Alan RickmanI

Alan Sidney Patrick Rickman

8,9
93 331 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Alan Rickman

Widziałam go w kilku filmach i naprawdę nie rozumiem czym wy się tak zachwycacie? W prawie każdym filmie gra w jednym tonie głosu i tym samym spojrzeniu, mam wrażenie, że wszystkie postacie grane przez niego są takie same. A rola Snape'a to ... użyłabym tu słowa porażka :-)

Nonchalance

Błagam, zakończmy tę nędzną dyskusję. Pewnie bym nie odpowiedziała, ale użyłaś tutaj tak bardzo zmyślonych faktów, że muszę je sprostować.
Zniżył się do niskiego poziomu, ponieważ użytkownicy oceniają filmy bez jakiejkolwiek obiektywności. Nie twierdzę, że ludzie którzy to oceniają są niskiego poziomu, po prostu brak im obiektywności i trzeźwego spojrzenia na niektóre sprawy.
No, nie wiem czy masz na tyle rozsądku, skoro dalej siedzisz w internecie, wypisujesz głupoty do zupełnie nieznanej Ci osoby, nazywasz ją tępą kozą, zamiast, jak mówisz, studiować.
Wiesz, twoje słowa są krótko mówiąc żałosne. To, że ty nigdy nie marzyłaś o karierze filmowej i się w niej nie realizowałaś, nie znaczy, że inni tego nie robią. Nie wiem czy zauważyłaś, ale wokół jest mnóstwo reżyserów, aktorów, scenarzystów, którzy nie biorą się z powietrza. Dlaczego więc śmiesz oskarżać mnie o tak głupie zachowania jak marzenia o gwiazdce z nieba czy słomiany zapał. Nie znasz mnie, więc nie masz prawa mnie oceniać.

A co do mojej wypowiedzi, napisałam ją ponieważ sadziłam, że znajdzie się ktoś inteligenty, który poda mi sensowne argumenty dlaczego Rickman jest tak wysoko w rankingu, czy rzeczywiście osiągnął coś, co stawia go tak wysoko. Ale szczerze mówiąc grubo się pomyliłam, bo gdybyście miały coś sensownego do napisania już dawno byście to napisały.

Jeśli chcesz możesz dalej się oburzać, nawet mnie obrażać, nazywać mnie dzieckiem, rozpieszczonym nastolatkiem, tępą kozą czy jeszcze jedną z twoich wspaniałych mądrości. Dla mnie to jest koniec dyskusji, ponieważ nie sądzę, żebyś coś mądrego potrafiła dodać do tego co napisałaś.

abc2343

Po cóż do Ciebie pisać, skoro nie potrafisz sklecić kilku zdań nie popełniając w nich całej masy błędów logicznych? Raz jeszcze życzę powodzenia w realizowaniu kariery, masz zadatki na świetnego dostawcę pączków i kawy do filmowego studia.

abc2343

Tak, lepiej skończmy, bo niestety nie znalazł się nikt na Twoim wysokim poziomie, kto też uważa, że Rickman jest do niczego. Ty też jakoś nie podałaś nam konkretnej listy powodów, dlaczego tak myślisz. Napisałaś, że rola Snape'a to porażka, bo Alan inaczej wykreował rolę niż przedstawiana jest w książce. Postawił zamiast na czysty gniew, to na zimny sarkazm i gorycz po stracie Lily. Ale chyba miał do tego prawo jako aktor, prawda? Jeszcze jeden argument jaki podałaś, to to, że wszystkie jego role są takie same. Widać nie umiesz patrzeć. Skoro porównujesz dajmy na to: "Krainę Schowka" do "Rasputina", albo "Serach for John Gissing" do "Dwa w jednym", to nie mamy o czym rozmawiać.
Nie brak nam trzeźwości, mimo iż uważamy, że jest niesamowicie przystojny, nie oglądałbym beznadziejnego aktora nawet gdyby miał najcudowniejszy głos na świecie.
Ach, i skoro uważasz, że miarą talentu aktora są nagrody (bo to wywnioskowałam z Twojej wypowiedzi), to rzeczywiście to skończmy, bo nie ma o czym rozmawiać.
A to, że Rickman jest tak wysoko w rankingu pozostanie tajemnicą, skoro twierdzisz, że jest tak beznadziejny, tajemnica, uuuuu...

