Można zarzucać temu filmowi, że jest tylko zręcznie nakręconą agitką, a tezy stawiane w nim są do bólu tendencyjne i opiewają na przeinaczeniach, co nie zmienia faktu, że widzę w tym dokumencie pasję i szczerość aż do bólu.
Może dlatego, że film, choć zdaje się być próbą walki z wiatrakami, nie ma charakteru taniej zgrywy, czy misji od Boga, w której bohater wstaje rano i postanawia zmienić świat, lecz ciekawą próbą pokuty za wyrządzone krzywdy.
O’Barry, który po 10 latach życia w nieświadomości, poświęca kolejne 30 na naprawę swych błędów ma w sobie coś ze współczesnego samarytanina, dającego przykład każdemu z nas. Bynajmniej nie chodzi o to, by każdy z nas rzucił się do uwalniania delfinów, czy innych zwierząt. Na początek nauczmy się samodzielnie myśleć, zdecydujmy się na refleksję. Nauczmy się patrzeć!! Nie można zmieniać świata, skoro nawet niedostrzegany jego ułomności…
Owa próba nabywania świadomości podoba mi się w tym filmie najbardziej !!
Moja ocena - 7/10