Jak na mój gust fimlmmy polskie z biegiem czaasu stają sie cooooraz bardziej banalne. Dajmy na to przykład .... Ostatni film Juliusza Machulskiego był płytkim obrazem kradzieży obrazu da Vinci`ego..... fabuła nie przedstawiała nic ciekawego.... aktorzy sprawdzili sie w swoich rolach tylko co z tego jezeli zagrali w filmie o tak banalnej fabule ..... można dać jeszcze wiele przykładów..... jedynym filmem który jest w miare dobry jest PITBULL .....

mkrempi

moze lepiej nie bede sie wypowiadala na ten temat, bo moga poleciec wulgaryzmy...

mkrempi

nie wiem czy Pręgi sa takim banalnym filmem ?
Wesele - ktore wydaje sie strasznie glupie ale jak by sie zaglebic w tresc filmu w cal enie jest banalna ...

mkrempi

To zależy do filmu. Jednak z całą pewnością filmy polskie, które powstają ostatnio są kiepskie, a nawet bardzo kiepskie. Choć zdarzają się wyjątki, jak np. "Wesele" czy "Pręgi". Lecz to tylko pojedyńcze przypadki. Moim zdaniem kino polskie zeszło na psy po śmierci Kieślowskiego, choć oczywiście mamy wielu wybitnych reżyserów (Pasikowski, Polański, Wajda). Jednak oni robią swojej filmy coraz rzadziej, a jeśli już, to nie są one już takie świetne i oryginalne jak te, które robili kiedyś. Ale to nie jest ich wina, raczej widzów, którzy przyzwyczaili się do efektów specjalnych prezentowanych w wielu amerykańskich filmach pozbawionych fabuły.

Mr_Myers

To zależy, bo komedie to potrafimy robić świetne! Mówiąc wprost umiemy się z siebie śmiać. Superprodukcja była bardzo dobra. Świetnym polskim filmem jest Show albo Sara. A stare filmy? Sami swoi albo Rejs. Nie narzekajmy bo casem zdarzy nam się zrobić jakiś dobry film. Trzeba je tylko docenić.
Pozdrawiam:)

mkrempi

Najgorszą skazą w polskiej kinematografii są "Gulczas a jak myślisz" oraz "Yrek".... szkoda gadać... oglądając te filmy mozna się popłakać (rzecz jasna z ogromu żenady nie ze śmiechu)

mkrempi

Najgorszą skazą w polskiej kinematografii są "Gulczas a jak myślisz" oraz "Yrek".... szkoda gadać... oglądając te filmy mozna się popłakać (rzecz jasna z ogromu żenady nie ze śmiechu)

Ireth

zgadzam się z Ireth! "Gulczas a jak myślisz" oraz "Yrek" to kompletna klapa!! Aż szkoda gadać... :/

mkrempi

Ogolnie polskie filmy uwazam z beznadziejne, chociaz jest kilka wyjatkow np. "Symetria"

mkrempi

Uogólniając, kinematografia polska lat 90 i tych pięciu lat nowego wieku moim zdaniem nawiązała tendencje odwrotnie proporcjonalną do tych jakich "podwórkowy widz" mógłby oczekiwać. Oglądając np. rodzime produkcje komediowe (np: yrek, gulczas..., superprodukcja, pieniądze to nie wszystko) z nostalgią wracamy do klasyki, do podwalin ojczystego filmu). Naszczęście ku pokrzepieniu przesyconech niskobudżetową papką serc, pojawiają się obrazy będące wyrazistymi punktami całej polskiej szkoły filmowej (zazwyczaj dzieła te emanują pesymistycznym stanem naszej rzeczywistości- "Wesele" Smarzowskiego", "Pręgi" Piekorz, "Symetria" Niewolskiego, "Edi" Trzaskalskiego, " czy też "Dług" Krzysztoła Krauze). W moim odczuciu filmem znaczącym w przeciągu ostatnich kilku lat był "Dzień świra" M. Koterskiego- przez pryzmat komedii odbiorca otrzymał sarkastyczne lecz autentyczne studium obyczajowości Polaków...
Przez lata słyszeliśmy, że niski poziom naszego kina spowodowany jest znikomymi środkami finansowymi, małym zainteresowaniem państwa itp.
Miejmy nadzieję, że gdy pojawiły się fundusze państwowe nasi obiecujący reżyserzy, aktorzy i całe środowisko filmowe udowodnią, iż zanik kinematografi nastąpił z przyczyn ekonomicznych, a nie z powodu ubogiego obdarowania filmowców talentem przez istoty wyższe.
Mam nadzieję, że nazwiska takie jak Niewolski, Piekorz czy Smarzowski staną się inicjatorami nowego okresu w kartach historii polskiego kina...

Pozdro, heyah

mkrempi

Uogólniając, kinematografia polska lat 90 i tych pięciu lat nowego wieku moim zdaniem nawiązała tendencje odwrotnie proporcjonalną do tych jakich "podwórkowy widz" mógłby oczekiwać. Oglądając np. rodzime produkcje komediowe (np: yrek, gulczas..., superprodukcja, pieniądze to nie wszystko) z nostalgią wracamy do klasyki, do podwalin ojczystego filmu). Naszczęście ku pokrzepieniu przesyconech niskobudżetową papką serc, pojawiają się obrazy będące wyrazistymi punktami całej polskiej szkoły filmowej (zazwyczaj dzieła te emanują pesymistycznym stanem naszej rzeczywistości- "Wesele" Smarzowskiego", "Pręgi" Piekorz, "Symetria" Niewolskiego, "Edi" Trzaskalskiego, " czy też "Dług" Krzysztoła Krauze). W moim odczuciu filmem znaczącym w przeciągu ostatnich kilku lat był "Dzień świra" M. Koterskiego- przez pryzmat komedii odbiorca otrzymał sarkastyczne lecz autentyczne studium obyczajowości Polaków...
Przez lata słyszeliśmy, że niski poziom naszego kina spowodowany jest znikomymi środkami finansowymi, małym zainteresowaniem państwa itp.
Miejmy nadzieję, że gdy pojawiły się fundusze państwowe nasi obiecujący reżyserzy, aktorzy i całe środowisko filmowe udowodnią, iż zanik kinematografi nastąpił z przyczyn ekonomicznych, a nie z powodu ubogiego obdarowania filmowców talentem przez istoty wyższe.
Mam nadzieję, że nazwiska takie jak Niewolski, Piekorz czy Smarzowski staną się inicjatorami nowego okresu w kartach historii polskiego kina...

Pozdro, heyah