Piotr Śmiałowski
13 kwietnia 1943 roku radio berlińskie podało wiadomość o odkryciu przez Niemców w lesie pod Katyniem masowego grobu polskich jeńców z obozu w Kozielsku. Dwanaście dni później rząd sowiecki zerwał stosunki dyplomatyczne z rządem generała Sikorskiego. Przyczyną stało się wystosowanie przez rząd Polski w Londynie noty do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z prośbą o zbadanie całej sprawy. Dzień wcześniej zrobili to także Niemcy. Stalin zyskał w ten sposób pretekst do kłamliwego oskarżenia Polaków o kontakty z hitlerowcami.
Katyń stał się więc nie tylko symbolem tragedii tysięcy Polaków zamordowanych tam na wiosnę 1940 roku przez Sowietów. Ta zbrodnia pozostała w świadomości Polaków, stając się także symbolem dążenia do prawdy oraz oporu wobec komunistycznych władz, które zgodnie z sowieckim nakazem przypisywały dokonanie tego mordu Niemcom po ich agresji na ZSRR w 1941 roku. Natomiast później ? gdy zaprzestano rozpowszechniać nieprawdziwą wersję ? starały się wymazać słowo Katyń ze świadomości społeczeństwa.
W podręcznikach i kalendariach z końca lat 50. i 60. nie ma informacji nawet o tym, że ZSRR zerwało wówczas stosunki dyplomatyczne z rządem londyńskim. Kalendarium z 1979 roku zawiera tylko suchą, jednozdaniową wzmiankę o tym wydarzeniu, nie ma jednak ani słowa o przyczynach. W tomie ?Historia Polski? wydanym w 1988 roku przez ?Ossolineum? pojawia się już natomiast wyważony fragment o ? jak to nazwano ? ?sprawie katyńskiej?, ale jest to jedynie opis rzekomej prowokacji niemieckiej, której uległ Sikorski.
Polskie kino także zmagało się z nakazem milczenia o Katyniu. W co najmniej kilku filmach sprzed 1989 roku można dostrzec białe plamy, które z dzisiejszej perspektywy ? gdy są już opracowania historyczne o Katyniu ? stają się szczególnie wyraźne.
Jerzy Antczak kręcąc w 1970 roku
"Epilog Norymberski", w którym z ogromną dbałością o szczegóły odtworzył najważniejsze momenty powojennego procesu zbrodniarzy hitlerowskich, nie mógł zawrzeć informacji, że jednym z ważniejszych wątków rozprawy była próba pozornego wyjaśnienia sprawy Katynia, i że prokurator radziecki bezskutecznie usiłował przypisać tę zbrodnię Niemcom.
W
"Zasiekach" z 1973 roku ? opowieści o skomplikowanych relacjach polsko-rosyjskich czasu II wojny światowej,
Andrzej Jerzy Piotrowski zdołał pokazać wejście Armii Czerwonej do Polski w 1939 roku, informował o tym, że przed czerwcem 1941 roku Związek Radziecki był w sojuszu z Niemcami i ? co najważniejsze ? że Stalin zerwał kontakty z rządem londyńskim. Jednak na użycie choćby w dialogach terminu ?sprawa katyńska? ? bez podawania szerszego kontekstu ? już mu nie pozwolono, a film i tak przeleżał na półkach dziesięć lat.
Jerzy Janicki w scenariuszu
"Polskich dróg" z 1977 roku ukazał rodzenie się PPR-u i stosunki, jakie łączyły to ugrupowanie z organizacjami podległymi polskiemu Londynowi. Po latach wspominał, że nawet nie łudził się, że będzie mógł w tamtym czasie powiedzieć cokolwiek o tym, jak na te stosunki wpłynął Katyń (Sikorski nakazał wówczas dowódcy AK ? generałowi Grotowi-Roweckiemu, zerwać kontakty z komunistami). Podjęcie takiej próby wiązałoby się bowiem nie tylko z koniecznością przechytrzenia cenzury, ale przede wszystkim z niebezpieczeństwem narażenia się wprost władzom Związku Radzieckiego. Doświadczyli tego twórcy, który mimo wszystko odważyli się zasugerować w swoich filmach wątek katyński.