abc2343

Alan nie jest popularny. Może rolę Snap'a zna większość, ale nazwiska odtwórcy już nie poda. Innych tytułów z jego udziałem też nie wymieni.

ksiezniczkapolkrwi

wg mnie Alan Rickman jest świetnym aktorem, nie byłam, nie jestem i nie wiem czy kiedyś zostanę fanką HP, nigdy nie czytałam powieści\kolejnych tomów nie oglądałam filmu\całej ekranizacji, i nie będę się w tym temacie wypowiadać. Jednak w wielu innych filmach, z których część jak " Closet land", " Rasputin", "Szklana pułapka" czy "Robin Hood" została tu wymieniona, zagrał świetnie. Wg mnie ma "talent" do postaci z tzw "czarnym charakterem", Jako Szeryf Nothingam był chyba zamierzenie wręcz groteskowy, to samo w "Szklanej pułapce". Jednak mnie osobiście uwiódł jako pułkownik Brandon w "Rozważnej i romantycznej" oddając doskonale charakter Austinowskiej postaci. Był wyważony, skromny, honorowy wręcz urzekający. Również w "Actually love" jako mężczyzna w średnim wieku kuszony przez młoda sekretarkę, rozdarty, to może za duże słowo, ale trochę zagubiony pomiędzy uczuciem do żony i rodziny, a potrzebą bycia adorowanym przez atrakcyjną, dużo młodszą dziewczyną co bardzo mu pochlebiało... zagrał i bardzo ładnie ukazał jedną z ciekawszych postaci.
Pozdrawiam wszystkich fanów :)

abc2343

W jakim sensie zamierzasz pracować przy filmie?

kaczy_dziup

Myślałam o reżyserii, ewentualnie scenarzysta.

abc2343

Powodzenia życzę. Nie wiem jak poważnie o tym myślisz, ale akurat w tym kierunku nie wystarczy myślenie, potrzebne jest działanie.
Ja myślałam o bardziej technicznych aspektach względem siebie. Oparetorka/montaż, choć na początku też była reżyseria. Skończyło się na architekturze. Ale z drugiej strony, nie trzeba być absolwetnem szkoły filmowej aby pracować przy filmie. Choć studia muszą być bardzo ciekawe.

abc2343

Okej jeśli chodzi o pojęcie o aktorstwie ja jak i pewnie większość użytkowników nie jest po szkole aktorskiej i nie siedzi 24h przed TV ,albo chodzi codziennie do teatru. Co do filmów z Alanem mogła bym się wypowiadać długo,ale skupię się na Hp ,bo z tego co widzę właśnie te filmy wywołały tu największą burze. Zacznijmy od tego że oglądałam film z naszym nieszczęsnym dubbingiem ( w moim kinie nie było innego wyjścia) ,byłam wstrząśnięta i uroczyście oświadczam że ALANA SIĘ NIE DUBBINGUJE. Jego głos jest tak niesamowity że mogła bym przewijać i słuchać jego kwestii godzinami. W Harrym przypadła mu niezbyt wielka rólka ,ale sądzę że zagrana świetnie.

Gandalf_Szary

ZGADZAM SIĘ!! ZGADZAM!! Jejciu, zdarzało mi się pół województwa przejechać, żeby obejrzeć HP bez dubbingu. A pierwsza kwestia Alana to zawsze mój jęk zadowolenia! Żaden znajomy nie chciał ze mną do kina na HP chodzić!

abc2343

Nie wiem, jak Oscar może być jakimkolwiek wyznacznikiem talentu. Akademia jest bardzo stronnicza i ma swoich ulubieńców (co nie znaczy, że są kiepscy). Może kiedyś te nagrody były prestiżowe, ale teraz nagradzane filmy to często te, które udają ''trudne i wymagające głębszej analizy'', ale tak naprawdę w pełni zrozumie je widz z przeciętnym IQ.

