Były piękne ujęcia. Dobra muzyka. Gra aktorska chyba najlepsza ze wszystkich filmowych dzieł z tej serii, które miałam okazję obejrzeć.
Ale...
Brakowało mi "kwiecistego języka" doktora Watsona i jego sugestywnych opisów przyrody. Książka trzymała w napięciu, była nasycona atmosferą grozy. W filmie tego nie dostrzegam. Obszerną część powieści zajmował wątek uczucia głównego bohatera do panny Morstan. Zakończenie zupełnie niezgodne z zakończeniem powieści. Zbyt wiele było scen, w których ktoś opowiadał to, co widzieliśmy na ekranie. Toteż, mimo iż film sam w sobie był dość dobry, mnie nie usatysfakcjonował.