Pierwszym był
Jerzy Hoffman. W 1978 roku zrealizował na podstawie scenariusza
Zbigniewa Safjana film
"Do krwi ostatniej". Akcja obejmowała lata 1941-1943, a głównym tematem filmu była ? nazywając to umownie ? polityka wschodnia rządu Sikorskiego. Widzimy więc, w jak trudnych warunkach formowała się armia Andersa, z jaką nieufnością Rosjanie potraktowali tę inicjatywę. Dwie płaszczyzny opowiadania ? rozmowy czołowych polityków zestawione z przeżyciami zwykłych ludzi ? pozwoliły precyzyjnie odtworzyć atmosferę tamtego czasu, ukazując również bardzo trudne położenie Polski na arenie międzynarodowej.
Sprawa polska po odkryciu grobów w Katyniu i protestach Sowietów została zepchnięta na margines polityki aliantów. Hoffman pokazał to w dwóch scenach. Pierwsza to odtworzenie autentycznej rozmowy Sikorskiego z Anthonym Edenem, podczas której brytyjski minister spraw zagranicznych upomina polskiego premiera, że wystąpił z obraźliwym oskarżeniem pod adresem sojusznika ? Związku Radzieckiego, bez skonsultowania się z Anglikami. Druga z tych scen to krótki dialog między dwoma fikcyjnymi bohaterami, którzy rozważają czy Sowieci mogli rzeczywiście dokonać tej zbrodni:
- A jeśli to prawda?
- To niemożliwe.
- A jeśli to jednak prawda?
- Po to, żeby istnieć, musimy być z nimi.
Na kolaudacji
"Do krwi ostatniej" było obecnych kilku członków Biura Politycznego, którzy nie sprzeciwili się wprowadzeniu filmu na ekrany. Na oficjalną premierę zaproszono nawet Wiktora Kulikowa ? głównodowodzącego wojsk Układu Warszawskiego. Jak wspomina sam
Hoffman ? marszałek nie zrozumiał zapewne wszystkich dialogów, bo skandal wybuchł dopiero kilkanaście dni później, gdy poprzez inne kanały dotarło do Rosjan, co te dwie sceny w istocie oznaczają. Reżysera filmu nazwano wówczas wrogiem Związku Radzieckiego, film zdjęto z ekranów, a prawie wszyscy członkowie Biura, którzy wcześniej kolaudowali
"Do krwi ostatniej", umyli teraz ręce. Jedynie generał Jaruzelski ? popodkreśla
Hoffman - nie wycofał swojego poparcia dla filmu i przyznał twórcom Nagrodę Ministra Obrony Narodowej. Mimo to w dopuszczonej ostatecznie do kin wersji nie było już scen mówiących o mordzie w Katyniu. Złagodzono także dialogi żołnierzy w bitwie pod Lenino.
Jednak gdy cztery lata później nakładem Wydawnictwa Radia i Telewizji ukazała się książkowa wersja scenariusza
"Do krwi ostatniej", znalazł się w niej już nie tylko zapis usuniętych z filmu scen, ale także kilka innych zdarzeń dotyczących Katynia, m.in. dyskusja porucznika Raszeńskiego (pisywał artykuły do gazet ukazujących się w ZSRR w języku polskim, a później do polskiej prasy w Londynie) z ministrem Stanisławem Kotem o tym, czy wysłanie noty do Genewy z prośbą o wyjaśnienie sprawy Katynia nie było zbyt pochopne. Ta nieco większa swoboda w mówieniu o tej sprawie mogła wynikać z postawy samego Jaruzelskiego ? wówczas już I sekretarza KC PZPR, który zezwolił w latach 80. na składanie w dniu Wszystkich Świętych kwiatów w intencji ofiar tej zbrodni, oczywiście bez wdawania się w oceny, kto jej dokonał.
Paradoksem polskiej historii i historii polskiego kina jest fakt, że drugim ? obok
Hoffmana ? reżyserem, który poruszył w filmie fabularnym temat Katynia, był
Bohdan Poręba. W swojej
"Katastrofie w Gibraltarze"? z 1984 roku obrazującej wojenne losy i działalność generała Sikorskiego zamieścił fragmenty autentycznych kronik nakręconych podczas ekshumacji zwłok polskich oficerów zamordowanych w Katyniu oraz zainscenizował spotkanie Churchilla z Sikorskim i nakaz brytyjskiego premiera, by wycofać notę do Czerwonego Krzyża.