Nie wiem, ile filmów z nim widziałaś, ale wnioskuję, że raczej ograniczyłaś się do sagi o HP, która nie jest szczególnie głębokim dziełem. Zobacz sobie Closed Land i dopiero wtedy się wypowiadaj.

abc2343

A ja chyba rozumiem, o co chodzi koleżance, która założyła temat. :) Dyskusja niepotrzebnie się zaogniła. W końcu rozmawiamy o aktorze, a nie o naszym tacie, wujku, mężu... Ale do rzeczy.

Alana oglądam już od wielu, wielu lat. Mam do niego zwyczajnie słabość, jak i wiele użytkowniczek tego forum. Niemniej, potrafię spojrzeć obiektywnie na całkoształt jego twórczości. Podobnie jak autorka tematu, nie uważam, aby był on na tyle wspaniałym aktorem, żeby zajmować jakieś najwyższe miejsca w top listach. Jest to aktor specyficzny i dla specyficznego grona odbiorców. Ktoś kiedyś powiedział, że Alan jest zbyt inteligentny, aby być aktorem. Jest w tym ziarno prawdy. Alan nie posiada naturalnego talentu, tej "bożej iskry", która stanowi o genialności i kunszcie aktora. Wypracował wszystko solidną pracą oraz inteligencją. Ta inteligencja go prowadzi. Obrał konkretną drogę w swej karierze i konsekwentnie ją realizuje. Jest w tym znakomity. Można rzecz, iż znalazł swoją "niszę". Dobór ról i filmów w większości nie jest przypadkowy i zawsze podkreśla to, co stanowi o uwielbieniu dla niego (np. "uszlachetnianie" złych charakterów, decyzyjne role drugoplanowe). Jest jak zręczny polityk, który wie, że jeśli ma przetrwać, musi posiadać swój stały elektorat. I Alan taki elektorat posiada. Z pewnością nie jest, a przynajmniej kiedyś nie było, mu łatwo przetrwać wśród bardziej wszechstronnych kolegów. Aksamitny głos, który w mikrofonie powala na łopatki, w rzeczywistości jest mało wyraźny i sprawia ogromne kłopoty na scenie teatru czy po prostu w życiu codziennym. Z pewnością należy mu się ogromny szacunek, że pokonał wszelkie trudności, kompleksy i zdobył swoją renomę. Zasłużył na to, co ma. Ale nie jest geniuszem aktorstwa, co równocześnie wcale nie odejmuje mu uroku ani zasłużonych nagród za kilka ról.

Jeśli chodzi o "gorącą" rolę Snape'a, to z pewnością nie była to rola książkowa. Chociażby z powodów fizjonomicznych. Ale nie oszukujmy się, nic innego ani nikt inny nie sprzedałby się lepiej w tej konwencji. Film tego typu to zupełnie inna mańka niż książka i zawsze potrzeba czegoś, co się sprzeda, przyciągnie tłumy i fanów na wiele lat do przodu. Nikt nie myśli o wierności książce. W tym przypadku najlepiej sprawdzają się czarne charaktery, które da się lubić. A w tym "zawodzie" Alan osiągnął mistrzostwo. Nic innego nie przyciąga do niego rzeszy fanek, jak właśnie ten typ "bydlaka", którego nie można nie kochać. To jeden z tych aspektów uwielbienia stałego elektoratu Alana. On robi to zawsze z takimi postaciami. Chociażby gadał inaczej, to i tak to robi. Taką obrał drogę, która przynosi stały i pewny dochód. Ogólnie, jeśli wziąc pod uwagę książki, to wszystkie filmy HP były nędzne i wybrakowane charakterologicznie przy niemalże wszystkich postaciach. Ale to nie było kino wysokich lotów i chyba nie ma specjalnie o czym mówić.

