Ile kto ma cierpliwości, tyle ma mądrości i o tym jest ten film. Ach ile ja bym dała aby mieć tyle cierpliwości co Evelyn. Ta kobieta była świętą. Z początku nie miałam ochoty na film opowiadający historie kobiet z lat 50tych w USA, wyjątkowo irytuje mnie to tło historyczne w filmach. Okazało się, że z wypiekami na twarzy słuchałam opowieści o Evelyn Ryan. Krytycy różnie ocenili ten film natomiast ja w nim widzę same pozytywy. Długo zostanie w mojej pamięci. Julianne skradła moje serce tą rolą. Niedowierzałam ile ta kobieta może znieść na swoich barkach i paradoksalnie jej spokój i jej klasa jednocześnie dawały i mi sporo siły. Ile to może zdziałać spokój i cierpliwość. Ja już bym tyle razy rzuciła to wszystko i pewnie jeszcze miała pretensje do całego świata. Dobra lekcja na przyszłość mimo tak absurdalnych sytuacji, ja jej uwierzyłam jej. Narzekanie, gniew, frustracja, dostrzeganie wszystkiego co złe nic nie pomoże i nie zmieni. Cieszmy się tym co mamy. Naprawdę przepiękny film.