Poręba twierdzi ? choć brzmi to nieprawdopodobnie ? że przed rozpoczęciem zdjęć do tego filmu jeden z członków Biura Politycznego powiedział mu w rozmowie w cztery oczy, że tematu Katynia nie można w
"Katastrofie w Gibraltarze"" pominąć. Jednak także i tym razem - niedługo po premierze - film wycofano z kin na skutek protestów radzieckiej ambasady. Samego
Porębę oskarżono natomiast o prowokację polityczną ? w
"Katastrofie?" użył bowiem niemieckich kronik nakręconych w czasie ekshumacji grobów w Katyniu. Reżyser bronił swojego wyboru, tłumacząc, że gdyby użył radzieckich, nakręconych w 1944 roku, kiedy pracowała sowiecka komisja Burdenki, skojarzenia widza mogłyby być zbyt jednoznaczne. Ujęcia te mimo to usunięto;
Poręba ? by ocalić chociaż rozmowę Churchilla z Sikorskim ? zgodził się także, by wycięto w zamian scenę, w której Iwan Majski ? w czasie wojny ambasador ZSRR w Wielkiej Brytanii ? opuszcza Gibraltar niedługo przed katastrofą samolotu Sikorskiego?
Warto zwrócić uwagę na szczególny sposób ? wówczas jedyny ewentualnie dopuszczalny ? przedstawienia sprawy Katynia w obu tych filmach. Jest to bowiem spojrzenie nie z perspektywy czasu, w którym kręcony był każdy z nich, lecz z perspektywy roku, w którym Niemcy odkryli zbiorowe groby. Polacy przebywający w Londynie i ci, którzy pozostali w Rosji po ewakuacji armii Andersa nie mogli być jeszcze w 1943 roku zupełnie pewni, kto naprawdę dokonał tej zbrodni (choć czołowi politycy zdawali sobie z tego sprawę). Pokazanie ich wątpliwości nie było więc jednoznacznym oskarżeniem Związku Radzieckiego. Ważny był natomiast fakt, że widz tych filmów ? znając choć trochę nieoficjalną wersję historii ? sam dopowie sobie resztę. Wymowa
"Do krwi ostatniej", zyskiwała jednak siłę dzięki zachowanemu do końca niedopowiedzeniu. W
"Katastrofie?" słychać natomiast komunikat moskiewskiego radia, które donosiło, że ?rząd generała Sikorskiego nie przeciwstawił się faszystowskim oszczerstwom, ani tej parodii śledztwa, której reżyserem jest Hitler?. Przytoczenie przez
Porębę tych słów jako dominującego komentarza do tego wydarzenia, może sprawiać wrażenie, że film zbyt jednoznacznie przypisuje winę Niemcom.
W 1989 roku, gdy zniknęły cenzuralne ograniczenia, temat Katynia podjęli dokumentaliści. Stanęli przed trudnym zadaniem, jakim było dotarcie i odtworzenie szczegółów zbrodni po blisko pięćdziesięciu latach.
Marcel Łoziński w zrealizowanym z inspiracji
Andrzeja Wajdy "Lesie Katyńskim" pokazuje podróż rodzin pomordowanych oficerów na miejsce kaźni. W opowiadaniu rodzin przenikają się dwa dramaty: strata ojców, od których na wiosnę 1940 roku przestały przychodzić listy i zakaz mówienia, wręcz konieczność ukrywania przez wiele lat, że zabili ich Sowieci.
Łoziński, pokazując także stare kobiety ze wsi z okolic Smoleńska, mężczyznę, który brał udział w ekshumacji, uświadamia współczesnemu widzowi, czym tak naprawdę był ich strach przed tym, że mogą zginąć tylko dlatego, że coś wiedzą o tej zbrodni. Teraz także boją się mówić? Siła emocji osób oglądanych w
"Lesie katyńskim" to w pewnym sensie świadectwo, że pamięć o tej zbrodni to rana, która przez lata nie mogła się zabliźnić. I choć po tak długim czasie jeszcze trudniej będzie ją wyleczyć, teraz można już głośno mówić, że boli; w pamięci widzów zostaje scena, gdy Polka i Rosjanka padają sobie w ramiona.
Inne filmy dokumentalne o Katyniu to przede wszystkim kolejne próby opowiedzenia czegoś więcej o przyczynach, sposobie wykonania, wpływie na światową politykę oraz zacieraniu śladów tego mordu. Oglądane dziś razem, uzupełniają się wzajemnie.
