Zapewne nie będzie to druga "Gorączka", ale myślę, że może z tego wyjść naprawdę przyzwoity kryminał. Wprawdzie dla De Niro ostatnie ładnych parę lat to powolne staczanie się po równi pochyłej, a Pacino, choć jego kariera prezentuje się ostatnio dużo lepiej niż dorobek kolegi po fachu, też ma chyba najlepsze lata za sobą. Jednak wierzę, że się sprężą i pokażą, że nie na darmo uważa się ich za gigantów współczesnego kina. Liczę, że występ u boku tak uznanego partnera wpłynie na każdego z nich mobilizująco. Reszta obsady też prezentuje się na plus, z wyjątkiem tego pieśniarza "muzyki" rap, ale jego udział - wymuszony zapewne przez producentów - ma chyba znaczenie wyłącznie komercyjne - ma przyciągnąć na film podjaraną tym "artystą" młodzież. W związku z czym nie przykładałbym do tego faktu tak wielkiej wagi, jak czynią niektórzy (choć oczywiście boli, że takie barachło musi reklamować film z De Niro i Pacino, jakby sami ci wielcy aktorzy nie wystarczyli, ale cóż - takie czasy... Dla części potencjalnych widzów tego filmu hasło "50 Cent" mówi pewnie więcej niż nazwisko któregokolwiek z obu panów...). Jeśli chodzi o reżysera, to nie jest on może jakimś wyjątkowo utalentowanym artystą i wizjonerem kina, ale ma na koncie całkiem fajny film, jakim są "Smażone, zielone pomidory" i ogólnie sprawia wrażenie gościa, który zna się na tym fachu i powinien zaprezentować przyzwoite rzemiosło. Ważne, żeby scenariusz był bez zarzutu, a to jest całkiem prawdopodobne, bo facet, który go napisał, zadebiutował wyśmienicie scenariuszem do "Inside Man". Także ogólnie jestem nastawiony na plus. Nie spodziewam się dzieła na miarę "Gorączki", ale inteligentnej rozrywki, na nieco wyższym niż przeciętny, poziomie - owszem.