Anita Dymszówna

6,8
71 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Anita Dymszówna

Byłam przyjaciółką Anity i powiem Wam całą prawdę, z którą do dziś się nie uporałam. Anita, wspaniala, ciepła osoba, miala wielkiego pecha w życiu prywatnym (i nie chodziło o zwykłe porzucenia, tylko o śmierć). Przeżywała załamania, ale trzymała się dzielnie. Przy silnej skłonności do alkoholu - panowała nad nią nawet w najgorszych momentach: nigdy niczego nie zawaliła, nigdy nie zrobiła niczego, czego musiałaby żałować i zawsze była radosną, zwariowaną Anitą, na która można liczyc w każdej sytuacji.
Jej ojciec ciężko chorował, być może był to Alzheimer - wtedy jeszcze nie mówiło się o tej chorobie. W końcu stał się całkowicie nieświadomy i bezwładny. Matka, eks-tancerka o chorym kręgosłupie, nie dawala sobie rady z fizyczną opieką. W rodzinie od zawsze panował kult ojca, więc córki pomagały jak tylko mogły - jednak Dymszowie mieszkali pod Warszawą, a samochody wśród młodych jak my wtedy osób nie były jeszce popularne. W końcu Zosia (matka), nie chcąc przenosić się do zadnej z córek, podjęła decyzje o umieszczeniu męża u sióstr. Wprawdzie Dymsza zupełnie już nie kontaktował, ale Zosia była przy nim stale, a córki przyjeżdżały bardzo często, kiedy tylko mogły. W końcu Dynsza zmarł - bez świadomości i w najlepszych warunkach, jakie mozna mu było stworzyć.
I wtedy zaczęło się piekło Anity. Środowisko postanowiło ukarać ją za to, że "oddała ojca do przytułku". Nie podawano jej ręki, w aktorskiej knajpie odchodzono od stolika jeśli podeszła, nie angażowano jej do pracy. Bojkotujący, zapytani czy ofiarowali jakąkolwiek pomoc kiedy Dymsza żył, odpowiadali zarzutem naiwności.
W końcu Anita załamała się. Przestała walczyć z piciem, pozrywała kontakty, wyjechala z Warszawy. Na prowincji, bodajże w Szczecinie ("bodajże", bo jestem jednym z takich zerwanych kontaktów: "Nie chcę żebys pamiętała mnie taką, jaka teraz jestem") wpadala w coraz głębsza dziurę. W koncu zapiła się na śmierć. Brzmi to brutalnie, ale sądzę, że nie Anitę obciąża...
Opisuję jej los tak szczegółowo z kilku powodów. Po pierwsze, bo sprawia mi ulgę, że mogę powiedzieć to publicznie. Po drugie ze wzgledu na pamięć Anitki. A po trzecie dlatego, że jeśli choć jedno z Was kiedyś powstrzyma się od wypowiedzenia nieprzemyślanej opinii, to będzie dla niej drobna rekomensata jej zmarnowanego życia.







Okosowy

W telewizji nadawali program o Dymszy w którym występowali między innymi Bielicka, łazuka, Kwiatkowska i mówili o tej sytuacji.Niektórzy mieli żal o to że do ostatnich dni go tam odwiedzali a córka z Damięckim się wypieli. Oczywiście trudno przeciętnemu człowiekowi oceniać taką sytuację z boku dlatego pewnie wielu sugeruje się tym dokumentem. W dzisiejszych czasach oczywiście pewnie większość zrobiłaby to samo a wielu aktorów wypiera się własnych korzeni ale widocznie takie czasy już nastały.

Okosowy

a MOŻE ktos wie co sie dzieje z dziećmi Dymszy czyli siostrami Anity ?

martusia27

Jedna z sióstr jest moją sąsiadką, mieszka bardzo skromnie na warszawskim Powiślu. Żyje samotnie z suczką, kundelkiem o imieniu Pysia. Często brakuje jej na lekarstwa. Rodzina ją "wystawiła", nie dostała ani grosza z willi jaką jej rodzice mieli pod Warszawą.

gosiavicky

Dzięki wielkie za odpowiedź jak jestem na Cmentarzu Brudnowskim często odwiedzam grób ANITY DYMSZÓWNY i się cały czas zastanawiałam gdzie jej siostry i co z nimi .Szkoda że jedna z córek tak Wielkiego AKTORA żyje w takich warunkach powiem Tobie że zazdroszczę Tobie że jest Twoją sąsiadką szkoda że tak ułożyło się jej życie .Pozdrawiam i jeszcze raz Bardzo dziękuje za informację;-)

gosiavicky

Niektórzy z rodzimy tak jak ja, do dzisiaj nie mieli pojęcia że poza Anitą, Dymsza miał jeszcze inne córki.

