PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1481}

Zatrute pióro

Quills
7,5 23 572
oceny
7,5 10 1 23572
6,0 8
ocen krytyków
Zatrute pióro
powrót do forum filmu Zatrute pióro

1. Niedole cnoty – Pierwsza wersja Justyny. Ma około 100 stron a budową przypomina większość nowel ze zbioru „zbrodnie miłości”

2. Justyna czyli nieszczęścia cnoty – Druga i najsłynniejsza wersja przygód Justyny (która przyczyniła się do złej sławy Sade’a) różniącą się od oryginału tym że jest dłuższa (ok. 230 str.) i bardziej rozbudowana. Opisy są dosyć ugrzecznione :)

3. Sade. Msza okrucieństwa – Jest to zbiór esejów i obszerne streszczenie trzeciej wersji „przygód” Justyny (nazywanej poprawnie „Nową Justyną) która w oryginale ma około 900 stron. Markiz nie bawił się w ugrzecznienie i łagodzenie opisów. Język jakim się posługuje w finalnej wersji jest równie plugawy jak w przygodach julietty i 120 dni sodomy. Niestety do Dzisiaj nie ukazała się w Polsce :(

4. Julietta – W Polsce została wydana wersja która ma około 341 stron. W oryginale ma ponad 1200 stron i jest chyba najdłuższą książką markiza de Sade, w której zawarł większość swoich przemyśleń filozoficznych. Niestety nadal w Polsce nie została wydana pełna wersja :(

5. Zbrodnie miłości – Tylko dwie nowelki wchodzą w skład „zbrodni miłości” opublikowanych w naszym kraju. Około dziesięciu innych nowel wchodzi w skład tego zbioru lecz i w tym przypadku nie zostały u nas opublikowane.

6. 120 dni sodomy – Jest to najbardziej nieczysta powieść jaka powstała od początku świata. Do dziś nikt jej nie przebił pod względem brutalności i opisów ekscesów. Szkoda że tylko pierwsza część została ukończona, a trzy dalsze partie są rozpisane w postaci obszernego szkicu, dzięki czemu dobrze wiemy jak powieść przebiega dalej i jak się kończy.

7. Prezydent w pole wywiedziony i małżonek ukarany – dosyć trudne do zdobycia dwie książeczki, z której pierwsza to pełny teks a druga to większość nowel ze zbioru Historiettes, Contes et Fabliaux. Wprawdzie brakuje tam kilku nowelek ale lepsze to niż nic :)

8. Filozofia w buduarze – Po prostu klasyka :)

9. Powiedzieć wszystko – Do zdobycia są dwie wersje. Pierwsza, starsza (z trzema nagimi kobietami na okładce) jest tą którą polecam nabyć. W przeciwieństwie do wersji nowej z 2003, znajdziemy tam duże fragmenty „dziennika” który Sade pisał pod koniec swojego życia w 1814 roku, a także kilka niepublikowanych tekstów. Nowe wydanie zawiera większość tekstów starej wersji ale za to posiada fragmenty zawierające kilka długich rozpraw libertynów z trzeciej wersji Justyny (te same rozprawy znaleźć można też we „Mszy okrucieństwa”)

10. Sade. Pisma polityczne – Zdaje sobie sprawę że po tą książkę, sięgną tylko najwięksi pasjonaci markiza. Niemniej polecam ją przeczytać/nabyć :)

11. Filozofia integralnej suwerenności – Bogdan Banasiak, znawca Nietzchego i Sade’a, stworzył najbardziej wyczerpujące kompendium „filozofi zła” którą markiz de Sade rozwijał w swoich dziełach takich jak 120 dni sodomy, Historia Julietty, Nowa Justyna czy filozofia w buduarze. Ponad 530 stron, dobrze napisanego tekstu z pewnością nasyci czytelników których zafascynowała ponura filozofia Sade’a rozwijana w najbardziej jego kontrowersyjnych dziełach.

