Sam motyw romansu banalny, ale film warto obejrzeć. Inteligentnie stosowane flashforwardy są naprawdę udane. Chociaż film sprawia wrażenie, że się trochę twórcom lub twórcy rozlazł w szwach - jest wyraźna warstwa miłosna, generalnie przygnębiająca, i odlepiona od niej warstwa satyryczna, momentami genialna. Scena na targach malarstwa - mistrzostwo. Albo wypowiedź urzędnika: "Ja? Do kołchozu? Ja się tam nie nadaję. Ja nic nie umiem, rozwalę ten kołchoz, a szkoda kołchoźników". Albo urocza scenka ze snu, jak bohater żebrze z kartką "wspomóżcie byłego urzędnika", po czym robi przerwę obiadową i obraca kartkę, a tam napis "Przyjęć brak".