Wymagające sceny były tyle, że ona zagrała je tak zwyczajnie i bez polotu, że można było przeoczyć ich rzeczywisty potencjał. Np. scena kiedy prosi Solomona o śmierć. Tyle, że ja bym nie winiła za to aktorki tylko reżysera bo to raczej jego wizja taka była. Generalnie ta postać jest jak dla mnie dziwnie nierzeczywista, mgliste bardzo są motywy jej zachowań. Dlaczego np. tak zawzięcie pracuje wyrabiając ponad 200% normy i jakim cudem jej się to udaje ? Jeśli pracuje żeby przypodobać się swojemu panu to czemu nie usiłuje jednocześnie przypodobać mu się w innych sytuacjach ? Baty z tego co widać i tak i tak dostaje za coś innego, więc po co tak zapyla ? Z jednej strony gra przez cały film taką grzeczna i potulną, z drugiej nagle jak filip z konopii wyskakuje ta scena z mydłem, która się zupełnie nie klei bo jest jedynie durnym pretekstem do pokazania sceny chłosty za błahostkę. A ta prośba o śmierć co właściwie miała znaczyć ? Taki chwilowy kaprys miała i jej przeszło ? Bo jakby naprawdę chciała umrzeć to wystarczyło chyba spróbować uciec to by ją znaleźli i powiesili szybciutko.
Nie wiem jak dokładnie ta postać i te sceny zostały przedstawione w książce ale wierzyć mi się nie chce, że w ten sam sposób. Albo w filmie coś ważnego pominęli albo przeinaczyli.