12. Markiz de Sade – Biografia której autorem jest Donald Thomas, jest najobszerniejsza (około 400 stron), najbardziej fascynująca (bardzo wiele nieznanych szczegółów z jego życia) i niestety najbardziej trudna do zdobycia (swój egzemplarz kupiłem na allegro). Biografia należąca do tych które czyta się jednym tchem :) Miłośnicy Sade’a z całą pewnością byliby zachwyceni gdyby ukazało się nowe wydanie tej wspaniałej biografii.

13. Wiek Markiza de Sade – Jerzy Łojek podzielił książkę na trzy części w której opisał żywoty trzech libertynów. Markiz jest na uprzywilejowanej pozycji, gdyż jego biografia zajmuje około 200 stron.

14. Mój chory de Sade – Niestety nic nie mogę powiedzieć na temat tej książki, gdyż w przeciwieństwie do wyżej wymienionych, po prostu jej nie posiadam. Nie wiem więc czy jest to biografia czy zbiór esejów. Gdyby ktoś ją posiadał (autorką jest Elwira Watała) to prosiłbym o wyjaśnienie o czym ta książka ta naprawdę jest :)

15. Sade, mój bliźni – Również nie posiadam zbyt wielu informacji o tej książce za wyjątkiem tego że autor to znany i ceniony znawca Sade’a który postanowił napisać zbiór esejów poświęconych filozofii Sade’a

użytkownik usunięty
Zelgadiss

Dobra robota. Czytałem tylko "Sto dwadzieścia dni Sodomy, czyli Szkoła libertynizmu" oraz "Justyna czyli nieszczęścia cnoty". Chcę przeczytać "Filozofię w buduarze", "Zbrodnie miłości" oraz "Dialog między księdzem a umierającym". Tego ostatniego nie widzę w twoim spisie, mniemam, że znajduje się jako jeden z wielu tekstów w którejś z wymienionych przez ciebie pozycji.

"Julietta" w Polsce została wydana w okrojonej wersji, ale dlaczego w oryginale jest dłuższa o jakieś 1000 stron od drugiej "Justyny"? Dodano jakieś nowe wydarzenia z przygód Justyny, czy po prostu rozszerzono elementy filozoficzne?

W jednym z esejów, dołączonym do wydania "120 dni Sodomy"... było wspominane, czyją myślą fascynował się de Sade. Szczególny nacisk położono na Holbacha, więc zamierzam zapoznać się z jego "Systemem przyrody, czyli prawami świata fizycznego i moralnego". Może i ty sięgniesz.

Żeby nie było: książki Sade'a czytam, żeby wiedzieć, jak myśleć nie należy. Jestem zresztą wierzący, więc i Holbacha potraktuję z przymrużeniem oka.

Myślę że mój spis Książek markiza de Sade’a wydanych w Polsce, jest zbyt skąpy pod względem opisów, dlatego żałuje że nie przyłożyłem się bardziej :)

Zacznę może od tego, że słusznie założyłeś, iż pierwszy, znany nam utwór Sade’a (Najstarszy jaki przetrwał. Dziś wiemy, że markiz swoje pierwsze próby pisarskie rozpoczął jeszcze przed uwięzieniem, lecz nic się z tego nie zachowało) czyli "Dialog między księdzem a umierającym" znajduję się w jednej z wymienionych pozycji. Tekst który chcesz przeczytać znajduje się w zbiorze Pt. „ Powiedzieć wszystko” z tej drugiej wersji która jest dla mnie jako kolekcjonera jego dzieł, niestety gorszą od pierwszej. Jest to wydanie Mireki z 2003 roku. Tekst ten został jeszcze zamieszczony w trzy tomowym wyborze dzieł markiza („Dzieła zebrane”) ale nie zamieściłem go z tego względu, że wszystkie teksty się powtarzały i uznałem że nie warto zamieszczać tej pozycji. Podobnie postąpiłem z osobno wydaną nowelką Pt. „Emilia de Tourville czyli braterskie okrucieństwo”, która przynależy do zbioru „Historiettes, Contes et Fabliaux” i znaleźć ją można jeszcze w „Małżonku ukaranym” który jest (jak wspominałem) zbiorem nowel (dokładnie dwunastu). „Dialog” czyli słynne ateistyczne wyznanie Sade’a to utwór krótki który można łatwo ściągnąć a potem ewentualnie usunąć :)
Jeśli nie jesteś kolekcjonerem, to najlepiej byś nie marnował pieniędzy, tylko albo ją poszukał w bibliotece lub po prostu ściągnął ten tekst.