"Katyń Witolda Zadrowskiego przedstawia sytuację na arenie międzynarodowej od momentu zawarcia paktu Ribbentrop-Mołotow, który ? co słusznie zauważono ? był pierwszym krokiem umożliwiającym Sowietom dokonanie zbrodni. O samym wydarzeniu opowiadają świadkowie:
Józef Czapski ? więzień Starobielska, późniejszy kierownik biura poszukiwań zaginionych oficerów, Stanisław Swianiewicz ? jeden z oficerów wiezionych w transporcie do Katynia, odłączony od pozostałych na stacji Gniazdowo, jeden z niewielu, którego nie rozstrzelano, Zdzisław Peszkowski ? jeniec Kozielska. Ich relacje zostają zestawione ze wstrząsającymi ujęciami ekshumacji zwłok, nakręconymi już przez Rosjan w 1944 roku ? po odbiciu Niemcom okolic Smoleńska, podczas prac komisji Burdenki.
Alina Mrowińska i
Jolanta Sztuczyńska w
"Katyniu - zmowie milczenia" przypomniały, że nie tylko Stalinowi zależało na wyciszeniu informacji o odkryciu grobów i samej zbrodni. Także Churchill i Roosevelt chcieli ją utajnić ze względu na sojusz łączący ich ze Związkiem Radzieckim i militarną siłę Armii Czerwonej, która nacierała na Niemcy od wschodu. Przejmujące osamotnienie Polski i jej sprawy przedstawił podobnie
Maciej Sieński w
"Zbrodni Katyńskiej". Z kolei
Józef Gębski w filmie
"Nie zabijaj"" pokazał ekshumację zwłok oficerów w Charkowie i Miednoje ? pozostałych dwóch obok Katynia miejscach kaźni polskich oficerów. Zabito tam jeńców z obozów w Starobielsku i Ostaszkowie. Charków i Miednoje pozostawały zawsze w cieniu Katynia. Jako dowód
Gębski przytacza różne wspomnienia świadczące o tym, że okoliczności zbrodni dokonanych w tych miejscach było dużo trudniej wyjaśnić niż okoliczności związane z mordem katyńskim. W
"Nie zabijaj"" pojawiają się także fragmenty przesłuchań z Piotrem Karpowiczem Sopronienką, który z polecenia Ławrentija Berii nadzorował likwidację oficerów z wszystkich trzech obozów oraz z Dimitrijem Stiepanyczem Tokariewem ? byłym szefem NKWD w Twerze, który widział wykonywany etapami mord. Szczegóły, które zapamiętał ? na przykład po ilu strzałach nagrzewały się pistolety oprawców, ile zajmowało kopanie dołów na zwłoki ? tworzą obraz śmierci zadawanej zupełnie mechanicznie, planowanej podobnie jak planuje się pracę w fabryce.
Filmem, który najszerzej i najbardziej wnikliwie analizował okoliczności i skutki sowieckiej zbrodni był zrealizowany w koprodukcji polsko-belgijsko-rosyjskiej, dwuodcinkowy
"Katyń. Ludobójstwo i propaganda". Część pierwszą, w której użyto wielu nieznanych materiałów odnalezionych w europejskich i amerykańskich archiwach, należy potraktować jednak przede wszystkim jako znaną już w dużej mierze z innych filmów relację o ludobójstwie w Katyniu oraz jako wstęp do części drugiej, która odsłania mniej znane kulisy wieloletniej manipulacji wokół tej sprawy. Film przedstawia same początki zjawiska, które nazywa się dziś umownie kłamstwem katyńskim, a więc prace wspomnianej już komisji Burdenki, która miała obarczyć Niemców winą za tę zbrodnię. Kolejno widzimy jak o zbrodnię katyńską Sowieci próbowali oskarżyć hitlerowców w Norymberdze, jak prezydent USA Harry Truman nie zdecydował się na żaden gest pomimo tego, że powołana w Ameryce Specjalna Komisja Kongresu ustaliła, że mordu dokonano jednak na rozkaz Stalina, czy wreszcie, jak przy cichym poparciu Nikity Chruszczowa zniszczono pod koniec lat 50. dużą część dokumentów katyńskich.
