Steve McQueen stworzył kolejny dobry film w swoim stylu ,chodzi mi o nadmierne eksponowanie przeżyć i rozterek głównego bohatera. Chiwetel Ejiofor dobrze wywiązał się ze swojej roli ,na jego twarzy widać było cały syf jaki tłumi w sobie i przeżywa.Na ogromne wyróżnienie zasługuję też gra Michaela Fassbendera ,o którym można powiedzieć ,że im starszy tym lepszy.Nie bez powodu reżyser nie wyobraża sobie swoich produkcji bez niego.Jest elastycznym aktorem i umie bardzo dobrze wczuć się w rolę ,a w dzisiejszych czasach niewielu tak potrafi.Brad Pitt dostał krótką i mało wymagającą rolę ,więc nie mógł się zbytnio wykazać,dla porównania Paul Dano znakomicie odegrał swoje pięć minut.Najważniejszą rzeczą ,jest sama historia która jest poruszająca i zapada w pamięć.Całą fabułę przyozdabia, jakby szyta na miarę muzyka Hansa Zimmera.