„dlaczego w oryginale jest dłuższa o jakieś 1000 stron od drugiej "Justyny”? - Sprawa ma się tak, że w1787 roku, Sade napisał (w dwa tygodnie!) „Niedole cnoty”. Ta nowelka mająca 101 stron, nie została opublikowana za życia Markiza. W 1791 roku Sade wydał rozszerzoną i bardziej śmiałą już (w stosunku do pierwowzoru) powieść Pt. „Justyna czyli nieszczęścia cnoty”, która przyniosła mu sławę i nieśmiertelność.
Markiz nigdy nie przyznawał się oficjalnie do tego dzieła. W 1797 roku ukazuje się „Nowa Justyna”. W trzecia wersji (We wstępie od wydawcy czytamy że anonimowy autor już zmarł i ta najobszerniejsza wersja jest tą pierwszą a ta druga była tylko, cytuje „ekstraktem” – Oczywiście to była nieprawda) Sade umieszcza wszystkich libertynów z drugiej wersji (oprócz Du Harpina – tego komicznego skąpca u którego Justyna pracowała) a także dodaje wielu nowych. Nie tylko dodaje nowe wydarzenia (czasem je w znaczący sposób modyfikuje) ale też dodaje olbrzymie partie poświęcone „filozofii zła” którą wyznawcami są wszyscy libertyni z tej książki. W pierwszej i drugiej wersji Justyna jest narratorką (czemu zawdzięczamy bardzo łagodne opisy ekscesów jej oprawców), natomiast w tej, to markiz jest narratorem i te opisy są już naprawdę bardzo brutalne i „obrzydliwe” jak w Juliettcie i „120 dni Sodomy”. Również zakończenie i wymowa całego dzieła jest inna. Równo z „Nową Justyną” ukazuje się „Historia Julietty czyli powodzenie występku”, która jest jakby dalszym ciągiem „Nowej Justyny”. W tym dziele Markiz wyraźnie sympatyzuje z bohaterami, gardząc cnotą a wychwalając zbrodnie.

Z pewnością sięgnę po Holbacha i La Mettrie’go (którym również inspirował się Sade) tym bardziej że miałem zrobić to już wcześniej :)

Ja również jestem wierzący, a te wszystkie ateistyczne książki, nie są dla mnie żadnym zagrożeniem dla wiary, dlatego że przeczytałem sporo książek obalających kroczek po kroczku, ateistyczne tezy i dobrze wiem na czym stoi współczesny ateizm. Jeśli te książki zachwiałyby wiarą czytelnika, to uważam że jego wiara jest bardzo słabo uzasadniona, i korzystnie byłoby dla niego, by na odtrutkę sięgnął po książkę przeznaczoną specjalnie dla niego. Na Polskim rynku ich nie brakuje :)

Nie wykluczam że jeśli założę nowy temat pod tym filmem, to może on się nazywać „Spis książek Markiza de Sade nie wydanych w Polsce” :)

Pozdrawiam

użytkownik usunięty
Zelgadiss

Piszesz:
"Ja również jestem wierzący, a te wszystkie ateistyczne książki, nie są dla mnie żadnym zagrożeniem dla wiary, dlatego że przeczytałem sporo książek obalających kroczek po kroczku, ateistyczne tezy i dobrze wiem na czym stoi współczesny ateizm. Jeśli te książki zachwiałyby wiarą czytelnika, to uważam że jego wiara jest bardzo słabo uzasadniona ...".