Walorów dokumentu nabierają także ? dzięki materii i sposobowi, w jaki jej dotykają ? dwa spektakle Teatru Telewizji o Katyniu. Pierwszy z nich to
"Anatomia sumień" Grzegorza Królikiewicza, opowiadający o rozterkach zbrodniarzy uwikłanych w dokonanie mordu. Reżyser w niezwykle wymowny sposób pokazał także, że Rosjanie nawet jeśli podejmują współcześnie jakieś próby wyjaśnienia okoliczności mordu katyńskiego, robią to niejako pozornie, bo w istocie wolą usłyszeć od świadków wygodne kłamstwa, które zwolnią władze rosyjskie z konieczności całkowitego przyznania się do winy.
Natomiast
Ignacy Szczepański, autor spektaklu
"Patrzyłem na zachód w stronę Polski", skierował swoją uwagę na ostatnie tygodnie życia oficerów, których uwięziono w Kozielsku. Poprzez pamiętniki pięciu z nich, które odnaleziono przy zwłokach w Katyniu, dowiadujemy się, co czuli, jakie mieli nadzieje i jak paraliżujący był dla nich momentami strach o to, co z nimi będzie. W spektaklu
Szczepańskiego nie ma właściwie dramaturgii. Aktorzy odtwarzający postaci oficerów wypowiadają swoiste monologi, które tworzą obraz nastrojów panujących w obozie. Wszyscy bohaterowie tego spektaklu przeżywają głęboki niepokój o losy ojczyzny.
Ich zapiski uwidaczniają także, że nadzieja na odmianę losu wiązała się nie tylko z krążącymi po obozie plotkami, że Sowieci oddadzą ich Niemcom lub że w grudniu wrócą do Polski. Dla każdego z oficerów nadzieja rosła wraz z różnymi, często błahymi zdarzeniami, które jednak pozwalały im przetrwać kolejny dzień w zamknięciu: oto jeńcom dostarczono machorkę? Jednak każdy uśmiech lub spokojniejsze spojrzenie któregoś z oficerów ? wobec tego, że wiemy, co się z nimi stanie ? jest szczególnie dojmujące.
To, co było możliwe do pokazania ? w specyficznej konwencji zwierzeń do kamery ? w udanym spektaklu
Szczepańskiego, a więc życie w obozie i zbliżająca się groźba śmierci, nie mogło wystarczyć jako podstawa filmu fabularnego. Była to jedna z przyczyn, dla której widzowie tak długo musieli czekać na film o Katyniu. Opowieść o tej zbrodni planował już od końca lat 80.
Andrzej Wajda. Nie mógł jednak znaleźć fabularnego klucza do tego wydarzenia. ? Film o Katyniu: temat wymaga nie tyle scenarzysty, co pisarza wielkiego formatu. Nie twierdzę, że nie ma takiego w Polsce, ale do dziś nie znalazłem odpowiedzi na pytanie, kto by to mógł być ? mówił na początku lat 90. reżyser.
O Katyniu chciał opowiedzieć już wówczas także
Bohdan Poręba. Jego przypadek wydaje się jednak szczególnie skomplikowany, gdyż projekt, na który szukał pieniędzy ? "Requiem", wykorzystywał podobno bezprawnie wątki z książki Allena Paula "Katyń. Stalinowska masakra i tryumf prawdy". Scenariusz napisał
Jerzy Grzymkowski, a ? jak twierdził sam Paul, który nie znał początkowo politycznej przeszłości
Poręby ani
Grzymkowskiego ? reżyser próbował przekonać pisarza do tego tekstu.
Poręba mówi natomiast, iż umówił się kiedyś z Paulem, że jeśli ten napisze scenariusz na podstawie swojej książki i będzie chciał kręcić zdjęcia w Polsce, on ?będzie je nadzorował?. Przekonuje także, że utwór
Grzymkowskiego jest w pełni oryginalny i opowiada o kresowej rodzinie: ojciec został zamordowany w Katyniu, a kobiety wywieziono na Sybir. Nie sposób jednak nie zauważyć podobieństw po lekturze książki Paula.
W latach 90. wszystkie powstające pomysły na fabularną opowieść o Katyniu uważnie śledził
Andrzej Wajda. Żaden nie wydał mu się jednak interesujący. Wreszcie w styczniu 2001 roku zwrócił się z propozycją napisania fabularnej historii do wybitnego pisarza
Włodzimierza Odojewskiego, który od lat ukazywał w swoich książkach losy Polaków w ZSRR w czasie II wojny światowej. W jego powieści ?Zasypie wszystko, zawieje?? (1973) i opowiadaniu "Ku Dunzynańskiemu Wzgórzu idzie las"(1984) wydanych w Paryżu pojawiał się już także wątek katyński. Wybór
Wajdy wydawał się więc w pełni zrozumiały i uzasadniony.
