Alan RickmanI

Alan Sidney Patrick Rickman

8,9
93 331 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Alan Rickman

Dobry, owszem, bardzo dobry, bywa, ale na pewno nie wielki.

_Andrzej_

Racja, mógłby mieć te 2 metry.

_Andrzej_

A to zależy. Dla różnorakich krytyków czy Akademii Filmowej co to Oskary przyznaje i tym podobnych ludzi może on być aktorem przeciętnym. Ale tacy zwykli ludzie (jak ja na przykład) mogą go postrzegać jako jednego z najlepszych. Tu wchodzi w grę sympatia, gusta itp. Na mojej prywatnej liście Alan Rickman zajmuje jedno z czołowych miejsc jeżeli chodzi o najlepszych aktorów. :)

Wahnsinn

jest tyle zdań ile ludzi na świecie
a nie ma to jak czytać opinie fana X-menów

sunshine_7

To który aktor jest wg Ciebie wielki?

Vickynella

'To nie jest wielki aktor.'

To jest niedoceniony aktor.

LeftLilith_

no tak. to nie to co Zac Efron klasa sama w sobie.
xd pozdro

sunshine_7

smieszne jest pisanie rzeczy typu 'a nie ma to jak czytać opinie fana X-menów'. to, ze ktos lubi iksmena, batmana, spajdermena czy innych menow nie oznacza, ze nie zna sie na filmach, czy aktorach ;)
ale z pierwszym sie zgodze. kazda osoba powie inaczej, dlatego nawet nie kontynuowalam tematu.

Caireann

w dodatku stwierdzenie w stosunku do autora wątku, że nie zna się na filmach, byłoby chyba niesprawiedliwością. Ale byłoby miło, gdybyś nam napisał właśnie, kto wg Ciebie jest wielkim aktorem, a czemu Rickman nie. I nie piszcie mi, że o gustach się nie dyskutuje, warto poznać punkt widzenia innych, niekoniecznie fanów Alana.

_Andrzej_

Hm, to w końcu Twoje zdanie, masz do tego prawo. Ja osobiście nie lubię słowa "wielki", jak i nie lubię porównywać różnych aktorów do siebie, jednych lubi się mniej innych bardziej. Akurat z Rickmanem widziałam sporo filmów i nie mogę napisać, że nie jest on świetny. Trochę niedoceniony, jak ktoś napisał już wcześniej- z tym się zgadzam, ale to chyba kwestia słabej dostępności filmów z nim, ale nie oceniajmy go tylko po "Szklanej pułapce" czy "HP" ;)
pozdrawiam.

The_Carnival_Is_Over

oczywiście, przecież nie wspominajmy o genialnym "zimowym gościu", który pokazuje, że jest też genialnym reżyserem, ani o starszych filmach, w których naprawdę pokazał co potrafił. zgadzam się niedoceniany, ale wielki . ! pozdrawiam ^^ przepraszam jezeli wyszedl belkot ale spać idę ')

perswazje

ależ ten temat jest niesamowity
nie ma to jak zasiać przyjemna atmosferę paniki
ale przynajmniej coś się dzieje

The_Carnival_Is_Over

Wielki to jest Marlon, DeNiro, Fonda, aktorzy którzy na całe dziesięciolecie wyznaczyli trendy w aktorstwie, takich według mnie było bardzo niewielu. Aktorów świetnych jest dużo więcej, Penn, Washington, Caine, Hackman. Nie są to aktorzy aż o takim znaczeniu jak ci najlepsi, ale są znakomici, a ich dorobek zawiera przynajmniej parę "mocnych hitów". Rickman jak to mówią fani Russella, bardzo dobrze wczuwa się w rolę, oczywiście dzięki temu nie kładzie ról. Własnego jednak pomysłu na to co grać i dlaczego nie ma i właśnie dlatego jest tylko Rickmanem, a nie dajmy na to Nicholsonem.