gosiavicky

gosiavicky a możesz dag namiar? chętnie pomoglabym jej finansowo

Okosowy

rzeczywiście w naszym kraju, gdzie więzi rodzinne (czyt.: najbliżsi krewni - rodzice, ciotki / wujowie, rodzeństwo) były stawiane ponad wszystko inne (nawet ponad rodzinę założoną przez siebie samego, ponad własne życie prywatne), oddanie kogoś pod profesjonalną opiekę w domu opieki / pogodnej starości (czy jak to zwał) było surowo oceniane. teraz powoli wyzwalamy się spod tej presji wywieranej na innych, przestajemy źle oceniać takie sytuacje.
ale... oskarżanie innych o kapitulację przed alkoholem może być nadużyciem. w ostatecznym rozrachunku za nałogi odpowiada słaba psychika samej alkoholiczki / narkomana itp. zresztą prawda może leżeć pośrodku... może odwiedzali ojca, może nie tak często, może mogli sobie na to pozwolić, a może nie. kto to dziś odgadnie.
taka malutka uwaga dodatkowa: zraziło mnie trochę nazwanie mojego rodzinnego miasta prowincją (często gdy słyszę ten wyraz na żywo, wyczuwam pogardę, stąd mój negatywny stosunek do tego wyrazu w poście powyżej). warto pamiętać, że warsiafka to nie pępek świata...

gosialek

moja uwaga do uwagi:
jaką pogardę może kryć słowo prowincja ? po prostu jest centrum stolica i jej peryferia, co innego słowo wiocha.
Mnie natomiast razi lekceważące słowo warsiafka, bo tak o swoim mieście nie powie kto kocha to miasto i zna jego historię. I nie ważne gdzie się kto urodził, prowincję ma się w głowie.

panakeja

nic dodać nic ująć

panakeja

Niestety, nie masz racji. Słowo "prowincja" często jest używane przez osoby nie znające jego znaczenia lub chcące podkreślić swoją wyższość bycia mieszkańcem stolicy i pogardę dla innych większych miast. Proszę, zerknij do Słownika Języka Polskiego PWN. A właściwie, podam tę definicję:

prowincja
1. «część kraju oddalona od stolicy i większych ośrodków kulturalnych»
2. lekcew. «obszary opóźnione w rozwoju cywilizacyjnym i kulturalnym; też: mieszkańcy takich obszarów»

Nie znam Szczecina, ale wiem, że to duże miasto, więc określenie go mianem "prowincji" jest takim samym nietaktem, jak nazywanie Warszawy - "warsiafką", którym to słowem określa się warszawiaków, którzy są nimi od niedawna, nie od pokoleń, ale z wyższością traktują mieszkańców spoza jej terytorium. Prawdziwy warszawiak tego nie robi.
Tak przy okazji. Niedawno słyszałam wypowiedź pewnego aktora, który nazwał Poznań prowincją. Tym aktorem jest Antoni Królikowski. Chłopak jeszcze sporo musi się nauczyć. Nie tylko pod względem aktorskim, choć jako młody Bodo wypadł całkiem nieźle.

panakeja

"Po prostu jest centrum stolica i jej peryferia"... Szczecin...? Duże te warszawskie "peryferia" :)
Ależ was boli ta "warsiafka"... Otóż "warsiafka" ("warszafka" czy też "warszawka") według słownika języka polskiego to przede wszystkim... "lekcew. o sferze towarzyskiej i opiniotwórczej Warszawy", a więc często "warszafka" może nie mieć nic wspólnego z Warszawą, a jedynie pewną grupą jej nafukanych mieszkańców. Szkoda, że nie boli was już tak słowo "Wawa" (które sami z dumą używacie, a nawet nazywacie w tej sposób radia). Już Julian Tuwim pisał kiedyś:

"Kto pisze zamiast Kraków – K-ków?
Nikt. Nie ma w Polsce takich kpów.

Komu by wlazło w mózgownicę
Na K-wice zmieniać Katowice?

Czy kto z Bydgoszczy robi B-oszcz?
(Jeżeli zrobi, to go schłoszcz).

Czy jest gdzieś znane jakieś Z-ane?*
Czy ktoś tak skraca Zakopane?
(Z-ane, nie Za-ne! Bowiem Za-ne

Nie ma też u nas takich praw,
żeby z Wrocławia robić W-aw.

A skądże ta nawyczka zła,
Zamiast: Warszawa, pisać: W-wa?

Kto to wymyślił, licho wie!
W War-sza-wie mieszkam,
a nie w W-wie!

Kto z ośmiu liter robi trzy,
Mam go za cztery. Nie chcę W-wy!

Kto o Jej dobre imię dba,
Pisze Warszawa, nigdy: W-wa!

A który z was napisze tak,
Ten nie warszawiak jest, lecz wwiak.

(Prawda, mój Wiechu, że to śmiech?
Prawda, że jesteś Wiech, nie Wwiech?)

Kocham Cię, piękna! Kocham, o
Stolico moja! (A nie st-co!)

Wiwat WARSZAWA! Czcijmy ją!
Precz z obrzydliwą, głupią W-wą!