Dwa rażące błędy:

1. Nie ma czegoś takiego jak "ateistyczne tezy". Są tylko tezy (naukowe, filozoficzne), które nie uwzględniają Boga w swoim obrazie świata. Innymi słowy: dla większości naukowców współcześnie Bóg stał się zbędny. Zwrot "ateistyczne tezy" to bardzo cwany chwyt erystyczny intelektualistów katolickich: Próbują oni obarczyć ateistów obowiązkiem dowodzenia "brak" Boga. Ateista, który daje się na tak prosty chwyt nabrać i zaczyna się plątać w swoich wypowiedziach jest sam sobie winien. Albowiem jedno pozostaje pewne: na wierzącym ciąży ciężar uzasadnienia wiary, bo to on stawia tezę, że coś (mianowicie Bóg) istnieje oraz że to coś stworzyło świat. Dziwnym trafem nikomu się to nie udało... ba, większość nieudanych prób dowodzenia istnienia Boga stały się przesłankami, aby w Niego nie wierzyć.

2. Twierdzisz, że jeśli książki Holbacha, La Mettrie'go albo de Sade'a zachwiałyby wiarą czytelnika, to w takim razie ta wiara musiała być słabo uzasadniona. A może jest na odwrót? Może to ten, którego żaden racjonalny argument nie rusza mimowolnie dowodzi, że jego wiara jest ślepa i że instynktownie broni się przed prawdą, która przeczy tym "prawdom", w które dotychczas wierzył? Pomagają mu/jej w tym oczywiście te książki, o których wspomninasz. Najczęściej jednak są to książki bezwartościowe pod kątem merytorycznym (jak choćby kziążki współczesnego papieża).

Jaki związek ma Twój tekst z Markizem de Sade ?

użytkownik usunięty
Zelgadiss

Mój tekst ma przede wszystkim bezpośredni związek z Twoim tekstem a pośredni z tekstami Markiza. Albowiem można nawet przeczytać wszystkie książki de Sade'a 100 razy... ale nic to nie da jeśli się człowiek zamknie na siłę argumentu i ulegnie erystycznym sztuczkom ze strony teologów i filozofów chrześcijańskich.

Sam de Sade to przewidział (Cytat z Julietty):
"Być może pewnego dnia, wskutek entuzjastycznej demaskacji śmiesznych przesądów religijnych, ujrzysz, jak lud niszczy idole. Podobny do twrzoźliwego dziecka wkrótce zacznie on jednak żałować, że rozbił swe zabawki, i poskłada je na nowo z tysiąckrotnie większą gorliwością"

Ale widzę, że nie jesteś zbytnio chętny do dyskusji ze mną... ani do radykalnego wzięcia w nawias wszystkich przesądów, do czego stary dobry Markiz nas wszystkich próbował nakłonić. Ale chyba sam sobie zdawał sprawę z tego, że uderzając głową w mur można jedynie uszkodzić... głowę :)

Żegnam, Zelgadiss

W 100 % nie zgadzam się z Twoimi wydumanymi sofizmatami. Jeśli chcesz podyskutować to najpierw dokształć się w teologii a potem zacznij dyskusje na jakimś filmie związanym z tematem który nie ma za wiele wspólnego z filmem.
Też potrafię powiedzieć o jakiejś książce że jest bezwartościowa pod kontem merytorycznym bo nie zgadzam się z jej treścią. Podobnie mogę powiedzieć o dowolnym światopoglądzie. Nie zdajesz sobie sprawy że jesteś ateistycznym fundamentalistą który myśli że pozjadał wszystkie rozumy i dlatego może ludzi rozsadzać po kontach. Chełpisz się tym że rozumiesz markiza de Sade, choć wcale nie znasz i uroiłeś sobie że Twoja interpretacja jest jedyną słuszną a my wszyscy mamy się dostosować do Twojej wizji. Żal mi Cię.

Czytałem sporo dyskusji jakie prowadziłeś z innymi użytkownikami i zauważyłem że bardzo lubisz się wywyższać ponad innych i sprawia Ci to dużą satysfakcję :) Nie pierwszy to zauważyłem ;) Na siłe pozujesz na nie wiem jakiego intelektualistę który spogląda ze swoją nieskończoną mądrością na tych wszystkich przygłupich ludzi  Skończ z tą żałosną dziecinadą. Tak bardzo Cię drażni to że ludzie wierzący publicznie wyrażają swoje przemyślenia ? Zachowaj dla siebie te zbędne trzy grosze które nic naprawdę wartościowego nie wnoszą do tego tematu.