_Andrzej_

Alan Rickman jest jednym z moich ulubionych aktorów. Na pewno lubię go bardziej niż De Niro i Brando. Jednak Hiob ma rację na pewno nie jest tak dobry jak oni. Może nie miał szczęścia w doborze i otrzymywaniu ról lub nie jest wystarczająco utalentowany. Fanki Alana ( w tym ja również ) skłaniają się zapewne do pierwszej opcji. Uwielbiam Alana, jednakże czy wielki aktor przyjąłby rolę w "Chorym Portierze"? ( Dlaczego Gambon ją przyjął albo Smith? Nie mam pojęcia ) To jedyna rzecz, której mu nie wybaczę. ( Klapka w rajtuzach w "Romeo i Julia" jeszcze uszła xD )

pefetik

Wielki aktor nie oznacza od razu jakiegoś gościa co gra tylko w dramatach. Marlon zagrał w "Supermenie", Nicholson w "Batmanie", Guinness w "Gwiezdnych Wojnach", Olivier grywał w takich przeciętniakach że głowa mała, w a "Portierze" zagrali jeszcze choćby Branagh czy Fiennes. Rola w komercyjnym filmie nie musi od razu oznaczać jakiegoś wielkiego artystycznego kroku w tył.

_Andrzej_

Postanowiłam się tu nie odzywać ale jednak to zrobię. Dlatego, że mam prośbę do autora tematu o wytłumaczenie tego zdania "Własnego jednak pomysłu na to co grać i dlaczego nie ma", zamiast rzucania po prostu takimi stwierdzeniami. Co Pan rozumie przez sposób na to co grać?

meAlancholic

To dość proste, weźmy takiego Nicholsona- każdy wie od razu z czym go skojarzyć, uśmiech rekina, szalone spojrzenia, postaci bardzo choleryczne- to jest właśnie Nicholson image. Lub DeNiro, przykład jeszcze bardziej ewidentny, (kiedyś) nieważne co grał do roli przygotowywał się identycznie, przynajmniej parę miesięcy wczuwania się w postać, jeżdżenia taksówkami, nauki boksu etc., czyli metoda w czystej postaci. Tym aktorom, i paru innym żeby nie było, udało się wypracować nieomylną osobowość sceniczną, której wpływy dość łatwo można wyłowić u innych aktorów. I tak po Rickmanie widać klasyczną angielską szkołę, ale tą, jak łatwo się domyślić, widać u wielu angielskich aktorów.

_Andrzej_

Zostanę przy Nicholsonie, zgadzam się, ma zestaw wypracowanych min, spojrzenie, którymi gra praktycznie w każdym filmie. Czy to tak do końca dobrze? Został zaszufladkowany jako aktor idealny do ról psychopatów i np do komedii romantycznej "Lepiej późno niż później" zdaniem wielu moich znajomych nie pasuje. Po prostu jest utożsamiany z jednym typem roli. Poza tym, to szalone spojrzenie widuję u niego także na zdjęciach np ze spaceru, więc tutaj można by podyskutować, czy to image dla potrzeb roli czy też Jack wykorzystuje to co dała mu natura (to godne pochwały, lecz nie można nazwać tego wypracowaniem).
Alan także przygotowuje się starannie do swych ról, przed TMD brał lekcje gry na wiolonczeli, do Die Hard ćwiczył amerykański akcent, przed Sweeneyem Toddem chodził na lekcje śpiewu, nie można mu odmówić dobrego przygotowania do roli. On także nie uniknął łatki , mowa oczywiście o czarnych charakterach, zresztą próbował z tym walczyć, odrzucił parę ról, tylko dlatego, że znów miałby grać tego złego.
A co do klasycznej szkoły angielskiej, zbyt mało aktorów ją reprezentujących poznałam na tyle dobrze, by się wypowiadać na ten temat, jednakże widzę u Alana jego własne metody gry, choćby doskonałe operowanie głosem (pierwsze co przychodzi mi na myśl to Closet Land).
I na koniec pytanie, ile filmów z Rickmanem widziałeś?

meAlancholic

Może to nie wynikało bezpośrednio z mojego poprzedniego komentarza, ale właśnie uważam, że image największych aktorów to właśnie w głównej części oni sami. Tylko że mają właśnie do zaoferowania niebanalną osobowość. Jak chociażby Olivier, Guinness czy Burton (ze szkoły angielskiej).
Nowe, ładniutkie gwiazdki pokazują, że filmów z Alanem widziałem 11.