J.T. poeta, co pochodzi
(mówiąc najkrócej) z miasta Łodzi"

Tak więc kochane wwiaki (stare i nowe, a już bardzo warszawskie) nie bulwersujcie się tak, że ktoś może się poczuć urażony słowem "prowincja" i w ramach riposty odwdzięczy się "wasiafką". Szukając przyczyn jakiegoś zjawiska warto zacząć od siebie? Wydaje mi się, że to nie bierze się znikąd. "Historia"... "historia"... ja doskonale znam waszą historię! Może lepiej niż niejeden wwiak, ale cała Polska też ma swoją historię, tylko nikt o tym nie pamięta! Ja wiem, "powstanie", "zniszczenie"... współczuję, szanuje, doceniam, czczę pamięć, ale po za tym nie cierpieliście podczas okupacji ani mniej, ani bardziej niż mieszkańcy Krakowa, Lwowa, Łodzi, czy mieszkańców wsi na Zamojszczyźnie, niż mieszkańcy wszystkich zakątków Polski. Tak, może ciężko uwierzyć, ale wojna i okupacja były wszędzie (od Gdyni po Zakopane, gdzie w hotelu Palace gestapo katowało ludzi). Mówi ktoś o tym w telewizji? Przypomina się o tym? Tylko na Szucha katowało, o tym jakoś wiedzą wszyscy. A takie Litzmannstadt Ghetto...? Drugie po warszawskim, jeszcze gorsze, bo w ogóle bez wyjścia... wie ktoś, że istniało? Oczywiście historia to nie tylko II wojna światowa. Było kiedyś powstanie wielkopolskie, powstanie śląskie... Tak, tak, ale to "na prowincji", więc po co wspominać. Liczy się tylko i wyłącznie Warszawa. Tylko Warszawa cierpiała, tylko Warszawa walczyła, tylko Warszawa ginęła i tylko Warszawa zwyciężała! Amen. Pępek świata. Problem w tym, że kiedy przyjeżdża się do Warszawy nie widzi się nawet dawnego ducha, widzi się głównie pierdzielniętych hipsterów i błaznów goniących za pieniądzem po trupach... tak nieuprzejmych, że w mało którym mieście spotyka się gorszych. Często tak śmigają, żeby tylko wyrwać się z centrum, że potrafią stratować, nie widząc nawet żadnych uroków Warszawy dookoła. I wszyscy oni przekonani są, że osiągnęli szczyty, że oczy całego świata skierowane są tylko w ich stronę, bo mieszkają stolicy. Niestety tak nie jest i warto się z tym pogodzić. MA się czasem wrażenie, że Warszawa została na kartach książek i starych filmach, a to co widzimy to własnie rodzaj warsiafki i ludzi, którzy przyczepili się do niej, żerując na jej chlubnej przeszłości. Trudno jestem tępym, małym, zakompleksionym i zawistnym prowincjuszem, lecz takie odnoszę wrażenie... odnoszę też wrażenie, że nazywanie Szczecina "prowincją", to lekka przesada.

gosialek

Z pewnością Szczecin nie jest prowincją. To słowo rzeczywiście źle się kojarzy i raczej splendoru nie dodaje. Dymsza grał Dyzmę, a Dyzmie radzono wracać na prowincję, do Łyskowa. Szanuję ludzi z prowincji, ludzi ze wsi, bo często są bardziej wartościowi od moich krajanów - warszawiaków. A Szczecin szczególnie cenię za zieleń i urok w ogóle. Słowo "prowincja" było w tym arcyciekawym tekście użyte nieudolnie.

użytkownik usunięty
gosialek

Nazywanie Warszawy "warsiafka" to najlepszy dowod na to,ze sie ma kompleks prowincji..

Okosowy

My ludzie nie potrafimy pojąć, czym są problemy innych, za to bardzo fajnie wychodzi nam osądzanie i dlatego całe szczęście na sądzie ostatecznym to nie my będziemy sądzić. Człowiek czasem raz się potknie i potem się to za nim wlecze bo przecież ludzie się nie zmniają. Gdyby Ktoś w górze tak myślał nikt nigdy nie otrzymałby rozgrzeszenia. Również ci wszyscy, którym się wydaje, że mają monopol na to co przyniesie życie.

Okosowy

Ale ta wypowiedź o prowincji w Szczecinie dobiła mnie zupełnie. Nie rozumiem, wyjechała na prowincję Szczecina? Co to wg Pana ta prowincja, bo dla mnie prowincją jest teren poza każdym małym czy dużym miastem. Warszawa to miasto jak Szczecin, Łódź, Poznań, Olecko Prowincja to prowincja

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
Okosowy

Witam, mój dziadek znał osobiście Adolfa Dymszę, był jego rowieśnikiem. Do filmów, przed wojną wypożyczył mu psa, owczarka n Aresa, z którym Dymsza nagrał kilka filmów. Do dziś mamy w rodzinie list Adolfa Dymszy, który napisał po pobycie u dziadka w Zaleszczykach. To tak trochę obok tematu.

Okosowy

Weszłam tu przypadkiem z ciekawości o los A.Dymszówny, w latach 70. popularnej aktorki, przy okazji dowiadując się nieznanych faktów z jej życia ( nie wiedziałam nawet, że nie żyje).
P.S. prowincja jest tam, gdzie nie ma kultury. Może być i w sercu Warszawy.
Cieszynianka

Okosowy

Szczecin to nie prowincja.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones