Prawdziwy muzyczny artysta - performer, zdecydowanie zbyt mało wykorzystany w kinie. Bardzo inteligentny typ. Polecam jego wczesne płyty, tak od roku 1971 do 1976.
teraz juz takich nie robia. od dluzszego czasu jestem ogluszona przez pierwsze plyty (zespolu i solo) i po prostu nie potrafie wyjac ich z odtwarzacza... pozostaje tyklo wspomnienie po czasach, kiedy trzeba bylo cos naprawde umiec i sie wyrozniac, zeby zostac gwiazda rocka :)
Dla mnie to niemal misterium. Love It To Death, Killer i cała reszta... A nawet te późniejsze konceptualne albumy jak Welcome To My Nightmare, From The Inside (wspomnienia z pobytu w wariatkowie), czy totalnie paraliżujący DaDa o mrokach niby normalnego życia amerykańskiej rodziny. W gruncie rzeczy Alice do dziś jest artystą wyjątkowym, nieważne, czyz apędza się w rejony metalowe (Brutal Planet), komercyjnie hard rockowe (Trash, Hey Stoopid), czy niemal garażowe (Eyes Of Alice Cooper), zawsze jest najlepszy. Polecam jego ostatnią jak do tej pory płytę Dirty Diamonds. Powala. No a kolejna już w drodze!
nastepna plyta ma byc kolejnym konceptualnym albumem mówiącym o przezyciach seryjnego mordercy... moze byc ciekawie, juz zacieram rece :D
Bardzo mi się podoba to zdanie napisane przez malgorzate "..trzeba bylo cos naprawde umiec i sie wyrozniac, zeby zostac gwiazda rocka "
świetnie pasuje do dzisiejszego światka muzycznego..
pamiętam czasy kiedy miało się swoich PRAWDZIWYCH idoli, kiedy wypatrywało się w różnych pismach choć jednej maleńkiej fotki, notki, czegokolwiek..
kiedy się dowiedziało że 'mój idol' przyjeżdża do Polski na koncert (trzeba było mieć wtedy gigantyczne szczęście żeby tak się stało)..
a teraz..?
"Welcome to my nightmare, I think you gonna like it"... Tez uwielbiam tego goscia. U mnie pozycycja obowiazkowa w moim malym swiatku muzycznym. Jego teksty, specyficzne poczucie humoru, klimat jego kawalkow i show jakie robi na koncertach... Po prostu rewelacja. Ojciec dzisiejszego rocka. Przyznaje ze ciezko jest zgryzc te najstarsze albumy ale caloksztalt... Szkoda ze wiele zespolow z tego czerpie i daja dupy tu i tam i sa bardziej rozpoznawani.
Bo w tamtych latach to byla muzyka.... Ciesze sie, ze moj tata byl nastolatkiem w tamtym wieku, bo kto wie, czego bym teraz sluchala;p
No wlasnie:) Moj walkowal Queen, The Hooters i pare innych. A moja babcia nieswiadomie mnie nakierowala na Black Sabbath przysylajac kasety ze stanow (nie zartuje!):D
Właśnie, cieszę się, że podkreśliłeś poczucie humoru obecne w jego tekstach, ten uśmieszek kierowany do odbiorcy. Samoświadomość i zabawa halloweenową przaśną konwencją... po prostu kocham tego gościa! W dzisiejszym hardrockowym światku nie istnieje już zabawa z odbiorcą na takiej płaszczyźnie. Jest po prostu tandeta.
Byłoby wspaniale, gdyby Alice przed, jakby nie patrzeć, zasłużoną emeryturą (choć ta zapewne nieprędko nastąpi;)) zdążył jeszcze odwiedzić Polskę.
No i własnie ten "uśmieszek" stawia go wysoko ponad jego naśladowcami, takimi jak np. King Diamond, którzy biorąc siebie i swoje teksty zupełnie na serio, nieświadomie popadają w śmieszność i autoparodię. Moc Coopera tkwi jeszcze w tym, że poprzez pozornie ironiczne teksty potrafi przekazać dużo głębsze treści. Wystarczy tylko wsłuchać i wczytać się w teksty z płyt "DaDa", czy "Last Temptation"...