Fabuła przyszłego filmu ? "Milczący, niepokonani" miała być w dużej mierze oparta na historii śledztwa, które wszczęto wiosną 1945 roku w Krakowie, i którego celem było udowodnienie, że zbrodni w Katyniu dokonali Niemcy. Prowadzenie śledztwa powierzono Romanowi Martiniemu, przedwojennemu prokuratorowi, który wrócił kilka tygodni wcześniej z niewoli niemieckiej. Elementy jego biografii posłużyły
Odojewskiemu do stworzenia głównej postaci opowieści. ? (?) dla mnie ważny był sam zamiar powojennych polskich władz ? mówił pisarz ? które ? czy to z podpuszczenia Moskwy, czy same z siebie, tyle, że w ścisłym z Moskwą porozumieniu ? chciały wyprzedzić Norymbergę. I do tego celu znalazły sobie wykonawcę w osobie przedwojennego wiceprokuratora, który wojnę przesiedział w obozie jenieckim i, w naiwności swojej, mógł być przekonany o winie Niemców za zbrodnię katyńską.
W maju 2003 roku, gdy
Odojewski dopracowywał swój tekst, pojawiły się rozbieżności między nim a Wajdą. W sierpniu reżyser poinformował pisarza, że zmienił swój pogląd co do osoby prokuratora Martiniego, w związku z czym do realizacji takiego filmu nie dojdzie ? jak mówił w rozmowie z ?Rzeczpospolitą?
Odojewski. Dalej pisarz stwierdzał: Po pierwsze to on go widział bohaterem tej ?Opowieści katyńskiej?, a po drugie ? mój prokurator, to nie jest Martini, lecz postać literacka, którą stworzyłem.
Kilka dni później
Wajda przysłał do redakcji dziennika list, w którym pisał m.in.: Prawdziwą trudnością, na jaką natrafiam od lat w realizacji filmu o Katyniu, jest osobisty charakter tego wydarzenia w moim życiu. Jest to nie tylko śmierć mego ojca kapitana Jakuba Wajdy, zamordowanego wraz z tysiącami polskich oficerów w ZSRR, lecz również, czego byłem świadkiem, bolesna niepewność mojej matki oczekującej nadaremnie przez lata powrotu męża. Jestem pewien, że to właśnie ten osobisty stosunek do tematu, pomimo licznych prób zmierzenia się z tematem Katynia, nie doprowadził do realizacji filmu i rozczarował pracujących ze mną autorów. Tak stało się i tym razem, co nie oznacza, że porzuciłem nadzieję i zaniecham dalszych prac nad nową wersją scenariusza.
Historycy uważają, że książka
Odojewskiego pod względem faktograficznym jest nieudaną konfabulacją na temat losów Martiniego, i że pisarz nie może mówić o swojej postaci jako o zupełnie fikcyjnym bohaterze, skoro nadał jej imię i nazwisko Romana Martiniego. -
Odojewski starał się niepotrzebnie wybielić prokuratora, przedstawić go jako bohatera ? mówił mi na przykład Stanisław M. Jankowski - Opisał także zupełnie wówczas nieprawdopodobną wyprawę polskiego prokuratora do siedziby NKWD w Smoleńsku. Jako historyk od lat zajmujący się sprawą Katynia, jestem wyjątkowo cięty na tak grube przekłamania i próby przedstawienia Martiniego w korzystnym świetle. Prawda była taka: Martini jako podporucznik rezerwy całą wojnę był więziony w oflagu. Pierwszy raz zetknął się ze sprawą mordu katyńskiego, gdy delegacja oficerów z jego obozu pojechała na miejsce zbrodni w 1943 roku, po odkryciu grobów przez Niemców. W oflagu prawie nikt nie miał wątpliwości, że zbrodni dokonali Sowieci. Martini chyba jednak myślał, że Niemcy oskarżając Sowietów, próbują ukryć własną zbrodnię. Nie sądzę bowiem, by zgodził się poprowadzić po wojnie w Krakowie śledztwo przeciwko Niemcom, gdyby wierzył jednocześnie w winę Sowietów. W rzeczywistości jako prokurator badający okoliczności zbrodni katyńskiej, był jedynie narzędziem w rękach ministra Świątkowskiego i jego zwierzchników, którzy dostali z Moskwy rozkaz znalezienia świadków i zmuszenia ich, by na procesie norymberskim obwinili o ten mord Niemców. Martini nie miał szans dotarcia do prawdy, gdyż nikt nie przedstawiłby mu przecież prawdziwych dowodów takiej wersji zbrodni w Katyniu. Jednak po przesłuchaniu kilkudziesięciu świadków, wśród których znalazły się osoby zdecydowane pomimo terroru powiedzieć, że ich zdaniem to Sowieci rozstrzelali polskich oficerów, zaczął mieć prawdopodobnie wątpliwości. Potwierdzają to jego próby wyplątania się ze śledztwa i rozpoczęcia zwykłej działalności adwokackiej w Katowicach. Nie ulega mimo to wątpliwości, że wykonując przez kilka miesięcy polecenia Świątkowskiego, przysłużył się sprawie kłamstwa katyńskiego. Nieprawdziwe są plotki, że zamordowano go, bo odkrył dowody winy Sowietów. To mit stworzony przez przyjaciela Martiniego, który pijał z nim wódkę, a w 1946 roku uciekł za granicę. Tak naprawdę prokuratora zabiła w krakowskim mieszkaniu jego szesnastoletnia kochanka wraz ze swoim narzeczonym.
