Witam
Ten filmik z 1997 roku, jak dla mnie oczywiście jest zbyt rozmyty, mdły, typowo telewizyjny, brak mu zacięcia i niesamowitego klimatu wersji oryginalnej z Barry Newmanem. No i ta końcówka :-/.... Beznadzieja niestety, tym bardziej dla fanów Vanishing Pointa. Czy człowiek ucieknie od przeznaczenia? Fanom szczególnie polecam wersje oryginalną rezyserską. U nas nietety trudno dostepną.... Człowiek bez imienia Kowalsky rządzi.
Może i rozmyty, ale właśnie dzięki temu zakończeniu moim zdaniem film zasługuje na wysoką note. To właśnie happy-end'y spłycają produkcje filmowe, a tutaj można mówić o końcu wybitnie dramatycznym.
Jeszcze jedno - nie oglądałem oryginału, więc nie mam jako takiego punktu odniesienia, ale na pewno nadrobie. :)
Witam
Radzę więc nadrobić! Ponieważ Twoja wypowiedz, bez obrazy, jest rzekłbym nie trafiona! !!! Uwaga spoiler!!! Bo to w części 1997 roku mamy właśnie zakonczenie z typowym może nie, ale jednak "happy endem", który zupełnie spłyca i tak płyciutki film i niweczy jego pierwotny , oryginalny przekaz..
Pozdrawiam