Żegnam.

Zelgadiss

W drugiej linijce po słowie "tematem" jest urwany tekst który nie skopiował się a kończy na "który". Mam nadzieje że tekst mimo wszystko jest czytelny

użytkownik usunięty
Zelgadiss

Tobie (oraz wszystkim ludziom, którzy boją się myśleć) się wydaje, że się wywyższam, gdyż posługuję się argumentami. To, że Ty moje argumenty nazywasz "sofizmatami" (oczywiście bez uzasadnienia, bez argumentacji) niczego nie zmienia. Łatwo kogoś obrazić i mu zarzucić, że się "nie zna". Ale to tylko świadczy o Twojej nerwowości (która mnie, jak musze przyznać, niezmiernie cieszy).

A potem ten żałosny chwyt retoryczny: "Żał mi Cię". Niby dlaczego? Bo potrafię argumentować a Ty nie? Bo nie uginam kolana przed przesądami? Bo żyję pełnią? Może masz rację... trudno żyć w świecie ludzi, którzy wolą wierzyć w brednie zamiast myśleć i uwierzyć w to co prawdziwe (może to Bóg? Kto wie... ale na pewno to nie jest "wasz" Bóg nienawiści). No i zwrot "fanatyczny ateizm"... w której "pobożnej" książce to wyczytałeś, co? Jak to fajnie móc odwrócić kota ogonem, prawda? ;)

Nie masz żadnych podstaw, aby oceniać mojej wiedzy z teologii. Niczego nie napisałem, co mogłoby świadczyć, że się w tej materii nie odnajduję. To tylko dowodzi, że boisz się dowiedzieć prawdę o swoich... ekhm... "prawdach".

Ale mimo wszystko dziękuje za radę: w przyszłości zachowam dla siebie te moje "trzy grosze" i nie będę sie udzielał w te wasze pseudo-dyskusje. Niech miernota pozostanie miernotą... tak było, jest i niestety będzie (och, znów się wywyższam... mówiąc jedynie prawdę).

P.S.
Prędzej czy później może jeszcze trafisz na jakiegoś anty-fana Momopyszczka. Bo nie jednemu tutaj zajrzałem pod perukę :D

Narka dzieci.

Przypominasz muchę która jeśli nie nabrudzi na białe prześcieradło to zatruwa życie swoim natrętnym bzyczeniem. Ja też byłem ateistą i przeczytałem masę książek różnych autorów. Coś jednak wiem o tej materii. Nie zarzucaj jakiegoś ograniczenia, bo jeśli ktoś jest ograniczony, to tylko ty w swojej wyniosłości i próżności. Nie wrzucaj ludzi wierzących do worka z napisem „ograniczeni” czy „zamknięci” bo każdy kij ma dwa końce a te łatki łatwo mogą zostać przypięte właśnie wam, ateistom.

Nie zaśmiecaj tego tematu, który założyłem po to by użytkownicy mogli porozmawiać o książkach Sade’a które nie zostały wydane u nas.

użytkownik usunięty
Zelgadiss

Nie jestem ateistą. I nie wrzucam ludzi do jednego wora... nigdy. Nie piszę pogardliwie o "katolach" lub "klechach"... tak jak Ty np. o "lewakach".

A tak szczerze: Uważam, że większość ludzi wierzących jest mądrzejsza od ateistów. Być może Ty też do nich należysz. Ale Twoja złość Ci nie pozwala popatrzeć na to co napisalem trzeźwo.

