film naprawde niezly, nie jest to film muzyczny jaki sie spodziewalem, za to daje duzy minus, bo co jak co ale sciezka dzwiekowa byla raczej uboga, a calosc skupiona byla praktycznie na jednym bohaterze, ktory rozpetal ta burze. Sporo w filmie sie dzialo ale chyba chodzilo tylko o to aby pokazac wielkosc przedsiewziecia i geneze, ktora zreszta byla banalna a przerodzila sie w cos tak wielkiego. Motyw z matka byl zabojczy, zreszta Staunton zagrala rewelacyjnie - to byl wielki atut filmu. Troche smieszyl mnie motyw Steve na koniu, taki niby rycerz zawsze czysciutki zawsze piekny... mialem wrazenie ze byl on jakims wyidealizowanym wyobrazeniem Elliota. Szczerze to nie skumalem jego roli przy organizacji koncertu. No i oczywiscie koniecznie motyw homoseksualny... bardzo wyrazisty. Nie zebym sie czepial ale nie rozumiem po co nacisk na to skoro i tak wiadomo ze Woodstock to hippisi, a zwiazki seksualne hetero- czy homo byly znakiem rozpoznawczym tych ludzi, oczywiscie nie mowiac o idei pokoju i muzyce. Tak wiec film polecam. Bylem naprawde wzruszony gdy zobaczylem tych ludzi, jak pojmowali wolnosc i zycie.