ostatnimi czasy mamy zatrzęsienie przeróbek komiksów na pełnometrazowe filmy, pełno spider-manów,x-manów i innych superwypasionych herosów, mamy też niejedną ekranizacje mangi jak dajmy nato taki ichi the killer ( ponoć ktośtam przymieża się do akiry czy ghosta). Od dawna zauważyć można i odwrotny proces, bo kiedy w kinach pojawia się jakiś komercyjny hicior często w opaciu o niego ktoś szybko skrobie komiks. I tu pojawia się pytanie - czy to wogóle ma sens, czy coś co w swojej dziewiczej formie funkcjonuje znakomicie musi być przenoszone na inną, że tak powiem gałąź sztuki - i jeżeli tak to czego od tego mamy oczekiwać? Wiernego przeniesienia, czy też indywidualnej wariacji autora na temat danego projektu. Do tej jakże intrygującej refleksji skłoniła mnie oczywiście bieżąca premiera SINCITY (dzięki niej odkryłem niesamowity komiks F.Millera - ale nie wiem czy byłbym rad widząc na ekranie np film pt. THORGAl - to by chyba zburzyło moją wizję wszechświata).
WYPOWIEDZCIE SIĘ LUDZIE!!!
jasne ,że można skopać nawet najlepszy komiks ekranizacją ...ale z Sin City jest inaczej nagradzany za sam komiks Miller był współreżyserem razem z Rodriguezem , autor komiksu nazdorował i tworzył film , to musiał byc sukces bo kto odda bardziej charakter papierowej opowieści na ekranie jak nie sam jego autor SIN CITY jest naprawde udaną ekranizacją , gwiazdorska obsada , doskonałe efekty ... a jak jest z innymi to juz sami wiemy może i niektórych komiksów nie powinno sie ruszać ! ale z Sin City udało im się !!
komiks Sincity jakby nie było - to taki jakby gotowy scenopis filmowy. W sumie to chyba jest tak że jeżeli za taką przeróbkę bieże się taki prawdziwy fan jak np: w tym wypadku Rodriguez czy węźmy ekranizacje LOTR'a Tolkiena robiąną przez oddanego fana Jacksona to to może się udać bo ktoś przenosi swoją przemyślaną wizję - ale dużo jest tandety. Weżmy takiego Daredevila ( Ben Afleck jako superheros=tygodniowe rozwolnienie), toż to woła o pomste do nieba. W Japoni to się na tym dopiero znają.