Nie mam zamiaru się powtarzać. Swoje szczere zdanie napisałem niżej jako odpowiedź na post amerrozzo. Chcesz przeczytać, czytaj. Nie? Tez dobrze. Mnie to rypka.

użytkownik usunięty

Wiary (tej prawdziwej) nie trzeba uzasadniać, to nauka potrzebuje uzasadnień. Boga się nie dowodzi, dowodzi się rzeczy fizycznych. Boga nie można doświadczyć, Boga można "doświadczyć". Z tego też powodu nie można go udowodnić w taki sposób, w jaki wymagają tego niewierzący. Tu zresztą ateiści popełniają ogromny błąd, bo chcą, aby przekonać ich o istnieniu Boga w sposób, który sami sobie wymyślili (czyli: empiryczny). A dlaczego miałby to być jedyny sposób? Czy jesteś w stanie udowodnić - bez elementu zawierzenia - że cały świat jest racjonalny? Że my ten świat adekwatnie poznajemy? Że w naszym poznaniu nie ma istotnych elementów zafałszowujących?

Chcesz się przekonać o istnieniu Boga, poczytaj pisma Martina Bubera. Nie gadaj też głupot, że "dla większości naukowców Bóg stał się zbędny". Na jakich badaniach się opierasz? Czy po prostu WIERZYSZ w to, co gdzieś kiedyś usłyszałeś, najprawdopodobniej od osoby, która plotła głupoty? A ta w ogóle: http://demotywatory.pl/3640477/Wiec-powiadasz

Istnieje ateistyczna teza, która brzmi "Bóg nie istnieje". Jest ona rzekomo naukowa, a tak naprawdę to zwykła wiara tylko "na opak". Ja ci powiem, dlaczego nie można z całą pewnością twierdzić, że Bóg nie istnieje. Ano dlatego że nie istnieje żadna przekonująca teoria, która wyjaśniłaby, w jaki sposób powstał nasz (czyli: fizyczny) wszechświat. Skoro nie można stworzyć perpetuum mobile (nie może być nim ani żaden ludzki wynalazek, ani żaden obiekt fizyczny typu gwiazda, ani grupa obiektów typu gromada galaktyk, a więc w takim razie także i wszechświat) i jest to udowodnione naukowo, wszechświat, który znamy, nie jest wieczny i nie istnieje od zawsze. Nie mógł też powstać z niczego, bo to również przeczy nauce. Weźmy na przykład teorię wielkiego wybuchu. Mówi ona mniej więcej o tym, że malutka kuleczka nagle eksplodowała, nie mówi nic o tym, w jaki sposób ta malutka kuleczka w ogóle się pojawiła. W jaki sposób wszechświat mógłby powstać z niczego? Przez "nic" nie rozumiem tutaj czarnej przestrzeni, ponieważ nie istnieje jeszcze siatka czasoprzestrzenna! Tego "nic" nawet nie sposób sobie wyobrazić, bo jego po prostu... nie ma. A nagle pojawia kuleczka... Fajna bajka, nie?

Innymi słowy: wszechświat nie mógł istnieć od zawsze, nie mógł też powstać z niczego. Na obecną chwilę świat fizyczny potrzebuje "wyższej instancji", która tłumaczyłaby jego istnienie. Dla mnie ta wyższa instancja jest Bogiem, Bogiem osobowym (inny nie istnieje). A jednak ateiści sądzą, że wiedzą, że Boga nie ma. Ale skoro nie istnieje nawet wiarygodna hipoteza (!) nieuwzględniająca Boga w procesie powstania wszechświata, to na czym się ateiści opierają, jeśli nie na swojej "wierze na opak"???

Na koniec wycinek z tej strony: http://znakiczasu.pl/samo-zycie/99-pulapka-ateizmu
Zwłaszcza akapit drugi jest fenomenalny.

"Argumentem na rzecz nieistnienia Boga ma być również fakt, że nauka nigdy nie natrafiła na ślad Jego działania. Jest to jednak argument chybiony, nie może się bowiem odnosić do przebywającego poza światem jego Stwórcy. Bóg pojawia się wewnątrz świata tylko wtedy, kiedy sam chce, a człowiekowi objawia się w głębokiej relacji osobowej, czego konsekwentnie nie chcą dostrzec ateiści, a czego doświadcza bardzo wielu ludzi.

Ateiści głoszą też, że istnienie Boga jest przyjmowane na zasadzie aksjomatu, który z niczego nie wynika. Ich zdaniem jest to „nienaukowe”. Ten argument łatwo byłoby obrócić przeciwko nauce, której podstawy również są aksjomatami i z niczego nie wynikają. Na przykład na tej samej zasadzie co wiarę w Boga przyjmujemy podstawy matematyki i logiki.

