Pieknie zrealizowany, naprawdę nieźle zagrany a jednak kilka scenariuszowych wpadek wszystko to zaprzepaszcza - motyw z beczką, która JEDNAK okazuje się przydatna, fakt że zdjęcia potrzebne aliantom jakimś cudem wykonał chłopak który nawet nie jest członkiem ruchu oporu (jak?), to że Kanadyjczycy tak bardzo potrzebują jakiejś mapy z urzedu, bo przecież nie mają swojej i nic nie wiedzą o tamtym regionie, a finalnie dowiadują się z niej że jak jest przypływ to mogą oskrzydlić worga, Niemcy którzy jakimś cudem tego manewru nie dostrzegają. Do tego parę innych o których nie warto wspominać. Niestety to czyni całą historię mniej wiarygodną i wytrąca widza z rytmu. Świetny Gijs Blom, którego wątek był zdecydowanie najciekawszy, i moim zdaniem bardzo dobrze oddaje perspektywę młodego człowieka kompletnie zmanipulowanego, rozdartego i przytłoczonego absurdem i okrucieństwem wojny. Pozostałe dwa już nie tak dobre - jeden niezbyt ciekawy bo prosty, drugi nieco absurdalny. Sceny walk brutalne i realistyczne, a praca kamery powoduje że czujemy jakbyśmy sami byli w środku akcji, pod ostrzałem, w brudzie i zgiełku wśród żołnierzy. Szkoda jednak że są one zrealizowane w tak małej skali, więcej statystów i większy rozmach sprawiłyby że ogladałoby się to dużo lepiej. Do tego film nie zbyt dobrze oddaje to jak długie i żmudne walki tam się toczyły - mamy zaledwie dwie sceny pokazujące starcia przy ujściu Skaldy, a wszystko dzieje się dosyć szybko.
Pamietaj, ze do dzis Kowalskie sa uczone na lekcjach "historii", ze nikt nie wiedzial o przemarszu armii niemieckiej przez obecne kraje Beneluxu. Czemu? Bo przeciez wtedy nie bylo internetu i TV, a skoro nie bylo, to nikt niczego nie wiedzial. Ten caly film reprezentuje ten poziom (pseudo)umyslowy i jest skierowany to takich widzow.
Pomyśl sobie jaki byłby efekt jakby dysponowali takim budżetem jak (pożal sie boże) Dunkierka Nolana...