Ej ludzie, idźcie do kina, póki grają, bo oglądanie tego nawet na świetnym sprzęcie domowym,
nie da nawet połowy efektu. Nie przypominam sobie jeszcze filmu, w którym dźwięk i ścieżka
dźwiękowa odegrałyby tak znaczącą rolę i nie chodzi mi o piosenki The Doors same w sobie, bo
nie jestem fanem. Natomiast ten psychodeliczny, momentami groteskowy klimat, który
powstawał w połączeniu muzyki z tym, co działo się na ekranie, totalnie mnie kupił, jedną ze
scen obejrzałem z rozdziawioną gębą. Jeśli ktoś chce obejrzeć typowego straszaka w stylu
"Obecności", to raczej nie jest to film, na który powinien się wybrać, podczas całego seansu były
może ze dwie mocne sceny, pojawiło się też kilka pseudo-strasznych, o których lepiej
zapomnieć. Podobał mi się też Eric Bana, w swojej totalnie sztampowej roli, (zwłaszcza w duecie
z błyskotliwym luzakiem Joel'em McHale'm), ponadto stanowił przeciwwagę dla totalnie
pokręconej postaci księdza (i całe szczęście). Na pewno nie jest to wybitny film, natomiast jest to
film wybitnie kinowy.
Chyba byłam na innym filmie :) Wszystko pokazane wprost, przewidywalne od pierwszego momentu (sceny podczas wojny), aż do ostatniego. Muzyka (chociaż wybitna) naciągana do klimatu maksymalnie i bez sensu. Jedyna scena, która mnie rozbawiła do łez to reakcja policjanta za lustrem weneckim podczas wypędzania demona.
Pierdoły gadasz ;P Muzyka naprawdę świetna, pierwszy raz przez mniej wiecej połowę filmu czułem niepokój. Byłem jakiś taki zdenerowany. Prawdę powiedziawszy filmów takich nie lubię i ten wywarł na mnie dosc duże wrażenie ;) Film naprawdę dobry.
Tylko taka mała uwaga, jeśli chcesz być już taka "ę ą" to pisz proszę lustro fenickie, a nie weneckie ;)