Film się niestety zestarzał trochę za mocno. Na efekty specjalne, inaczej niż ze zmrużeniem oka,
nie da się patrzeć. Zwłaszcza jeśli chodzi o ożywione zwłoki żony głównego bohatera. Trochę
lepiej jest w klimatycznej końcówce, wyraźnie inspirowanej "Czymś" Carpentera. Wcześniejsze
akcje blado wypadają w porównaniu z finałem. I właśnie w tym jest problem z tym filmem. Przez
większość czasu jest po prostu średnim hongkońskim horrorem, podanym całkowicie na
poważnie. Natomiast dla końcówki warto go było obejrzeć.