Pewniego razu zostaje podpalony(chyba przez tego białego faceta) kościół. Rozpoczyna się też epidemia tyfusa chyba i ten biały także choruje...trafia do jej szpitala. Pewnego wieczoru ten szpital także płonie, ona ratuje swego niedoszłego oprawcę, a sama pozostaje w potrzasku. Otoczona płomieniami wzywa Boga i w tym momencie ktoś wybija deske z sufitu i podaje jej ręke. W miedzyczasie zakochał się w niej ze wzajemnościa pewien lekarz, dwa razy wybierała sie aby poznać jego rodziców, ale za każdym razem coś im przeszkadzało. Wkońcu ona się rozmysliła i powiedziała że nie wyjdzie za niego bo jest potrzebna tutaj...w czasie epidemi on pomaga jej zdobywać leki lecz nie przychodzi do szpitala, aby nie wynieść choroby poza miasto i widują się tylko z daleka...dokładnie nie pamiętam końca, ale ona odrzuca jego prośby pomimo tego, że go kocha, bo mówi, że bardziej kocha Boga...i zakłada chyba zakon...