Mnie też wkurzał. Tzn nie aktor, który zagrał co mu kazali (i bezsprzecznie jest znakomity), ale jego postać. Albo daje komuś w mordę, albo traktuje kobiety jak przedmioty. Pierwsze, co mnie zirytowało, to to, że policjant kradnie. A potem już poszło z górki. Przy pierwszej okazji wykorzystał Shirl dosłownie jak mebel, a ona jeszcze się w nim zakochała (wtf?). Do wszystkich kobiecych postaci odnosił się zresztą w taki sposób jakby były rzeczami, wyposażeniem domowym. Rozumiem, że poniekąd wynika to z fabuły i roli tych kobiet w systemie, ale było to wyjątkowo irytujące. Tak samo jak cały jego bezczelny sposób bycia. W zasadzie jedyną osobą, którą traktował z szacunkiem, był Sol. Można by tłumaczyć jego zachowanie tym, że był wychowankiem nowego świata. Ale jeśli spojrzeć z dzisiejszej perspektywy to raczej grozi nam przerost poprawności politycznej niż jej całkowity brak. :P