_Andrzej_

Pozwólcie że się wtrącę;)
O tak, Nicholson ma aż nazbyt niebanalna osobowość...;) Swoją drogą lubię Nicholsona. Jest bardzo charakterystyczny. Słysząc jego nazwisko od razu mam przed oczami zestaw "cech specjalnych", tak jak wspomnialeś. Na początku dyskusji sądziłam, że nie podoba Ci się w Rickmanie to, iż jego gra nie jest "uniwersalna". Dlatego się nie odzywałam, ponieważ sądzę że w PEWNYM sensie nie jest. Nie wiem czy uniwersalna to dobre okreslenie, właściwie jestem pewna ze nie, ale np za najbardziej uniwersalnego aktora i potrafiącego sie wcielić w KAŻDEGO uważam Oldmana. Wiecie co mam na myśli? Garego po prostu czasem trudno poznać, jeśli nie napisy końcowe;) Tak więc kontunuując: Rickman występował już chyba w każdym rodzaju fimowym, wcielał się różnorakich bohaterów. Według mnie robil to świetnie i właśnie...wyjątkowo osobliwie! Czy grał psychopatę, złodzieja z klasą, kochanka, każdą tę rolę łączył specyficznymi gestami, mimiką. Nie chodzi o powtarzalność, chodzi o charakterystykę. Jaką? Cyniczny usmiech z półprzymkniętych oczu, gesty dłoni, spojrzenie "spod jednej brwi", sposób mówienia. Uwielbiam ten swoisty typ warsztatu aktorskiego. Owszem, tacy aktorzy potrafią wcielić sie w każdą postać, ale z cechującymi ich typ gry pewnymi właściwościami.
Pozdrawiam

Mittron

Nie zmienia to faktu, że aktorska ekstraklasa to to nie jest.

_Andrzej_

Dlatego, że nie zagrał głównej roli w wielkim mega superhicie?

meAlancholic

Myslę że Hiob chyba nie do końca miał to na myśli...byc może się mylę;) Swoja drogą zagrał. Jakby nie spojrzec, to Robin Hood chociażby, a na pewno HP według niektórych hitami były/są. Bynajmniej ja mam inne pojęcie o hitach, ale...

W moim wypadku zmienia diametralnie, ale oczywiście to moje prywatne zdanie. Szanuję też Twoje między innymi za to, że wyrazileś je w kulturalny i na ile to możliwe konkretny i zrozumiały sposób w przeciwieństwie do wiekszości użytkowników na forach fb. Pozdrawiam:)

Mittron

Niestety dla wielu Szeryf to rola drugoplanowaxD A pytam dlatego, że parę wypowiedzi wcześniej wspomniał o 'mocnych hitach' więc pomyślałam, że może również pod tym kątem ocenia aktora.

meAlancholic

Wywnioskowałam to z Jego 3. posta.
Szeryf "oficjalnie" to jest rola drugoplanowa, co nie zaprzecza faktowi, że film "hitem" był, tak samo, jak i nie udowadnia, że rola drugoplanowa nie może stac się rolą dominującą;)

Mittron

Tak, choćby dlatego. Naprawdę dobry aktor to taki który potrafi poradzić sobie z główną rolą w dużej produkcji. Ba, który potrafi nią olśnić. Błyszczenie na drugim planie jest dużo prostsze, zwłaszcza jak się gra postać negatywną.

"Książę Złodziej" bez wątpienia był hitem i zarobił mnóstwo kasy, ale film to w sumie średni.

