Dla mnie ten film to totalne nieporozumienie. Płytka historia, której próbuje się dorobić słaby dowcip. To najgorsza gra aktorska z udziałem Stillera i Nortonoa, jaką przyszło mi oglądać.
Niestety zgadzam sie i nie rozumiem tych wszystkich zachwytów na temat tego filmu... zwykła komedyika jakich wiele znacznie poniżej możliwości Nortona(genialnego po prostu w iluzioniściie)... no ale pierwsze koty za płoty..;p
Gdybym maybell nie przeczytała Twojego postu nie skojarzyłabym nawet, że to ten gość od iluzjonisty. (oglądałam dawno temu)Faktycznie różnica porażająca. Co do komedyjki.. zapowiadało się.. i spodziewałam się bardziej zawiłych relacji, głębszej problematyki, i zdziwiłam się, gdy nagle strasznie zakochany Brian (ks.) jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przestaje być zakochany, rabin się nagle nawraca, ona wszystkim wszystko wybacza bo padły ckliwe słówka, Ksiądz nagle nie cierpi, wręcz promienieje na widok jego ukochanej w ramionach innego etc.. Zakończenie mnie.. zabiło. :)
No to trzeba było nie oglądać, jak ci się tak nie podobało. Nic na siłę. Film mistrzostwo, najpiękniejsza historia miłosna, jaką oglądałam. Widziałam ten film już czwarty raz i nie zmieniam na jego temat zdania. A że niektórzy szukają filmu z nie wiadomo jakim przesłaniem? To jest film ,ma bawić, wzruszać. A nie mieć nie wiadomo jaką głębię.
No, w sumie to. . . Też na ogół nie lubię takich romansideł, właśnie takich płytkich i banalnych, a pewne momenty były tam banalne co dało się odczuć, obejrzałam film ze względu na Nortona, on mi też nie pasuje do tego typu filmów, a jak już to najlepiej jako główny bohater (: Tutaj też go właśnie widziałam na tym miejscu lepiej niż Stillera i stąd niesmak.