Myslę, że stąd bierze się niezrozumienie wielu osób co do "uwielbienia" Alana. Jeżeli ktoś nie łapie się na jego styl bycia, jak zapewne autorka tegoż tematu, to szybko wyłapuje, że "wielki idol" geniuszem nie jest. I jest to słuszna obserwacja. Alan to aktor dla konkretnej grupy odbiorców. Ja się w sumie nie dziwię jego popularności tutaj. Reprezentuje bardzo typowy przykład męskiego ideału dla wielu słowiańskich, niewieścich serc... Wysoki, z charakt. głosem, potężnie zbudowany, należycie owłosiony, z szerokimi dłońmi i pogardliwym zarysem warg. Tutejsze kobiety to kochają. No i cóz na to poradzić? Niech nam jeszcze trochę pogra. Wszystko jest dla ludzi. Alan także. A może nawet "zwłaszcza" on. :-)

Elinors

Gdyby się dało, dałabym ci jakieś wyróżnienie- "like" czy "łapkę w górę" :-). Cieszę się, że ktoś w końcu wytłumaczył temat i podszedł do całej sprawy w racjonalny sposób.

abc2343

Heh, nie ma sprawy. :) W końcu coś tam mogłam napisać. Ciężko tutaj i w ogóle na filmwebie o ciekawe, obiektywne dyskusje. Każdy zaciekle broni swojego idola. Nie można tego mieć za złe, niemniej przeszkadza to jednak w dociekaniu istotnych rzeczy.

Mnie zawsze fascynowało w Alanie perfekcyjne wyuczenie tego stylu bycia, o którym wcześniej mówiłam. To pomaga mu jakby utrzymać się na powierzchni. Cechą znakomitego aktora jest wszechstronność, ale mały procent widzów lubi takich aktorów. Właśnie dlatego, że są jak kameleony i nawet bez charakteryzacji stają się na tyle kimś innym, że nie da się z nimi utożsamić ani ich polubić. Najczęściej obiera się jakąś jedną ich, najlepszą rolę i tego trzyma. Z Alanem jest inaczej, bo nie jest wszechstronny. On to wie i zdaje się, że nad tym ubolewa. Zagrał, owszem, w różnych produkcjach... i komediach, i dramatach... ale to nie uczyniło go wszechstronnym. Dlatego, że taki zwyczajnie nie jest. Ma swoją manierę, którą obsesyjnie przerzuca na każdą graną przez siebie postać, niezależnie z jakiej beczki ona jest. Dlatego niektórym widzom może wydać się monotonny, nudny, taki sam. Za to ta cecha jest zapamiętywalna. Nawet jeśli ktoś nie zna go z nazwiska, od razu jednak kojarzy, że "ten facet już gdzieś grał". Ci, co złapali haczyk, pozostają w fascynacji już na zawsze. Na takich widzów Alan liczy, chociaż zapewne chciałby więcej i inaczej. I uważam, że z wiekiem idzie mu coraz lepiej. Ostatnie jego filmy są bardziej swobodne w grze, bardziej wyluzowane. Coś, jakby powoli dorastał do tego zawodu, który w pewnym sensie obrał przypadkiem. To, co osobiście, subiektywnie odnotowałam odnośnie jego grania, to brak "oddania się" kamerze. Czyli to, co robią najlepsi, którzy w pewnym sensie są pasjonatami, świrami itp. charakterami. Alan gra zachowawczo i bardzo "technicznie". Ładnie się to komponuje z jego manierą i fani tejże zawsze są zadowoleni. Ale bystre oko powinno wyłapać, że jest jakiś dysonans. Alan często maskuje to teatralizmem. Ten dysonans czasem i do mnie dociera. :)

Ale jest lepiej, jak mówię i mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej. Zawsze uważałam, że Alan, dzięki swojej inteligencji, wcale nie musi być aktorem. Mógłby zakończyć dziś karierę i robić setki innych rzeczy. Ale fajnie, że wciąż gra, bo wygląda na to, że powolny okres starzenia się przynosi mu potrzebny dystans, spokój rodzaju "już nic nie muszę". I to właśnie odnotowuję w jego ostatnich dokonaniach. Nie jest to także typ osoby, z którą chciałabym żyć (tak, wiem, niektórzy już pewnie rozdziawili gęby ze zdziwienia). Z moich niegdysiejszych obserwacji wynika, że to piekielnie trudny charakter i nie jest to osoba, którą się spotyka w kafejce, i po godzinie rozmowy staje się bratnią duszą. To przyciąga z wiadomych powodów, ale nie jest fajne w życiu codziennym. Być może właśnie dlatego Rima... niektórzy właśnie się temu dziwią... ale być może właśnie ona i jej charakter to jedyne zestawienie, które jest w stanie 'być' z Alanem. To tak na marginesie. ;)