_Andrzej_

Według mnie niekoniecznie. Sądzę że Rickman ujawnił swoje znakomite umiejętności w filmach mniej znanych, badziej ambitnych, ale zarazem bardzo, bardzo dobrych, czyli np: "Rasputin", "Closet Land", czy "Dark Harbor". Nie dane mu było zagrac głównej roli w wielkim hicie, który byłby jednocześnie kasowy, popularny i DOBRY; bo nie twierdzę że film słynny i opłacalny nie może byc arcydziełem (jak np "Milczenie Owiec" i fenomen Hopkinsa na dodatek zawarte w niecałych 15 minutach roli praktycznie drugoplanowej). Alan ma świetne role na swym koncie, lecz niekoniecznie wszystkie dobre filmy. Mnie olsnił grając Szeryfa, chociaż RH zgodzę się, film dosyc trywialny, chociaz dosc przyjemny. W tym filmie Rickman przyciągnął moja uwagę na tyle, że ogladałam film dla tej roli. Przycmił wszystkich. Ta charyzma, energia i szaleństwo w oczach na mnie zrobiły wrazenie i nie sadze ze wielu byloby do tego zdolnych

Mittron

Zgadzam się z Tobą, Mittron, Alanowi nie dane było niestety zagrać głównej roli w megahicie, jednak czy ten fakt ma przesądzać o czyjejś opinii o akorze? Oczywiście Hiob ma do tego prawo, ja się z tym nie zgadzam ale muszę uszanować czyjeś zdanie, opinię.
Ale z tym zdaniem "Błyszczenie na drugim planie jest dużo prostsze, zwłaszcza jak się gra postać negatywną. " się nie zgodzę. Drugoplanowy aktor jeśli chce błyszczeć, musi nie tylko doskonale zagrać swoją rolę, ale i przyćmić główną postać, co wcale nie jest takie łatwe, zwłaszcza gdy pierwsze skrzypce gra znany i podziwiany aktor (jak właśnie Costner, bożyszcze wielu pań w średnim wiekuxD). Rola tego złego jest oczywiście ciekawsza i moim zdaniem jest większym wyzwaniem. Łatwiej po prostu zagrać tego dobrego. Dlatego czarny charakter musi się popisać nielada kunsztem aktorskim. Rickman właśnie tego dokonał. Ukradł ten film Costnerowi. Sądzę więc, oczywiście to tylko moja subiektywna, oparta na niezdrowym uwielbieniu opinia, że Robin jest filmem Alana.
A rola Szeryfa, wg zamierzeń reżysera, miała być równoważna Robinowi, jednak po pierwszych pokazach okazało się, że nikt nie zwraca uwagi na główną postać (to o czymś świadczy, prawda?) i Costner kazał wyciąć parę scen (w sumie jakieś 10 minut!) z Rickmanem. Dla mnie to tylko potwierdza, kto naprawdę zagrał w tym filmie "główną" rolę:)

meAlancholic

100% zgoda:)

Mittron

Alan nie jest wielkim aktorem? No to teraz podpadłeś wszystkim fankom ;)

Mittron

Y, nie ściemniaj. Przyćmienie głównego aktora jest oczywiście trudne ale bynajmniej nie wtedy kiedy jest to ktoś taki jak Costner. A granie postaci pozytywnej jest dużo trudniejsze bo swoboda jest dużo mniejsza, nie można dać ani za dużo patosu, ani za mało, i trzeba sprawić żeby widz postacią się nie znudził w połowie filmu - co w przypadku czarnych charakterów zdarza się bardzo rzadko.

_Andrzej_

okey dokey ja juz powiedziałam swoje i wyczerpałam temat, stwierdzam że pozostane przy własnych pogladach, bez nowego punktu widzenia, argumenty mnie nie przekonały... Tymczasem idę podziwiac na Polsacie jedną z najwspanialszych ról drugoplanowych;]
Pzdr, bez odbioru

_Andrzej_

Jest, ale Każdy ma swojego Alana
To jest mój:
https://www.youtube.com/watch?v=-mEUTq6R2oU
bo nikt nie mówi lepiej "yippee-ki-yay" od Rickmana, nawet Bruce Willis
https://www.youtube.com/watch?v=LUDntpV_HdQ
bo odwołał... święta!
https://www.youtube.com/watch?v=1Y-jTaPLod0
bo usiłował śpiewać :-)
Kochany Alan
https://www.youtube.com/watch?v=X4-gNN8WRHo