ktoś skopał film, można go było dopracować, szkoda...

ufoludki z niby-skrzydełkami (to nawet zabawne) udają nocne zombi czy cuś :/
małe dziecko puszcza rękę taty i ufnie idzie z obcymi (mimo wszystko nie wierzę!)
ileś tam kapsuł ale malutko w nim miejsca, dodatkowo prócz ufoli - 2 ludzi i 2 króliki (po wyładunku liczba się zgadza) ;/ (nie wierzę!)
wszystkich wysadzają na nowej planecie w dużej odległości od siebie - pewnie aby było im trudniej albo by o sobie zapomnieli (bezsens)
przez kilkadziesiąt lat szepczą jednej kobiecie do ucha o katastrofach? po co?? (bezsens)
ufoludki jako jasnowidze (ech... szkoda gadać)
itd. itp.

film intryguje i wciąga ale... dopóki nie załamią Cię końcówką i wtedy przychodzą wspomnienia wiele obrazów, które się kupy nie 3mają... :[
można było prościej ale więcej z sensem... cokolwiek... np. że każda katastrofa to transport dusz do nowego świata... jasne choć by było dlaczego znają daty... gdzie jest jego żona... no, dobry nawet jestem widzę, muszę napisać własny scenariusz... ;]

ech, nie chce mi się wymyślać, załamany jestem bo chyba nie zrozumiałem filmu... niemożliwe aby tak to spaprać, musi być jakiś głębszy sens... :/

jednak dam aż 6/10 bo intryguje i można podyskutować o tym czy tamtym... no i za te kilka scen (samolot!, pociąg - fajne są)