I nie żałuję, że zagrał Snape'a. Profesorka lubiłam już w książce. Twórcy filmu jednak wiedzieli, czego chcą. Nie mogli zatrudnić skwaśniałego, brzydkiego faceta, bo to byłoby zbyt proste i zbyt mało opłacalne... Jo uważała podobnie, w końcu wiedziała, co stanie się z tą postacią. To był genialny materiał do stworzenia kultowej postaci. I sukces chyba przerósł oczekiwania wszystkich. Na tyle, że biedny Alan odcina się od tej roli jak tylko może. :) Odcinając film od książki, to zdecydowania jedna z najfajniejszych ról w dziecięcych filmach fantasy.

abc2343

abc2343. Przyznam szczerze, jestem zdziwiona, że aż tak nisko oceniłaś tego aktora. Rozumiem, że jego gra aktorska nie przypadła Ci do gustu, ale jednak, to nie jest jakiś Robert Pattison czy inny dzieciuch, który ledwo co wie czym jest właściwa mimika twarzy. Przyznam szczerze, nie widziałam Alana w wielu rolach, ale praktycznie każda zapadła mi w pamięć. Och, przyznaję, zaczęło się od Szklanej pułapki oraz Robin Hooda i zachwytu "jaki on jest przystojny". Ale autentyczny zachwyt wzbudził we mnie jako Pułkownik Christopher Brandon. W Rozwarznej i romantycznej tak przystojny już nie był, ale zagrał tak, że marzyłam o tym, by znaleźć się na miejscu Kate Winslet i kazać Gregowi Wise wynosić się do wszystkich diabłów.
A później były Pachnidło, Sweeney Tod i jedna z moich ulubionych komedii romantycznych, To właśnie miłość. I wiedziałam już, że jeśli w TV będzie nadawany jakiś film z jego udziałem, to nie będzie siły, która odciągnie mnie od telewizora. Ten facet emanuje niesamowitą charyzmą. Każdą rolę gra tak, jakby nie był aktorem, a postacią, którą odtwarza. Może zachowuję się jak napalona małolata, ale nie jestem w stanie oderwać wzroku od ekranu, gdy go zobaczę. I właściwie tylko dla niego przebrnęłam przez filmy o Harry'm Potterze. Gdyby przyjął rolę w ekranizacji 50 twarzy Greya (najgorszej "powieści" jaką czytałam od baaardzo dawna), to zapewne poświęciłabym się i poszła do kina.
Co do braku Oscara... Wielu niezłych aktorów nie ma go w swojej kolekcji nagród. Choćby wysoko przez Ciebie oceniany Leonardo DiCaprio. Moim zdaniem, jeden z najbardziej skrzywdzonych przez Akademię Filmową aktorów.
Swoją drogą, to że Alan nie ma Oscara czy też nominacji do niego zauważyłaś, a to, że zabrakło również Złotej Maliny? Nagrody, którą w swojej kolekcji ma choćby wymieniony wyżej Leonardo? Jeśli nagrody mają świadczyć o tym, czy aktor jest dobry czy zły, to Alan ze swoimi 14 nominacjami i 8 nagrodami, w których brak Złotej Maliny i tak zalicza się od tych pierwszych.

