Po obejrzeniu filmu nurtuje mnie jedna kwestia. Podczas wizyty głównego bohatera i księdza w psychiatryku opętana Jen zaczyna nawijać po łacinie. Wydawać by się mogło, że to jakieś diabelskie wersety. Niemniej jednak, ku mojemu zdumieniu, jest to modlitwa Ojcze Nasz w wersji łacińskiej. No właśnie, katolicka modlitwa w ustach opętanej? O co tu chodzi? A może scenarzyści zakładając ignorancję widza, włożyli w jej usta ten dość znany łaciński tekst, byleby brzmiało efektownie, choć w tym przypadku wyszedł mały absurd?
Ps. Przedostatnia scena oraz pominięcie wątku zabitego partnera głównego bohatera w dalszej części filmu ->żal
Mnie nurtuje dokladnie to samo! plus ten zapomniany partner :/ ogolnie to mi ksiadz ''nie pasowal'' mialam wrazenie ze on im nie pomagal, ze jakby maczal w tym wszystkim palce...sama nie wiem.
Przecież Jen to żona gliniarza i nie była opętana w psychiatryku? O ile mnie pamięć nie myli ;-)
EDIT: hmm... chyba to już zaktualizowałeś bo na dole jest Jen a w tytule strony na górze Jane ;-)