Dla mnie to największy aktor, ale z tego, co widzę na forum, większość wypowiedzi jest w stylu "Tak, tak, to świetny aktor, widziałem z nim aż jeden film, ale super zagrał Hannibala" - litości, ten aktor ma do zaoferowania dużo więcej, nie tylko groźne spojrzenie i oblizywanie się na myśl o Chianti. Obejrzałam bardzo wiele jego ról, jedne filmy były gorsze, inne lepsze, ale ten gość grał zawsze na wysokim poziomie. "Dobry ojciec", "Cienista dolina", "Człowiek słoń" - oglądanie go to prawdziwa przyjemność.
Nic się na to nie poradzi, że rola Lectera uczyniła zeń tak popularnego aktora. Zgadzam się jednak, szkoda, że 80% komentarzy dotyczy Hannibala. Zagrał tak wiele różnych rół, że naprawdę jest w czym wybierać i się zachwycać.
Nie zapominajcie o Okruchach dniach - to co on tam pokazał z pewnością przerosłoby możliwości 90% aktorów albo Dracula....
A Fracture - film ok, ale ta gra i wartka akcja rozgrywająca się między Goslingiem a Hopkinsem to mistrzostwo i miód na oczy i serce osób które cenią Anthony Hopkinsa :)
Oglądałem kilka filmów z udziałem Anthony'ego i te filmy nie zawsze są porywające ale on jest tą perełką która przyciąga uwage widza, jego gra i mimika są extremalne. Nie jeden aktor chciałby umieć tak wczuć się w rolę jak on. Przykładem takiego filmu jest np. "Prawdziwa historia".
Tak jest! Kocham tego staruszka! Każdy film z jego udziałem jest warty poświęcenia uwagi, a każda postać, którą gra niesamowicie realna. Oglądanie go to prawdziwa uczta dla moich oczu i uszu ( bo muszę przyznać, że Anthony ma niesamowicie łagodny i melodyjny głos).
A propos: niezłe wrażenie robi "2001: Odyseja Kosmiczna", kiedy się wie, że Tony starał się upodobnić głos Lectera do głosu komputera HAL - wyszło mu to niesamowicie:]
Święta prawda !!!!!!!!!!!!!!!!!!!! To najlepszy aktor ... właśnie nie tylko w "Hannibalu" , ale też w innych filmach .JEst absolutnie bezkonkurencyjny w filmach kosiumowych z epoki , jakbym widziała człowieka owych czasów... MISTRZ !
Aktorem wszech czasów to jest Marlon Brando. Hopkins jest świetny, ale to nie ta sama liga.
Mówiąc tak, ubliżasz Brando. Hopkins wzniósł się na najwyższe szczyty zarówno jeśli idzie zarówno o teatr, jak i kino. Jego warsztat jest porażający. Jest on z samego czubka najwyższej ligi, wyżej już stricte aktorsko (bo nie mówię o np. sławie) nic nie ma. Jeśli więc mówisz, że Brando to nie ta sama liga, pozostaje tylko jakaś gorsza.
A to byłoby, szczerze mówiąc, nie fair. Brando także jest z aktorskiej elity w historii kinematografii, jeśli mówimy o umiejętnościach, charyzmie, itp. Czy ktoś wyżej stawia Hopkinsa, czy Brando - to już jest kwestia osobistych preferencji, bądź detali. Ja osobiście mam dużo większe zamiłowanie do Hopkinsa, jego kreacji i jego filmów. Ty, odwrotnie. W porządku. Ale deprecjonowanie jednego mistrza z racji tego, że woli się innego jest, moim zdaniem, nieco nie na miejscu...
Jeśli jeszcze nie widzieliście to musicie koniecznie obejrzeć:
- 'Krainę wiecznego szczęścia'. Niesamowity film (scenariusz oparty na opowiadaniu Stephena Kinga) i bardzo interesująca rola Hopkinsa.
- 'Magic' - chyba jeden z najważniejszych filmów Hopkinsa, w którym pokazuje on swoje umiejętności aktorskie. Scenariusz został oparty na powieści Williama Goldmana.
- 'O jeden most za daleko' - no to już chyba nie wymaga komentarza :D.
Pozdrawiam.
