"Zimne dranie" to lekkie spojrzenie na film noir. Mamy więc dwóch oprychów, którzy okradają lokalnego bossa podziemia, co sprowadza na nich kłopoty w postaci kolejnego oprycha. Mamy mroczne zaułki i spelunki pełne dziwek. Jest też blond włosa femme fatale. A wszystko to otoczone świąteczną atmosferą Wigilii. Pomysł na film niezły, obsada wielce obiecująca, jednak filmidło z tego powstało średniej wielkości. I winię za to przede wszystkim reżysera, który nie potrafił zmobilizować i wykorzystać potencjału posiadanej obsady z Cusackiem i Thortonem na czele.
Do zapomnienia.