Filmów o miłości trudnej, niemożliwej było już sporo. Najnowsza produkcja Pawła Pawlikowskiego nic nowego do tematu nie wnosi, co więcej scenariusz wydaje się być niekompletny a ostatnie pół godziny sprawia wrażenie, że napisał je ktoś inny niż Głowacki. Sądzę, że to robota Pawlikowskiego właśnie. Wybory bohaterów są niejasne, zrozumialbym gdyby oboje byli nastolatkami to wtedy taka milosna drama mogła by być tłumaczona ich emocjonalną niedojrzaloscia. Jednakże oboje doswuadczyli wojny, to ona ich ukształtowała czy teraz nie powinni szukać spokoju?' Zdjecia są imponujące, w swojej stylistyce nawiązują do neorealizmu. Aktorstwo wyborne, nawet ten znienawidzony Szyc gra z klasą. Muzyka to cudowności. Jednakże w caloksztalcie są lepsze polskie filmy o miłości z historia w tle jak "Ostatni dzień lata" czy "Nikt nie woła" film Pawlikowskiego ma fatalny montaż i przecietny scenariusz.
Dokładnie! Zdjęcia fenomenalne. Aktorstwo również, choć uważam, że chemii między bohaterami nie było. Nie uwierzyłam w ich miłość nawet przez chwilę - wszystko papierowe. Dla mnie kwestia "niemożliwej miłości" w tym przypadku jest jakimś nieporozumieniem. Koniec tyleż poetycki, co bezsensowny. Niestety zgadzam się co do scenariusza.
A może film należy rozpatrywać jako komentarz do ruchu #metoo? Może to film nie tyle o miłości co o zemście, egoizmie, manipulacji?' Może "Zimna wojna" to opowieść o naszych czasach.