Powoli mam już dość tych nowszych, schematycznych horrorów Wesa Cravena, w których to chodzi o odgadywanie, kto jest mordercą. Był już przełomowy "Krzyk", później była marna "Przeklęta" a teraz przychodzi słabe "Zbaw Mnie Ode Złego". W gruncie rzeczy wszystkie te filmy skupiały się na tym samym. Wes chciał zabawić się z widzami i zmusić ich do zastanawiania się, kto kryje się za maską Ghostface'a, kto jest wilkołakiem a kto mordercą z najnowszego dzieła z tej "serii". Dlatego ocenę obniżam przede wszystkim za brak oryginalności i świeżości, Wes nie notuje niestety żadnego progresu. Fabuła wydaje się być ciekawa, choć po raz kolejny Wes Craven tworzy ten "młodzieżowy" klimat, którego nie lubię, tym bardziej w jego wykonaniu. W zasadzie fabuła jest niezłą podstawą na dobry slasher, ale możemy sobie o tym tylko pomarzyć. Końcówka jest przedłużana i strasznie naiwna. Podobał mi się jednak problem schizofrenii w tym filmie, dość ciekawie przedstawiony. Choć w końcówce jest trochę więcej napięcia to jednak nie mogę zaliczyć tego filmu na plus. Moja ocena: 4/10.