Gdyby wszystkie narkotyki świata wrzucić do kubła i zalać łychą i absyntem, a potem zabrać się za kręcenie filmu to wyszłoby coś w stylu "Zarazy...". Na Warszawskim Festiwalu Filmowym, gdzie publika przyzwyczajona jest do filmów nietypowych czy wręcz dziwnych, z 50 osób wyszło podczas seansu, ja osobiście podsypiałem (budzony przez niewytłumaczalne krzyki bohaterów). Na spotkanie z reżyserem zostało chyba 5 osób, pewnie po to, żeby zapytać co brał :)