Miałem na myśli to, że Brando to aktor już po prostu fenomenalny, bezbłędny, niesamowity z takiej ligi. A Anthony Hopkins owszem jest wybitnym aktorem, ale na niższym poziomie.
Kwestia gustu. Nie można tego ot tak stwierdzić : Brando jest z wyższej półki niż Hopkins. Na takim poziomie to już tylko osobiste upodobania decydują o takich właśnie, subiektywnych stwierdzeniach jak twoje.
Przeczytałam dziś kilka wypowiedzi na tym forum. Sporo tematów sie zbiega, to się wypowiem na w miarę najświeższym;)
Wrócę do poruszonego tematu wywiadu z Rogowieckim. Rzeczywiście owy wywiad ewidentnie nie doszedł do zamierzonego skutku (Rogowiecki wypowiadał się kiedyś w TV na temat niepowodzeń w swych wywiadach, wspomniał o tym z Hopkinsem, reakcja aktora wiązała się też podobno z jego ówczesną sytuacją zyciową - nie wiem, tylko przytaczam. Doszły niefortunne pytania p.R. i p.H. się zdenerwował. Zakończyło się stwierdzeniem p.H. że Polska nie kojarzy mu się z niczym. Odpowiedź w wielu kręgach fanów kontrowersyjna, ale mówiąc szczerze wątpię, żeby angielskiemu aktorowi, z obserwacji z wypowiedzi i innych wywiadów -także z Polakami- stwierdzę bystremu, PL nie kojarzyła się z niczym. Należy to uznac raczej za ripostę wkurzonego faceta, który odbił piłeczkę na odczepnego zamiast kadzic, niżeli za arogancką uwagę bufonowatego aktora, który nie ma pojęcia o świecie). Nie dziwie się Hopkinsowi że się zirytował. Szczerze mówiąc szkoda mi go. Szkoda mi z tego względu, że według większości Anthony=Hannibal. Wydaje mi się że od tamtego przewrotnie ferelnego roku 91 Lecter go prześladuje. Wszyscy nawet nie patrzą na niego przez pryzmat "Milczenia Owiec", oni widzą w nim Lectera i nic ponadto. Co jest tego winą? Idealna kreacja. W moim kontekście powinnam napisac zbyt idealna. Ta rola to według mnie fenomen na skalę całego dotychczasowego dorobku filmowego. Zahipnotyzowała przynajmniej raz w życiu masę ludzi. I ja też przyznaję - uwielbiam ten film. I sądzę że każdy kto adoruje Hopkinsa i nie wymienia wśród najlepszych filmów "Milczenia Owiec", nie chce po prostu szufladkowac swego ulubieńca.
Ja pomimo fatum Lectera dostrzegłam także inne filmy, w których Anthony wykreował wspaniałe role, w których był NIESAMOWICIE RÓŻNY (biorę pod uwagę rolę, nie film). Na przykład: krytykowany "Bunkier" - stworzył Hitlera w swoim niepowtarzalnym stylu, według mnie idealna teatralnośc roli dla tej postaci; "Dzwonnik z Notre Dame", "Zmiana Pór Roku", "Okruchy Dnia", "Wichry Namiętności".
Często przytaczane są słowa Anthonego o tym, że ma luźny stosunek do swego zawodu. I szacunek dla niego że o tym mówi! Nie jest artystą? Jest, ale jest na tyle pokorny, że nie przecenia sam siebie. Wręcz skromny w stosunku do tego jak mówi o aktorstwie jako o fachu pozbawionym artystycznej świętości, a do tego co potrafi wyczarowac. Jeśli inni aktorzy to prawdziwi ARTYŚCI i nie robią WCAAALE filmów dla kasy, to dlaczego nie oddają 90% dochodów załóżmy na instytucję wspierającą rozwój powiedzmy nowych technik filmowych? Załóżę się że przy gażach słynnych gwiazd 10% wystarczyłoby w zupełności na sowite utrzymanie się. To hipokryzja, jeśli zaklinają każdą rolę TYLKO i wyłącznie w imię sztuki, a czerpią z niej kilkumilionowe zyski.
