Główny bohater ma problem musi wysłać list żeby odzyskać wolność poznaje Panią Shaw żonę konkurencyjnego plantatora która jak mało kto czuje otwartą nienawiść do plantatorów a nasz zniewolony bohater kombinuje przez pół filmu jak wysłać list....bezsens totalny.Gwałcona niewolnica marzy o śmierci ale daje się łupać psycholowi co wieczór zamiast go zabić i zawisnąć na gałęzi za zabójstwo swojego dręczyciela i jego żony psychopatki upiekła by 2 pieczenie na jednym ogniu ale zamiast tego woli zostać śmieciem sorry !!! ale ten film jest na faktach to nie fantasty film, nie ma w nim sensu...
Czytałam książkę, oglądałam film. I faktycznie, dopiero teraz twoje słowa dały mi do myślenia. A dokładniej, dlaczego nie poprosił o wysłanie listu pani Shaw? W samej książce jest opisanych z nią mnóstwo scen, czyli okazji miał pełno. Ale kto wie, może pani Shaw była Panią tylko na plantacji a poza nią to nawet głupiego listu nie mogła wysłać? Wiadomo jak żyło się tam czarnym.
Co do śmierci umęczonej niewolnicy - ona sama mówi, że nie ma siły się zabić. Może równie mocno bała się zabić ciemiężyciela? Łatwiej więc było ją poprosić o przysługę przyjaciela? Poza tym o ile dobrze pamiętam, w książce jest jasno powiedziane, że to bardzo prosta kobieta, niewykształcona. Może to też świadczyć o tym, że nie potrafiła wymyślić sobie takiego scenariusza jaki ty dla niej wymyśliłeś? Poza tym to była religijna społeczność. W książce to doskonale widać, jak wciąż "nawołują do Boga". Pewnie bała się grzechu za morderstwo. Natomiast dziwne, że tak nie traktowała "przysługi" o którą prosiła Solomona. Jak stwierdziła "Bóg to zrozumie".
Rozwaliła mnie totalnie jedna z pierwszych scen, gdzie inna czarna niewolnica masturbuje się ręką Solomona. Nie wiem po co ona była. Nie było o tym ani słowa w książce. Naprawdę mnie zastanawia po kiego ktoś ją tam wcisnął. By na siłę pokazać, że im się też chciało, że mieli popęd? Musieli się jakoś wyżyć? I o ile dobrze pamiętam w książce jest opisane, że panowie spali we własnych chatach a tutaj pokazano jedną wielką koedukacyjną gromadę w małej chatce. Bardzo zastanawia mnie ta scena.
Książka średnio mi się podobała ale jednak była znacznie ciekawsza i bogatsza w fabułę niż ten film. Za dużo niedomówień, dłużyzn i nudnych scenek typu "pokażemy smutną minkę głównego bohatera na zbliżeniu, przez minutę". Dla mnie film słabizna. Zachwycona poczułam się dopiero gdy pojawił się Pitt. Jego gra aktorska jest rewelacyjna. Tak cudownie zbudował swoją postać, że w pierwszych chwilach nie poznałam Brada. Stał się dla mnie zupełnie inną osobą, postacią w którą się wcielił. Aż dziw, że to jego nie nagrodzili. No ale to nie on miał scenę z biczowaniem - swoją drogą chyba jedyna ciekawa w całym filmie.