Ostatecznie utwór
Odojewskiego ukazał się w listopadzie 2003 roku jako książka p.t. ?Milczący, niepokonani. Opowieść katyńska?. W tym samym czasie, już na etapie końcowej dokumentacji i planowania zdjęć próbnych (jedną z ról miał zagrać
Michał Żebrowski) znajdował się inny projekt filmu o Katyniu - "Sanatorium Gorkiego"; tytuł pochodził od nazwy, którą jeńcy musieli wypisywać na kartach do rodziny jako miejsce swojego pobytu. Oparty na faktach scenariusz napisali wspólnie Dżamila Ankiewicz i
Robert Gliński, a jedna z jego wersji ukazała się w grudniu 2002 roku w "Dialogu". Była to opowieść o swoistej rozgrywce, jaką toczyli ze sobą w obozie w Kozielsku polski porucznik rezerwy, wybitny pianista ze Lwowa Karol Grabowski i Wasilij Zarubin ? generał major (kombrig) NKWD, który przesłuchiwał uwięzionych oficerów i werbował ich do współpracy. Grabowski ? by móc wyjść z obozu i spotkać się z żoną i córką, które porzucił przed wojną ? godzi się początkowo na koncert w Moskwie. Ta pozorna zgoda stanie się jednak w istocie pętlą zaciskającą się na jego szyi.
"Sanatorium Gorkiego" nie było pierwszym scenariuszem o Katyniu, którego realizację planował
Gliński. Wcześniej ? w 1999 roku ? przygotowywał się do nakręcenia filmu ?Las? według scenariusza
Cezarego Harasimowicza, przedstawiającego losy polskiego kawalerzysty ze szkoły podchorążych w Grudziądzu, który we wrześniu 1939 roku trafia do obozu w Kozielsku.
Harasimowicz, tworząc tę postać, oparł się po części na biografii swojego dziadka. Gdy film był już na najlepszej drodze do realizacji ? skompletowano ekipę i ustalono harmonogram zdjęć ? główny producent filmu
Lew Rywin wycofał się z projektu. Nie ma co ukrywać, że nastąpiło to po rozmowie Rywina z
Andrzejem Wajdą, który walczył o swój film o Katyniu.
Gliński próbował szukać pieniędzy u innych producentów, także u prywatnych sponsorów. Jednak bezskutecznie.
"Las" byłby filmem bardzo drogim. Scenariusz obejmował bowiem sceny Olimpiady w 1936 roku w Berlinie, bombardowanie Szkoły w Grudziądzu, działania polskich oddziałów na terenach wschodnich we wrześniu 1939 roku.
Gliński ? nie mogąc zdobyć funduszy na tak drogi projekt, a nie chcąc jednocześnie rezygnować z tematu Katynia ? rozpoczął pracę właśnie nad "Sanatorium Gorkiego", które miało być projektem dużo tańszym, ponieważ akcja rozgrywała się prawie wyłącznie na terenie obozu w Kozielsku. Producentem filmu został Marek Nowowiejski. Do połowy 2004 roku udało mu się uzbierać połowę sumy potrzebnej na jego realizację. Później przygotowania do zdjęć utknęły w martwym punkcie. Sam
Gliński wierzy jednak, że już niedługo uda się zgromadzić resztę pieniędzy i nakręcić "Sanatorium Gorkiego".
