Największe wrażenie zrobiła na mnie jednak nie oscarowa Glenda Jackson, czy jak zawsze fenomenalni Alan Bates i Oliver Reed, lecz na pewno najmniej znana Eleanor Bron w roli Hermiony, pierwszej oblubienicy Ruperta (Alana Batesa), rzekomo zimnej, a chyba najbardziej spragnionej szczerego uczucia - ile się tam kotłuje pod spodem!