poczucie humoru ;p