Pierwszy filmu o zbrodni katyńskiej zrealizował ostatecznie
Andrzej Wajda. Premiera
"Katynia" odbyła się 17 września tego roku, w rocznicę ataku Związku Radzieckiego na Polskę w 1939 roku. Wajda zdecydował się na scenariusz
Andrzeja Mularczyka "Post Mortem", który opowiada w istocie o przeżyciach kobiet ? matek, żon i córek, które straciły w Katyniu bliskich mężczyzn. Podobne spojrzenie musiało stać się reżyserowi szczególnie bliskie ze względu na jego pamięć o odczuciach matki niepewnej losów swojego męża oraz miasto, w którym rozgrywa się akcja filmu ? powojenny Kraków, miejsce młodości reżysera, a zarazem miasto, gdzie rozegrały się najważniejsze epizody odkrywania i ukrywania prawdy o Katyniu: to tu pracowała komisja doktora Jana Robla, która w 1943 i 1944 roku badała i odczytywała zapiski znalezione przy zwłokach oficerów w Katyniu, to również tutaj po wojnie Sowieci i polscy komuniści starali się znaleźć ?świadków?, którzy zeznaliby na procesie norymberskim, że zbrodni dokonali Niemcy.
Wajda jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć mówił, że w pierwszym filmie o Katyniu nie da się powiedzieć wszystkiego o tej zbrodni. Jednak w jego projekcie można mimo to dostrzec próbę jak najszerszego spojrzenia na sprawę katyńską i na wieloletnie, wymuszone ukrywanie prawdy o tym wydarzeniu. Film otwiera scena, w której 17 września na moście spotykają się uciekinierzy przed Niemcami i Sowietami, którzy wspólnie zaatakowali Polskę od zachodu i od wschodu. Reżyser nie tylko pokazuje, że tego dnia los Polski został przesądzony, lecz informuje także, że Niemcy, będąc ówczesnymi sojusznikami ZSRR, przyczynili się w pewnym sensie do zbrodni katyńskiej. Nie bez powodu pojawia się w filmie również scena aresztowania przez Niemców profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Była to część hitlerowskiego planu eliminacji polskiej inteligencji. A przecież Sowieci z tego samego powodu dokonali mordu w Katyniu.
Po odkryciu w 1943 roku masowych grobów polskich oficerów w lesie pod Smoleńskiem, Niemcy, którzy dwa lata wcześniej uderzyli na ZSRR, wykorzystywali sprawę katyńską dla własnych celów propagandowych.
Wajda pokazuje jak zagubieni i wewnętrznie rozdarci byli wówczas wszyscy Polacy. Znali przecież perfidię niemieckiej propagandy, a jednocześnie nie mogli i nie potrafili pozostać obojętni wobec niemieckich doniesień o odkryciu tysięcy zwłok w Katyniu. Wajda nakręcił przejmującą scenę, w której wdowa po generale musi obejrzeć film, nakręcony przez niemiecką propagandę, przedstawiający prace ekshumacyjne. Niedługo później ? w 1945 roku ? swój film pokażą jej Sowieci, którzy preparując dowody oskarżą o tę zbrodnię Niemców. W Krakowie panował po wojnie paniczny strach przed aresztowaniami tych, którzy znali rzeczywiste okoliczności mordu. I chociaż ludzie bali się mówić cokolwiek o Katyniu, wiele osób w tajemnicy podejmowało działania, które miały zachować pamięć o tej zbrodni. Pamięć, którą
Wajda chce przenieść na kolejne pokolenia.
"Katyń" jest filmem, poprzez który ? podobnie jak kiedyś kręcąc
"Kanał",
"Popiół i diament" czy
"Człowieka z marmuru" ?
Wajda,, Andrzej Wajda dotyka sprawy niezwykle ważnej dla Polaków, która podobnie jak Powstanie Warszawskie, powojenna tragedia żołnierzy AK czy zbrodnie stalinizmu ukształtowała część naszej narodowej tożsamości.
Autor jest znawcą polskiego kina i autorem książki "Tadeusz Janczar. Zawód: aktor". Tekst jest znacznie rozbudowaną wersją artykułu, który ukazał się w kwietniowym numerze miesięcznika "Kino".