Ja również wygrałam bilet, za co dziekuje Filmwebowi ;)
Na wstepie zaznacze, że czytałam wiekszosc ksiazek Austen (czyli całe 5 ;)) robiłam o niej prezentację na maturze, a na studiach również często o niej mowie. Uwielbiam jej ironię, jej postawe wobec tamtych czasów.
A teraz o filmie. Generalnie jeśli ktoś zna biografię panny Austen to nie mogło byc zaskoczenia. Film ogląda się bardzo przyjemnie, jest sprawnie zrobiony. Klimatem przypomina trochę powieści bohaterki. Jednym słowem, wzruszyłam się ;)
Polecam tym, którzy lubią jej powieści. Ale przed udaniem się do kina lepiej zapoznać się z biografią Jane Austen żeby uniknąć rozczarowania.
Pozdrawiam :)
Chyba nie rozumiem Twojego punktu widzenia. Uważasz, że jeżeli jest się obeznanym z biografią Jane, to film jest zadowalający? Pytam, bo ja uważam zupełnie odwrotnie - ten, kto dobrze zna jej biografię uzna, że jest to czysta fantazja, bo zgadza się jedynie fakt znajomości Jane z Lefroy'em, a wszystko pozostałe - ucieczka, spotkanie po latach, spotkanie u wuja w Londynie jest wymyślone, jeżeli się czepiać szczegółów, to nawet pora roku, podczas której się spotkali, jest nie ta.
Ale zgodzę się co do tego, że jest dobrze nakręcony - piękne zdjęcia, muzyka, kilka ciekawych kreacji aktorskich.
Ustalmy jedno: jeszcze nie nakręcono takiego filmu fabularnego, który w 100% zgadzałby się z pierwowzorem/rzeczywistością. Oczywiste jest że film musi się sprzedać, więc nie mogli tam pokazać nudnego życia starej panny na prowincji, musieli ubarwić troszkę temat.
A jeśli chodzi mi o znajomość biografii to miałam na myśli zakończenie. I raczej chodziło mi o to, że mimo tego, że zna się zakończenie, film nadal może sprawiać przyjemność. Nie wiem czy jasno się wyrażam bo jest późno ;)
A swoją droga nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy zwracali uwagę na zgodność np. adaptacji z oryginałem. Powinno się takie przypadki traktować jak zupełnie niezależnie dzieła.
To, że nie może się zgadzać w 100% z rzeczywistością nie znaczy, że może się nie zgadzać w 90%. I to, że nie mogli pokazać nudnego życia starej panny na prowincji nie znaczy, że musieli akurat pokazać pełne miłosnych rozterek życie niewychowanej Jane.
Co do zakończenia - to, że było prawdziwe (mam na myśli brak happy endu), to dla mnie osobiście trochę za mało. Tym bardziej, że pokazali Jane jako złamaną życiem kobietę, choć zupełnie inny obraz rysuje się z listów.
A powiedz, czy jako, jak rozumiem, fanka Jane Austen, nie chciałabyś zobaczyć czegoś prawdziwszego (i nie patrz na to, że film ma się sprzedać itp)? Nie chciałabyś zobaczyć historii nieśmiałej, choć w środku cynicznej i złośliwej Jane, będącej cały czas w cieniu starszej siostry Cassandry (z którą jednak łączyło ją wielkie uczucie), która na jednym balu spotyka młodego, równie nieśmiałego człowieka, z którym zaczyna łączyć ją niespodziewanie namiętne uczucie? Bo ja bym chciała. I taki film mógłby być arcydziełem, nie komedią romantyczną a la "Zakochany Szekspir".
Zgadzam się w 100%. Film to kompletna fantazja. Znając finał historii w pewnym momencie te wszystkie rozterki Jane zaczynały być po prostu nużące. Nie powiem, że film nie był przyjemny ale paradoksalnie mógłby być bardziej interesujący, gdyby scenarzyści trzymali się bliżej pierwowzoru.
Reczywiście, fajnie byłoby zobaczyć taki film, ale to byłoby zupełnie coś innego, inny gatunek. Czasem dobrze jest pójsc do kina na coś "ciężkiego", zastanowić się, zatrzymać na chwilę. A czasami fajnie jest tylko umilić sobie czas :) Po to są np. durne komedie ;) A to, że chciałabym zobaczyć film absolutnie zgodny z biografią nie znaczy, że nie chiałabym zobaczyć Becoming Jane takim, jaki jest.
Nie szłam na ten film z nastawieniem, żeby zobaczyć coś autentycznego. Od tego są dokumenty. Ale przyznam, że zabrakło mi humoru typowego dla Austen.
Aha i nie uważam że pokazano ją jako starą zgryżliwą pannę pod koniec :) Ja odniosłam wrażenie że cieszy się życiem i po to też był ten koncert. Mogliby oczywiście bardziej to pokazać ale myślę że nie o to twórcom chodziło.
Pozdrawiam wszytskich tych, którzy nie uwazają powiesci Austen za zwykłe romansidła :))
Nie chodziło mi o to, że Jane na końcu była zgryźliwą starą panną - raczej o to, że mogłoby się zdawać, że romans z Lefroy'em tak bardzo wpłynął na jej życie, że była to jedyna rzecz, o której myślała przez 17 lat dzielących te wydarzenia. A wiemy, że działo się wiele rzeczy, które wpływały na jej życie - miała pewne miłostki (jak chociażby tajemniczy wielbiciel, z którym Jane wiązała duże nadzieje, ale który ponoć zmarł czy zamożny sąsiad, który jej się oświadczył - i nie chodzi o Wisley'a ;)), przeprowadziła się do Bath, którego nie lubiła, zmarł jej ojciec i wiele innych.
Lefory na pewno był pierwszą miłośią (albo jedną z pierwszych), na pewno sporym zawodem (z tym, że są różne interpretacje - jedna mówi, że Jane czuła się urażona, że ją zignorował, a nie załamana, że nie wyszła za mąż), ale czy aż tak dużym? Dlatego historia ukazana w filmie jest dość płytka, a jej wpływ na życie Jane zbyt duży.
Jako biografii filmowi daję 1, jako wariacji na temat epoki Regencji - 6, czyli średnio ocena moja waha się między 3 a 4 ze wskazaniem na 3 - bo jednak film ma być biografią.
Mamy zupełnie rozne oczekiwania wobec tego filmu, bo ja nawet nie rozpatruje go w kategoriach filmu biograficznego. Chociaż w ogole segregowanie gatunków uważam za bezcelowe.
Rzeczywiscie, moznaby sie zastanawiac, dlaczego z miłostek Jane wybrano akurat Lefroy'a. Moim zdaniem wiele za tym przemawia, chociażby to, że historia z umierajacym ukochanym byłaby zbyt dramatyczna, a tak mamy światełko optymizmu na koncu.
Ten film nie miał ani dokładnie ukazywać życia Jane Austen, ani jej epoki. Spójrzmy prawdzie w oczy, postać Jane Austen jest tylko niecnie wykorzystana żeby przedstawić pewną historię. Gdyby nie to nazwisko, film by sie nie sprzedał.
Mimo wszystko moim zdaniem film spełnił swoje zadanie, tzn wzruszył i ukazał kawałeczek historii, troszkę przybliżył postać znanej pisarki. Nie jest może doskonale zrobiony, ma pewne mankamenty (troszke brakuje rozmachu, smiałosci w zdjeciach, gra aktorow mdława) ale mimo wszytsko polecam! 7/10