tylko, że mniej więcej w połowie filmu można się domyślić, kto jest seryjnym mordercą, co nie jest dobre w takim gatunku, jaki ten film reprezentuje.
Wydaje mi się, że reżyser nie miał wiele do powiedzenia, na planie - dało się to zobaczyć w sposób w jaki grali Pacino i De Niro.
A scena finałowa...
Hmmmm
Ktoś tu sobie jakieś jaja zrobił? Była śmieszna. Jakiś pastisz "The Heat"?
Podobała mi się rola Carli Gugino ... i zdecydowanie wolę tu rolę DeNiro, Pacino z filmu na film (chodzi mi oczywiście o sensacje) robi się coraz bardziej zmanierowany ... ehhh ... szkoda