Tandeta z niezłą obsadą. Generyczny, potworek w którym nie ma nic oryginalnego. A najgorsze że jest potwornie nudny. Ostatnie 45 minut z prędkością x 2 bo inaczej nie dało się tego oglądać , a byłem za daleko żeby wyłączyć. I co tu robi Andrew Scott? Tak zmarnować taką obsadę . Netflix nic nie uczy się na błędach. Nadal ich przepis na tego typu filmy, to : czas trwania - dwie godziny, kilka gwiazd , słabe CGI, trochę nieśmiesznych sucharów i scenariusz pisany przez stażystę na kiblu, podczas przerwy na ,,dwójkę"