Raven_86

Co do mojej oceny, wynika ona ze zdenerwowania, po jakimś czasie pewnie i tak bym ją zmieniła na rozsądniejszą. A co do jego gry, to właśnie to mnie boli, że on wcale nie wczuwa się w swoją rolę. Po prostu nie byłabym w stanie uwierzyć mu, że on JEST tą postacią, a nie tylko gra ją.
A co do Złotych Malin, to dla mnie jedna wielka żenada. Obejrzałam wiele filmów z Malinami na koncie, a nie uważam, żeby były jakoś specjalnie złe. To raczej taka antyreklama, którą celuje się w znane osobistości. Gdyby taki DiCaprio miał ich 10 na koncie, ale bym się z nimi nie zgadzała, to i tak by otrzymał ode mnie wysoką ocenę.

abc2343

Niekiedy (patrz saga Zmierzch) z Malinami się zgadzam. W wielu przypadkach zastanawiam się, czy osoby, które je przyznają na głowy nie poupadali. Tak czy inaczej chodziło mi raczej o pokazanie, że ilość nagród (czy anty nagród) nie jest miernikiem, według którego powinniśmy oceniać aktorów. Gdyby tak było, powinniśmy każdemu, który posiada na koncie Oscara z miejsca oceniać na 10. Prawda jest jednak taka, że na ocenie ludzi nie związanych ze światem filmu niekoniecznie zaważy to, czy aktor jest dobry czy nie. Często dodajemy lub odejmujemy punkty, ze względu na nasze osobiste upodobania. Mel Gibson bił swoje kobiety? Och, dajmy mu 1 zamiast 7. I co nas to obchodzi, że gra dobrze, że zachwycił nas w Braveheart czy Patriocie. Liczy się przecież nie jego talent a życie osobiste. I z drugiej strony. Jestem fanką sagi Zmierzch. Pattison jest miernym aktorem, ale dlaczego mam mu dać 1, skoro jestem fanką Edwarda? Nie, 10 to i tak za mało. Z innej strony, pojawia się jakiś kasowy hit, oglądamy i jesteśmy zachwyceni. Z tego zachwytu film dostaje u nas 10 i z rozpędu przyznajemy taką ocenę wszystkim aktorom, jacy w nim grali. Później zachwyt mija, ale czy pamięta się o poprawieniu oceny? Nie. I dlatego niemal nigdy nie oceniam filmów na gorąco. Staram się zachować trzeźwy osąd i nawet ulubionym aktorom przyznaję niższe oceny, gdy czuję, że na tą dychę nie zasługują. Ale niemal nigdy nie zapomnę kliknąć na serduszko i oznaczyć ich jako ulubionych. Bo ocenę staram się przyznać za rzeczywisty talent, a serduszko to już kwestia gustu.
Alan dostał i 10 i serduszko, bo po prostu go uwielbiam. Jego role wprawiają mnie w zachwyt, uważam go za jednego z najlepszych aktorów jakich znam, a raczej jakich miałam przyjemność oglądać na dużym i małym ekranie. I ciągle nie mam go dość. A jeśli komuś to przeszkadza, to trudno. Mam prawo mieć do niego słabość, jak samo jak Ty masz prawo przyznać mu 1. Mogę się temu dziwić, ale nie mam prawa wymuszać zmiany oceny. Co najwyżej starać się przekonać do jej podwyższenia ;)

Raven_86

Haha, ja sama się zdziwiłam ceną, już ją poprawiłam na 7/10. Czasami oceny stawiam z rozpędu, ale (jak widzę w przeciwieństwie do ciebie) zawsze pamiętam o poprawieniu jej na wyższą/niższą. Nie twierdzę, że każda moja ocena jest w pełni obiektywna. Taki np. "Ostatni Mohikanin". Jestem pewna, że na 10 nie zasługuje, ma wiele luk. Ale muzyka, role, fabuła i ogólny sentyment sprawił, że odrobinę podwyższyłam ocenę. Pewnie jeśli obejrzałabym go jeszcze ze 3 razy ocena spadłaby do 8/10. Poza tym od czasu do czasu robią "odnowę" swoich ocen, przeglądam je i sprawdzam czy jakiś film nie jest przypadkiem oceniony za mocno.
Z aktorami też czasami się pośpieszę, ale nie w ten sposób, że polubiłam postać z filmu, tylko jesli zaczarował mnie w tym filmie. Miałam tak z "Armią Boga" i Christopherem Wakenem. Zaczarował mnie w tym filmie i z góry postawiłam mu 10, ale po jakimś czasie zostawiłam tylko serduszko, bez oceny. Po prostu obejrzałam z nim zbyt mało filmów, żeby móc go ocenić. Czyli chciałabym zauważyć, że nie stawiam oceny za postać z filmu, tylko za grę aktorską. Np. nie mogłabym postawić 10 Viggo Mortensenowi, gdybym znała go tylko z roli Aragorna. Strasznie lubię Aragorna, ale nie mogłam go ocenić, najpierw obejrzałam z nim więcej filmów. I nie zawiodłam się, bo wtedy z czystym sumieniem postawiłam mu 10.