Ostatnim z poważniejszych ateistycznych argumentów na nieistnienie Boga jest fakt, że różne religie różnie oddają cześć Bogu, więc — zdaniem ateistów — „nie ma pewności, co do tego, co zrobić, żeby być zbawionym”. A ponieważ ateiści nie mają tej pewności, to na wszelki wypadek nie wierzą w Boga. Taka argumentacja jest jednak nielogiczna. Jest to co najwyżej konstatacja faktu, że ludzie różnie postrzegają swoje relacje z Bogiem. Przy dość widocznych różnicach między religiami warto też dostrzec to, co je łączy, że np. żydów, chrześcijan i muzułmanów łączy wiara w tego samego Boga — tego, który objawił się Abrahamowi."

W zupełności się zgadzam. Nie rozumiem tylko dlaczego momopyszczek zamiast dyskutować na temat który specjalnie założyłem, woli dzielić się ze wszystkimi swoimi "ateistycznymi rewelacjami" ;)

użytkownik usunięty

Może Cię to zdziwi, ale ze wszystkim co napisałeś... ja się w pełni zgadzam.

Samego siebie od jakiegoś czasu nie nazywam już "ateistę", bo nie utożsamiam się z gronem ludzi, którzy przy każdej rozmowie usiłują dowieść, że Boga nie ma. Jak to? Na jakiej podstawie? "Bóg" (istnienie Boga, wieczność, dobro, absolut) to są rzeczy, o których nie powinno się i nie można mówić jak się mówi o innych rzeczach. To rzeczy niezwykle wzniosłe (nie powiem, że "święte", bo nie jestem religijny) i bytujące (jeśli w ogóle)"poza" nami. Bóg nie jest kolejną "rzeczą" ze świata fizycznego, którą możemy zbadać, zmierzyć, analizować itd. Kto tego nie rozumie jest w moich oczach zerem.

Mi chodziło o coś bardzo prostego: uważam, że wszelkie "dowody Boga" oraz próby dowodzenie, że Go nie ma są pozbawione sensu. To one są winne, że my z naszym małym rozumem pragniemy zgłębic wszelkie tajemnice świata (a prz okazji go niszczymy). Nie mamy już szacunku dla Tego, który JEST, czyli Boga (jeśli istnieje).

I to właśnie te spory wytworzyły takie brednie, jakie pisał de Sade.Gardzę jego argumentami przeciwko Bogu. Nie dlatego, że nie są racjonalne... bo są jak najbardziej racjonalne. Ale w tym problem: jak można mówic racjonalnie o czymś, co z definicji wymyka się zasadom rozumu? To nie jest głupota (bo de Sade był niezwykle wykształconym gościem), ale idiotyzm. Ale idiotyczne teksty de Sade'a nie miały by miejsca, gdyby ludzie religijni wcześniej nie próbowali wcisnąć Boga w ciasne granice filozofii (scholastyka). Na tym polega "grzech pierworodny" myśli chrześcijańskiej. Dlatego współcześni chrześcijańscy intelektualiści korzystają z książek Bubera albo Levinasa czy Rosenzweiga. Oni nas więcej uczą o "doświadzceniu" Boga niż teologia.

Krótko mówiąc: doszło do podwójnej degeneracji religii. Wierzący próbowali dowieść istnienie Boga (degeneracja pierwsza) a niewierzący usiłowali dowieść niestnienie Boga (degenracja druga, gdyż wyrosła na degeneracji drugiej).

P.S.

Czytalem Bubera i także Rosenzweiga i Levinasa. Bomba! Boga się doświadcza (Ty?)... albo i nie (na pewno ja). Kto o Nim jednak dyskutuje (nieważne czy katolik czy zwolennik Sade'a) jest prawdziwym bezbożnikiem.