Niektorzy nie lubią takiego typu aktora jak Hopkins. Bo to typ specyficzny. Może nieco kapryśny, bo do jednej roli jak sie przyłoży, to zapamiętają go pokolenia na długie, dłuugie lata, a do innej podejdzie luźo, nie przywiązując wagi do tego jak film odbije się na jego dorobku i odbiorze jego osoby, ze względu na swój właśnie stosunek do zawodu. Logiczne i zdrowe. Hopkins jest aktorem z "tych charakterystycznych". Wspaniały, lecz do każdej roli wnosi cząstkę siebie. Potrafi byc różny, ale role ozdabia sobą. Takim aktorem jest też według mnie np. Rickman. Nienawidzę jeśli ktoś twierdzi że w każdej roli są tacy sami. Te swoiste cechy są tylko (aż) dodatkiem, ozdobą. Taka "teatralna gra w filmach", co ja osobiście uwielbiam. Myslę nazwisko i mam przed oczami osobliwy zestaw cech, a nie postac, która jest kolejnymi bohaterami swych filmów.
Cóż więcej mogę dodac...to był raczej wyczerpujący wywód, więc wystarczy. Tylko NA RAZIE...Dodam że uwielbiam Hopkinsa i wielbic nie przestanę po wsze czasy, Amen.
Pzdr.
Faktem jest, że rola Lectera zdominowała postrzeganie Hopkinsa przez większość widzów. Jednak czy rola ta rzuca na aktora cień, czy blask, jest kwestią dyskusyjną. Z jednej strony można utyskiwać, że przecież poza Lecterem Hopkins stworzył co najmniej kilka wybitnych kreacji, więc nie należy patrzeć na niego tak jednowymiarowo. Z drugiej jednak, kto chce, ten łatwo się doszuka tych innych ról, a dzięki roli Lectera Hopkins stał się szerzej rozpoznawalny, co nieco pomogło zarówno jego karierze w sensie otrzymanych później propozycji, jak i owym początkującym fanom aktora, którzy zachwyciwszy się nim w Milczeniu Owiec zechcieli zapoznać się z innymi pozycjami w jego dorobku.
Obok wymienionych przez Ciebie, podkreśliłbym jeszcze role w następujących filmach: "Magic"(bardzo trudna rola), "Bunt na Bounty" (niektórych może nużyć, ale ja uwielbiam ten film, a Hopkins bezsprzecznie go zdominował, mimo obecności wschodzącej gwiazdy - Mel Gibsona - oraz udziału m.in. Daniela Day-Lewisa, świetnego przecież aktora), "Cienista Dolina" (bardzo wzruszający film i bezbłędne aktorstwo Hopkinsa oraz partnerującej mu Debry Winger), "Nixon", Droga do Wellville (zupełnie inny Hopkins, zabawny i kuriozalny), Kraina wiecznego szczęścia. Kilka istotnych pozycji mi jeszcze zostało do obejrzenia, więc wypowiedzieć się nie mogę. W każdym razie uważam za bardzo trafne słowa, że Hopkins jest jednym z tych aktorów, którzy umiejąc w mistrzowski sposób budować skrajnie różne postacie, w każdej z nich pozostawiają wyraźny ślad własnej osobowości. Myślę, że to właśnie jest zasadnicza cecha wybitnego aktorstwa.
Oczywiście masz rację. Może niezbyt precyzyjnie się wyraziłam. Ja akurat absolutnie nie sądzę, żeby rola Lectera przyćmiła jego karierę. To, ze większość zauważa tylko tego bohatera, to jest właśnie druga strona medalu. Nie doceniać tak wspaniałego aktora przez jego perfekcyjna rolę. Paradoks. Pomimo jego stosunku do aktorstwa jednak szufladkowanie nie jest mu obojętne (a propos wywiadu z Rogowieckim, albo przyjęcie roli w "Draculi"). Poza tym właśnie dzięki "Milczeniu Owiec" zdobył wielką popularność, owszem. Nawet nie mówię o znawcach, ale o ludziach, którzy po prostu widzieli film i ulegli magicznemu urokowi Lectera. Ja jestem po prostu z tych, którzy doceniają Anthonego jako .wspaniałego aktora biorąc pod uwagę całokształt twórczości, nie jedną rolę. W.w. filmy-potwierdzam w 100%. To tym bardziej potwierdza o czym piszemy