abc2343

Vigo... nie pamiętam czy go oceniłam. Dopiero od niedawna mam czas na przeglądanie filmwebu i zaznaczanie swoich ocen. Zapewne w wielu przypadkach moja ocena jeszcze się zmieni, choć nie sądzę, żeby były to 10. Zwykle przyznaję taką ocenę nie pod wpływem emocji i po obejrzeniu filmu jeden raz, ale dlatego, że widziałam go wiele razy i naprawdę mnie zachwycił.
Podwyższenie przez Ciebie oceny Alanowi przyjmuję z zadowoleniem. Naprawdę, to jest dobry aktor i zasługuje na zdecydowanie więcej niż Twoja początkowa ocena. Przyznam szczerze, że gdyby nie inne role Alana, gdybym oceniała go tylko za Severusa Snape'a, prawdopodobnie moja ocena spadłaby do 7-8. Ale widziałam jego Hansa Grubera, widziałam sędziego Turpina, a przede wszystkim pułkownika Brandona i szeryfa Nottingham (uwielbiam ich obydwu), i zwyczajnie nie jestem w stanie dać mu niższej oceny niż 10. Za dobry był w tych filmach, w tych rolach.

Raven_86

Nikt chyba nie ma zamiaru roztrząsać systemu oceniania danych użytkowników.

A ocena aktora wymaga z pewnością głębszej analizy i ciężko to zrobić po obejrzeniu jednego filmu. Naprawdę jestem zachwycona tym, co przeczytałam tutaj na temat Alana written by Elinors. I może brakuje mi jeszcze dojrzałości, choć byłam pewna, że znam Alana na wylot, wydawało mi się, że sama również analizowałam niejednokrotnie jego jako aktora, ale najwyraźniej zabrało mi obiektywizmu, albo zabrakło mi poprostu spostrzegawczości i tej głębszej analizy, czyli innymi słowy właśnie dojrzałości w ocenie. Dawno nie czytałam na filmwebie tak konstruktywnej i wnikliwej wypowiedzi, a jednocześnie zwyczajnie uprzejmej i nie przesyconej sarkazmem. Może patrzę na Alana przez pewien pryzmat - lat, wspomnień, nastolenich zauroczeń i nie zatrzymałam się aby się zastanowić, jak go widzę teraz. Może niewiele się zmieniło, ale zawsze. Szczególnie, że muszę się zgodzić, że Alan wszechstronnym aktorem nie jest, choć zawsze chciałam go tak widzieć. Nie umniejsza mu to jednak uroku, a , nawet przeciwnie, dodaje mu go.

kaczy_dziup

Całkowicie się z Tobą zgadzam.

abc2343

Każdy ma swojego Alana
To jest mój:
https://www.youtube.com/watch?v=-mEUTq6R2oU
bo nikt nie mówi lepiej "yippee-ki-yay" od Rickmana, nawet Bruce Willis
https://www.youtube.com/watch?v=LUDntpV_HdQ
bo odwołał... święta!
https://www.youtube.com/watch?v=1Y-jTaPLod0
bo usiłował śpiewać :-)
Kochany Alan
https://www.youtube.com/watch?v=X4-gNN8WRHo

AutorAutor

Weź przestań. ;_; Jak zobaczyłam dzisiaj wiadomość to nie uwierzyłam w pierwszej chwili. Musiałam to przeczytać kilka razy, żeby do mnie dotarło. Było mi autentycznie smutno, świat stracił świetnego aktora i pewnie też i człowieka.