Tyle w temacie.

użytkownik usunięty

To jest problem natury technicznej: jak dyskutować o Bogu za pomocą języka przedmiotowego? Nie da się... A jednak Buber, dzięki któremu się nawróciłem (a warto dodać, że zasiadałem do lektury jako zatwardziały ateista), właśnie za pomocą takiego języka potrafi "otwierać oczy". Podobnie jest z mistycznymi tekstami Jana od Krzyża. Obaj panowie ratują się, wypełniając swoje pisma ogromną liczbą metafor. To też najczęściej sprawia, że trzeba każdy tekst czytać po kilka razy, aby go w pełni zrozumieć.

Zdziwił mnie twój wpis, jakby nie twój. Napisałeś teraz: "Bóg nie jest kolejną <<rzeczą>> ze świata fizycznego, którą możemy zbadać, zmierzyć, analizować itd. Kto tego nie rozumie jest w moich oczach zerem.".

A przed godziną twierdziłeś: "Albowiem jedno pozostaje pewne: na wierzącym ciąży ciężar uzasadnienia wiary, bo to on stawia tezę, że coś (mianowicie Bóg) istnieje oraz że to coś stworzyło świat. Dziwnym trafem nikomu się to nie udało... ba, większość nieudanych prób dowodzenia istnienia Boga stały się przesłankami, aby w Niego nie wierzyć."

użytkownik usunięty

W tym nie ma sprzeczności. Wiele ludzi na tym forum zarzuca mi dwulicowość. Ale ja tylko próbuje myśleć bez ograniczeń. Czy to taki grzech? ;)

Spróbuję wyjaśnić, co miałem na myśli.

Jeśli Bóg nie jest kolejną "rzeczą", to nie można Jego istnienie dowieść ani obalić. Tym samym każdy kto usiłuje to czynić jest zerem. I oczywiście nikomu nie udało się dowieść istnienie Boga, gdyż On (jesli jest) nie jest rzeczą (obok innych rzeczy), lecz JEST. Bóg to byt jako taki.

Wina teologów polega na tym, że w potraktowali Boga (mimowolnie oczywiście) jak "rzecz". To wynikało z naiwności i braku oświecenia w dobie średniowiecza. W tym sensie jest to "wybaczalne". Natomiast de Sade był już dzieckiem nowej epoki Oświecenia. Jego wywody (podobnie jak wywody Holbacha) są po prostu żałosne.

P.S.
Mnie Buber, Rosenzweig i Levinas jakoś nie przekonali mnie do Boga, gdyż nadal nie widzę w tym co oni opisują "Boga". Ale dobra... to naprawdę już nie na temat. Biedny Zelgadiss już płacze, że mu "zaśmiecam" temat. Więc zrobię dziecku przysługę i już nie będę mu przeszkadzał w zabawie z de Sade'm, tym trollem ;)

Raczej nie będę sie udzielał w dalsze dyskusje, bo zawsze robi się szambo, gdy człowiek próbuje myśleć i pisać poza granicami szablonowego myślenia. Mam dość ciągłych zarzutów, że się wywyższam... choć czasami to prawda :D

Żegnam i pozdrawiam

Już wiadomo skąd Ci te orgie w głowie.
za dużo książek de Sade, mój drogi

użytkownik usunięty
tacyssup

Skądże... kolejność rzeczy jest dokładnie odwrotna: Zacząłem czytać Markiza, bo ciągle miałem orgie w głowie :D

Zelgadiss

Dosłownie przed chwilą zakupiłam 14 pozycję :D po przeczytaniu zdam relację ;)

ocenił(a) film na 6
Zelgadiss

'120 dni sodomy – Jest to najbardziej nieczysta powieść jaka powstała od początku świata. Do dziś nikt jej nie przebił pod względem brutalności i opisów ekscesów.'
Czytałam, i tutaj faktycznie nie jest to pustosłowie. Z 'Justyny' można się momentami śmiać. Ale w tekście, gdzie ludzi zamienia się w mięso, niewiele jest do śmiechu. Polecam wyłącznie dorosłym i stabilnym psychicznie czytelnikom. Jeśli którąś z książek markiza miałabym uznać za złą bez cudzysłowu, to byłaby nią właśnie 'Sodoma'.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones