De Niro i Pacino wiosny nie czynią.
Proszę ludzie nie idzcie do kina,na waszej twarzy pojawi się zbolała mina.
Film nakręcił twórca "88 minut", ja w ciągu 30 sekund wymyśliłem więcej rymów.
Tego filmu nie można tolerować, jeśli chcesz się dobrze bawić wczesniej zakup sobie browar.
50 cent udaje Bonda -możesz jedną rzecz zrobić -tego filmu nie oglądać.
Film jest prosty jak dla dzieci elementarz,jedyny pozytyw to śmierc
FIFTY CENTA.
;]
Jeśli trochę historii kina w tej chwili Ci się przypomina,
Musisz wiedzieć, że duet De Niro - Pacino to nie jest żadna kpina,
Obydwaj do tej pory spotkali się 2 razy, lecz wspólnych scen znikoma ilość łączy te obrazy,
niechęć do Avneta częściowo popieram, lecz jego szacunku dla aktorów nie odbieram,
choć rzemieślnik z niego zwykły i reżyser nikły.
W "Righteous Kill" scenariusz też nie jest oryginalny, lecz finał filmu wcale nie wydaje się banalny,
Grę aktorską każdy jednak tu doceni i moją ocenę wtedy nic nie zmieni, a za wspólne sceny słynnego duetu dziękuję, bo wielkim fanem obydwu aktorów się czuję.
;)
Szczerze film dobry, ponieważ we wspólnych scenach De Niro i Pacino błyszczą i jest ich tyle, o ilu dotąd można było pomarzyć, a i drugi plan też spisuje się całkiem nieźle (nie oceniam 50 Centa, bo miał za małą rolę). Po raz kolejny sprawdza się zasada, że filmy generalnie przeciętne ze świetnymi kreacjami aktorskimi potrafią się wybronić. Z tego co się orientuję, to u Pacino głównie ten schemat sprawdza się już od paru dobrych lat, natomiast De Niro nie stroni od komercji, ale sięga dalej po kino ambitne - z niecierpliwością czekam na nowy film Levinsona pt. "What Just Happened?".
No to czekamy na to samo :)
Niestety twoje słowa nie zmienią mojego zdania na temat tego filmu.
Aby wszystko było jasne, De Niro i Pacino nie są dobrymi aktorami,są geniuszami,do swojego talentu przekonali mnie najmocniej w latach 80'. I nie ważne w czym by wystąpili (badz nie wystąpili), geniuszami już pozostaną...ale
No własnie. "Righteous Kill" jest na siłe odgrzewanym pomysłem, jedyne na czym się trzyma do gra aktorska duetu, gdyby tego nie było ten dom zawalił by się po 5 minutach. Avnet ma z pewnością moc przekonywania (połowa sukcesu) namówił 2 szanowanych aktorów na słaby film. De niro się zgodził prawdodopodobnie dla scen łóżkowych z Carla Gugino (grali razem w Chłopięcym Swiecie). Wracając do duetu, kiedy ich widziałem miałem wrażenie,że widzę rozmawiających aktorów, nie fikcyjne postacie. De Niro szczerzy się do Pacino, Pacino szczerzy się Do De Niro..
Każdy film oceniam z perspektywy czasu, nowe dzieła które są podobne do porzedników z wczesniejszych lat oceniam niżej, poniewarz takie filmy nic nie wnoszą, tak samo jest w tym przypadku. Jest to film poprawny do bólu , bez polotu, własciwie nijaki, fabuła jest strasznie okrojona, widz w 2008 roku ma większe potrzeby niż 20 lat temu, filmów podobnych do tego są setki, kino niezłożone, bazujące na samych aktorach , z dobrą reżyserią, ale bez scenarisza nie może być interesujące.
Nie uważam,że straciłem czasu przez ten film, 100 minut z De Niro i Pa Cino którzy powiedzmy sobie szczerze najlepsze lata mają za sobą nie jest czasem do konca zmarnowanym. Film na jesienne popołudnie, ale więcej emocji przyniosło by mi obejrzenie po raz kolejny Milczenia Owiec z popisową rolą Hopkinsa.
Narazie twórczośc pana Avneta to 1% talent 40% cwiczenia rezyserskie,
9% silna wola i 50% komercha.
Przed zabraniem się do kolejnego projektu proponował by mu obejrzeć:
Milczenie Owiec
Podejrzani
Seven
Lona Zawodowaca
Memento
Kasyno
czy też Zodiaca
może wtedy zrozumie co znaczy kino z polotem,ale bez przesady.
Może wtedy po jego filmie wybiegne z krzykiem "KINO WYPASIONE NA MAXA"
narazie tak nie jest.
Wiesz nie zaprzeczę, że moja dosyć wysoka ocena filmu wiąże się z sentymentem do kina lat 70 i 80, gdzie De Niro przeżywał swoje najlepsze lata, a role we "Wściekłym Byku" i "Taksówkarzu" należą do jednych z najlepszych, a tutaj rola przypomina w wielu momentach te właśnie stare, dobre czasy. Co do nowego filmu to jasno trzeba powiedzieć, że Avnet nawet do pięt nie dorasta uwielbianemu przeze mnie Scorsese i to chyba główna wada filmu - czyli przeciętna reżyseria i jak pisałem wcześniej scenariusz też nie należy do wybitnych, bo współpraca autora scenariusza ze Spikiem Lee też nie wystawiła go na piedestał. Widzę, że piszesz, aby Avnet pouczył się trochę i proponujesz mu wiele znanych filmów, ale nie wydaje mi się, aby to był właśnie człowiek tego typu, który ma talent i jedyne co może zrobić to go szlifować. Fakt od czasu 88 minut trochę wyciągnął wniosków, bo oglądać się to dało, ale też z tego co pamiętam to tylko dzięki Pacino, bo sam film to wielokrotne mnożenie nonsensów, ale też wcale nie był aż tak tragiczny. Piszesz, że więcej dałoby Ci obejrzenie po raz kolejny "Milczenia Owiec" - tak więc te filmy są nieporównywalne i Milczenie jest co najmniej o kilka klas filmem lepszym o tej nowej produkcji i teraz przyszło mi na myśl pewne porównanie, że aby najlepiej oddać jaki ten film naprawdę jest to można pokusić się stwierdzeniem, że jest tym w porównaniu do "Gorączki" z rolą duetu, czym dla "Milczenia Owiec" był "Hannibal", niby spoko, ok, itd. ale czegoś zabrakło. Ale z kolei patrząc na ostatnie filmy jakie pojawiają się w gatunku kina sensacyjnego to "Righteous Kill" i tak się broni, bo pozostaje w pamięci, a tymczasem wiele filmów tego typu po obejrzeniu zaraz się zapomina. Dobra potem jak znajdę trochę czasu to podyskutujemy jeszcze. Pozdrawiam, a i wszystkie filmy, które wymieniłeś są obłędne i do tego dodałbym może jeszcze "Wściekłe Psy" Tarantino, "Chłopaki z ferajny" Scorsese.
Film mnie rozczarował.Przewidywalność,nie umiejetne prowadzenie fabuły,często denerwująca praca kamery (te zwolnienia i przebitki jak z filmu klasy b) są wielkim minusem ,który momentami rozpraszał na tyle ,ze nie mogłem się skupić na postaciach.Niestety jako fan obu aktorów muszę stwierdzić ,ze nic nowego nie wnosi ten projekt do ich dorobku.To tylko kolejna pozycja w filmografi każdego z nich.Zagrali bardzo dobrze ale jak na siebie to o wiele za mało i to już pokazywali.Nie chcę wymieniać filmów ale Boba jako nerwusa ze specyficznymi minami podczas wkurzenia,rozgorączkowanego i chętnego do bitki a Ala wyluzowanego żujacego gumę,analizujacego każde wypowiadane słowo widziałem juz wcześniej.Film polecam tylko i wyłacznie fanom tych aktorów ( Ci bowiem nie mogą przejść obojetnie obok faktu ,ze De Niro i Pacino znowu razem wystąpili we wspólnym filmie ).Osobom szukajacym dobrego kina polecam wyszukanie innej pozycji.Jako wielki fan zwłaszcza Boba zdecydowanie bardziej wolę duet Robert De Niro - Dustin Hoffman.
Mnie zauroczył duet Robin Williams z Pa cino. Miód cód i orzeszki. (Bezsennosć Nolana)
No to ja też postaram się być oryginalny w kwestii lepszych duetów i skłaniam się bardziej ku genialnemu duetowi De Niro - Joe Pesci (Chłopaki z ferajny, Wściekły Byk oraz Kasyno).
Jeśli bawimy się w lepsze duety to do wspomnianego Robert De Niro - Dustin Hoffman ("Wag the dog","Meet the Fockers")muszę dodać genialny duet De Niro - Streep ("Łowca jeleni","Falling in love"),De Niro - Duvall ("True confessions")oraz oczywiscie wspomniany duet z Pescim.Jeśli natomiast chodzi o najlepszy duet w historii kina ostatniego pół wiecza to dla mnie Dustin Hoffman - Steve McQueen ("Papillon").
Natomiast byłbym egoistą gdybym w tym miejscu nie oddał Alowi tego co mu się należy.Wg mnie najlepsze jego duety to : Al Pacino - John Cazale ("Dog day afternoon",Godfather 2"), Al Pacino - Russell Crowe ("The insider"), Al Pacino - Johny Depp ("Donnie Brasco") oraz Al Pacino - Robin Williams ("Insomnia").
Poemat tu ułoże i to nie byle jaki bo Pacino i De Niro to zajedwabiste chłopaki, Fifty też niezle wypada,choć nie jak oni bo przez okno na dance floor spada xD Oceneczka moja jest dosyć wypasiona to dziewiąteczka słusznie zasłużona.Żegna sie kamilinho król wszystkich wieszczy co klawiaturą od rana znamienicie trzeszczy :p